Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wystarczy pogrozić

KRZYSZTOF BEDNAREK [email protected]
- Sąsiadka z pierwszego piętra napaliła już w piecu. Ja zrobiłem to samo. Nie stać mnie na ogrzewanie mieszkania grzejnikiem elektrycznym - mówi Jan Guliński.
- Sąsiadka z pierwszego piętra napaliła już w piecu. Ja zrobiłem to samo. Nie stać mnie na ogrzewanie mieszkania grzejnikiem elektrycznym - mówi Jan Guliński. Krzysztof Bednarek
Kilkanaście dni po pożarze przy ul. Rzeźnickiej w Czaplinku, w którym ranne zostały cztery osoby, ponownie odwiedziliśmy mieszkańców zniszczonego domu.

Ten budynek palił się już trzykrotnie. Czy podobna tragedia więcej się nie powtórzy?

Zarząd Nieruchomościami Miejskimi wyremontował już uszkodzone w czasie pożaru kominy, ale nie wszyscy lokatorzy mogą z nich korzystać.
- Jan Bieniecki, kierownik z ZNM, powiedział mi, że nie mogę palić w piecu, bo mój kocioł centralnego ogrzewania jest źle podłączony do komina - skarży się Jan Guliński, lokator mieszkający na parterze. - Ja się z tym nie zgadzam. U mnie jest wszystko w porządku. Po pożarze przez dwa tygodnie ogrzewałem mieszkanie grzejnikami elektrycznymi. Zużyłem ponad 250 kW energii. Na więcej mnie nie stać.

Żona pana Andrzeja, Anna, w czasie pożaru zatruła się czadem. Kilka dni spędziła w szpitalu. Teraz kobieta jest już w domu, a jej mąż wbrew zakazowi ZNM napalił w piecu.

- To może się źle skończyć! - ostrzega Marek Wiatrowski, prezes Zarządu Nieruchomościami Miejskimi w Czaplinku. - Pan Guliński jest właścicielem mieszkania i to na nim spoczywa obowiązek wykonania zaleceń kominiarza. Przede wszystkim musi wynieść opał z ciasnego pomieszczenia, w którym stoi piec. Poza tym kocioł nie może być tak jak do tej pory obmurowany.

Prezes Wiatrowski uważa, że to Jan Guliński przyczynił się do powstania ostatniego pożaru. - Na nasze zlecenie kominiarz czyścił kominy raz na kwartał. Jednak pan Guliński palił zawilgoconym drewnem w piecu przeznaczonym do spalania węgla. To, że w kominie zapaliły się sadze, to jeszcze nie tragedia. Takie rzeczy się zdarzają. Błąd polegał na tym, że on, zamiast powiadomić odpowiednie służby, sam próbował zdusić ogień. Potem pożar wymknął się spod kontroli. Resztę ustalą biegli - kończy prezes.

Zupełnie inaczej sprawę widzi Jan Guliński: - Mój komin nie był czyszczony od dziewięciu miesięcy. Owszem, w październiku w budynku był kominiarz, ale czyścił komin u sąsiadki, a nie u mnie. Na dzień przed sylwestrem wyczyściłem czopuch przy piecu. Wybrałem pół wiaderka sadzy. Poprawił się przez to cug. To nie moja wina, że zapaliła się sadza, która pozostała w kominie. Ja pierwszy zadzwoniłem po strażaków.

- Po pożarze nikt się nami nie interesował. Nie udzielono nam żadnej pomocy. Przyszedł tylko kierownik Bieniecki i powiedział, żebyśmy w piecu nie palili - skarży się Anna Gulińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!