W jej liście czytamy: "Chodzę do wyborów choć zwykle nie ma na liście kandydata, którego mogłabym poprzeć całym sercem. Często nad listą dokonuję wyboru mniejszego zła. Z mojej perspektywy wybory do Unii są z kategorii tych najmniej istotnych. Mam wrażenie, że skład parlamentu europejskiego nie ma realnego wpływu na nasze życie. A jednak poszłam głosować - choć dla mnie to nie lada wyzwanie. Musiałam o pomoc poprosić moją wnuczkę, bo sama nie mam dość siły by dotrzeć do komisji wyborczej. (...)
Dla mnie wybory to przywilej, ale i obowiązek. Moim zdaniem jedynie ciężka choroba usprawiedliwia brak obecności przy urnie. Jeśli ktoś nie poszedł głosować, bo uważa, że nie miał na kogo oddać swojego głosów, to mógł odebrać kartę do głosowania, nie skreślić żadnego nazwiska i kartę wrzucić do urny. To też rodzaj pewnej świadomej politycznej deklaracji: "interesuję mnie to co się dzieje w kraju, ale jestem rozczarowany politykami".
Uważam, że powinniśmy poważnie rozważyć wprowadzenie kar dla tych, którzy nie poszli do wyborów. Te kary powinny pójść na koszty wydrukowania niepotrzebnych kart do głosowania i innych kosztów związanych w przygotowaniem wyborów."
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?