Zajścia miały miejsce przy okazji wyjazdu koszalińskich przedsiębiorców na Wielką Galę Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. - W tamtą stronę była znakomita atmosfera, ale w powrotnej drodze faktycznie doszło do napięć między jednym z uczestników, a częścią pozostałych oraz kierowcą - przyznaje Robert Bodendorf, prezes koszalińskiego oddziału Północnej Izby Gospodarczej. Poczuwa się do odpowiedzialności za te wydarzenia, choć nie było go na miejscu, a osoba, która była głównym winowajcą "kryzysu" nie jest nawet członkiem Izby. To Adam Sz., były wiceprezydent Koszalina, który znalazł się w busie dlatego, że jego firma była sponsorem gali.
Kierownictwo Izby ani uczestnicy wyjazdu niechętnie mówią o szczegółach, ale udało nam się ustalić, że problemy zaczęły się tuż przed wyjazdem ze Szczecina. Jako że bus był wypożyczony z firmy przewozowej i następnego ranka miał ruszyć w kolejną trasę, odjazd wyznaczono o północy. Większość pasażerów stawiła się punktualnie, znacznie spóźnił się m.in. Adam Sz. Do tego po przyjściu domagał się przesunięcia godziny wyjazdu.
Kierowca pozostał nieugięty i - z opóźnieniem - ale wyruszył w drogę powrotną. Wyraźnie pobudzony i znajdujący się pod wpływem alkoholu były wiceprezydent miał jednak nie dawać za wygraną i wciąż domagać się kontynuowania zabawy. Niektórych współpasażerów miał wulgarnie wyzywać (m.in. od k..., szmat, ch..., cweli); a w pewnym momencie sytuacja znalazła się na granicy rękoczynów. Dostało się (werbalnie) także próbującemu uspokoić Adama Sz. kierowcy, któremu miał m.in. grozić wyrzuceniem z pracy. - Do tego niemal przez całą drogę stał nad nim i go wyzywał. Baliśmy się, że będzie mu nawet próbował wyrwać kierownicę - mówi anonimowo jeden z uczestników wyjazdu.
Obok obelg, w stronę prowadzącego pojazd miały także m.in. lecieć puszki po napojach. Ostatecznie bus bezpiecznie dojechał do Koszalina, ale na miejscu czekali na niego policjanci. - Faktycznie, tej nocy kierowca jednego z busów wezwał nas do nieodpowiednio zachowujących się pasażerów, ale interwencja skończyła się na pouczeniach - potwierdza Urszula Tartas, rzeczniczka koszalińskiej policji, nie podając nazwisk zamieszanych w zdarzenie.
Adam Sz. przyznaje, że w wyjeździe uczestniczył, ale przedstawia inną wersję. - Spóźniłem się ledwie kilkanaście minut, ale kierowca zachowywał się wulgarnie i sprawiał, że atmosfera z każdą chwilą robiła się coraz bardziej nerwowa - przekonuje.
Twierdzi, że wiozący ich mężczyzna nie znał trasy i kilkakrotnie się gubił, a na wskazówki reagował nerwowo. - Po drodze nie chciał się zatrzymać na stacji, by panie skorzystały z toalety - zrobił to w szczerym polu. Z kolei w samym Koszalinie nie chciał nas wypuścić i woził w kółko tak długo, że baliśmy się, że zostaliśmy porwani - dodaje były wiceprezydent. - Jesteśmy przedsiębiorcami - poważnymi ludźmi. Zachowujemy się poważnie i tak też chcemy być traktowani. Kiedy teraz słyszę, że to ja rozrabiałem, to jestem w szoku.
- Atmosfera faktycznie była nerwowa, ale to kierowca był wulgarny i agresywny, zgubił drogę i odmawiał postojów - potwierdza wersję Adama Sz. mec. Małgorzata Salwa, która również uczestniczyła w wyjeździe. - Z ust pana Adama i innych pasażerów nie padły w niczyim kierunku żadne obelgi.
Kierowca busa widzi to inaczej. - Woziłem rozmaitych ludzi, także takich, którzy przez całą drogę głośno i wesoło się bawili, ale zawsze byli kulturalni - podkreśla, zarzuty wobec siebie traktując jako próbę obrony ze strony winnych. - Jestem zawodowym kierowcą i doskonale znam drogę - podkreśla, wskazując, że przebieg trasy można odtworzyć przy pomocy firmowego GPS.
Pasażerów faktycznie od razu w Koszalinie nie wypuścił, ale dlatego, że czekał na policję. Zaznacza, że nie odmawiał zatrzymywania się na stacjach z premedytacją. - Problem w tym, że kiedy już to robiłem, to później przez godzinę zbierałem pasażerów, bo niektórzy rozsiadali się w barze - tłumaczy, przypominając, że nie mógł pozwolić na kolejne opóźnienia, bo bus miał wczesnym rankiem ponownie ruszyć w trasę.
Ostatecznie nie zdołał, dlatego prawdopodobnie firma przewozowa będzie domagała się odszkodowania. - Ubolewamy, że w trakcie tak pozytywnego wydarzenia, jakim była nasza gala doszło do tak przykrego incydentu. Przeprosiliśmy firmę i kierowcę za przebieg wyjazdu, ale liczymy, że odpowiedzialność za straty weźmie na siebie osoba winna zaistniałych zdarzeń - mówi Robert Bodendorf.
Niewykluczone, że Adam Sz. do odpowiedzialności może zostać pociągnięty sądownie, gdyż niektóre z osób jadących busem rozważają wystąpienie na drogę prawną.
Historie Adama Sz.
Adam Sz. "zasłynął" także swoją wizytą w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, gdzie miał wulgarnie domagać się pomocy, straszyć personel swoimi powiązaniami i grozić zwolnieniem z pracy.
W ratuszu
Adam Sz. (36 lat) prowadził ostatnią kampanię prezydencką Piotra Jedlińskiego. Od grudnia 2010 r. do kwietnia 2012 r. był wiceprezydentem Koszalina odpowiedzialnym za architekturę, planowanie przestrzenne, gospodarkę nieruchomościami i geodezję. Po opuszczeniu ratusza współtworzył firmę zajmującą się m.in. kreowaniem wizerunku.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?