"Nie" prywatne oznacza "tak"

Radni sławieńscy porządnie się pokłócili, gdy przed Bożym Narodzeniem przyszło im dyskutować, czy przed świętami zezwalać na handel na placu Wyszyńskiego. Większość uznała, że od targowania jest targowisko miejskie i plac przy cmentarzu. Na tym koniec. Kiermaszom w centrum powiedziano zdecydowane ,,nie". Wśród przeciwników był m. in. radny Mirosław Czesnowski. Ten sam, który zgodził się ,,wynająć" swoją pobliską działkę pod barak. - Zadzwonił do mnie przedsiębiorca z pytaniem, czy może na mojej działce postawić blaszany namiot, no to się zgodziłem. Nie biorę nawet za to pieniędzy, jakoś się potem dogadamy - mówi radny. - Przedsiębiorca za prowadzenie handlu płaci każdego dnia poborcy opłatę targową. A grunt jest przeznaczony pod usługi i handel, więc prawa nie złamałem. W przyszłości stanie tutaj sklep.
Radny Czesnowski kupił działkę od miasta dwa lata temu, w przetargu nieogranicznym, 11 arów za ponad 80 tys. złotych. Radny nie widzi nic niestosownego w całej sprawie. - Przecież namiot nie stoi na placu Wyszyńskiego, tylko obok. A rada głosowała w sprawie placu - dodaje. - Nadal jestem zdania, że to nie jest miejsce do handlu.
Co mówią mieszkańcy? Jednym barak się podoba, innym przeszkadza. Pytani o zdanie przechodnie machają ręką i twierdzą, że nie mają nic przeciwko. - Mnie to nie przeszkadza - mówi emerytka Franiszka Dudziak. - Człowiek może coś taniej kupić i tyle. Podobnie wypowiada się młoda kobieta: - Ceny mają rozsądne, można jakieś ubrania wybrać - komentuje Diana Sałankiewicz. - Może ten barak nie jest najpiękniejszy, ale z boku stoi i chyba nikomu nie przeszkadza. Trochę inaczej reagują pobliscy mieszkańcy: - Zła jestem - odpowiada zagadnięta kobieta. - Z okna mam widok na to szkaradztwo, proszę spojrzeć - nie wygląda to przecież zbyt pięknie...