Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie żyje Józef Kowalczyk, naczelnik Szczecinka w PRL

Rajmund Wełnic
Józef Kowalczyk z wnuczką Anią
Józef Kowalczyk z wnuczką Anią archiwum domowe
W Skierniewicach zmarł Józef Kowalczyk, jeden z najdłuższej urzędujących włodarzy Szczecinka.

Smutną informację przekazał nam Krzysztof Kowalczyk, romanista ze Szczecinka i syn Józefa Kowalczyka. - Pogrzeb taty odbędzie się w środę w Skierniewicach, gdzie był prezydentem miasta - mówi. - Proszę o ciepłe wspomnienie i modlitwę.
Tak wspominaliśmy dekadę rządów Józefa Kowalczyka na łamach "Głosu" kilka lat temu.

Naczelnik Józef Kowalczyk był jednym z najdłużej rządzących włodarzy Szczecinka. Rządy Józefa Kowalczyka, do dziś ciepło wspominanego przez wielu mieszkańców Szczecinka, trwały aż 10 lat (1976-1986). Przypadły więc na okres „późnego Gierka” i „wczesnego Jaruzelskiego”, gdy kryzys PRL osiągną apogeum, co oczywiście nie sprzyjało rozwojowi Szczecinka. Tym niemniej w tej dekadzie – biorąc pod uwagę uwarunkowania - Szczecinek miał się całkiem nieźle.

Posiłkując się wspomnieniami Krzysztofa Kowalczyka, syna naczelnika, przypomnimy dziś zapomnianą nieco przez młodsze pokolenie postać jego ojca. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy na wspomnienie Józefa Kowalczyka, to oczywiście telewizyjny Turniej Miast Szczecinek – Oława. Był rok 1985, a takiej mobilizacji mieszkańców Szczecinka jeszcze chyba nie było. Ale też ówczesna telewizja państwowa i jej dwa programy miały siłę rażenia docierającą do każdego zakątka Polski. O TM już kiedyś obszernie pisaliśmy, dość powiedzieć, że Szczecinek uległ Oławie w dogrywce (rzut kręglami). – Początkowo mieli rzucać właśnie naczelnicy miast, ale ostatecznie padło na przewodniczących Miejskich Rad Narodowych, od nas Feliksa Kuchniaka, późniejszego dyrektora I LO – wspomina Krzysztof Kowalczyk. Tę konkurencję Szczecinek przegrał, przegrał i cały turniej, a pechowy kręglarz ciężko to przeżył. Zwycięstwo w TM to był bowiem prestiż i – nie ukrywajmy – sprawdzian dla lokalnych władz, które niemal dosłownie stawały na głowie, aby dobrze wypaść przed całą Polską. W ratuszu dział nawet sztab turniejowy. Rok później Józef Kowalczyk już naczelnikiem Szczecinka nie był, co wielu wiązało z porażką z Oławą. – Wcale tak nie było, ojciec podupadł na zdrowiu, rozchorował się i leczył się dość długo w Bydgoszczy, a po powrocie ze zwolnienia zaczęły się pretensje o długą nieobecność w pracy. – Tata pojechał do Koszalina i złożył rezygnację – mówi pan Krzysztof. Kilka miesięcy był bez pracy, poczuł wtedy, że sympatia ludzka często wiąże się z zajmowanym stanowiskiem, bo wiele osób wtedy się od niego odwróciło. Traf chciał, że ze Skierniewic – młodego miasta wojewódzkiego zmagającego się problemami budowy infrastruktury – przyszła propozycja objęcia fotela prezydenta miasta. – Ojciec długo bił się z myślami, ostatecznie przeważyło to, że mógł być blisko matki w rodzinnej wsi i wrócił na ojcowiznę – mówi syn. Józef Kowalczyk rządził Skierniewicami do roku 1990, czyli pierwszych wolnych wyborów samorządowych, później jeszcze kilka lat był zastępcą prezydenta. Potem z uwagi na stan zdrowia przeszedł na rentę. Żyje do dziś, los chciał, że przeżył swoich następców – naczelnika Szczecinka Witolda Gładkowskiego i pierwszego burmistrza Mariana Golińskiego.
Do Szczecinka ze Skierniewic
Zaczęliśmy nie po kolei, od końca. Józef Kowalczyk urodził się w roku 1936 w okolic Lipiec Reymontowskich. Ukończył Państwowe Męskie Gimnazjum Mechaniczne w Skierniewicach i los rzucił go na Ziemie Odzyskane, gdzie przy PGR działały państwowe ośrodki maszynowe. Pracował najpierw w Okonku, później – już w latach 60. - w Szczecinku. Tu miał epizod, jako instruktor ds. szkoleń w miejskim komitecie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, co miało później przesądzić o jego karierze, bo w PRL nic bez wiedzy i woli partii dziać się nie mogło.

Wkrótce potem Józef Kowalczyk zostaje szefem podupadłej firmy transportowej PSTBR. Stawia ją na nogi, daje się poznać, jako fachowiec i dobry organizator. Kończy w międzyczasie różne szkoły pomaturalne, dokształcał się zresztą cały czas – już jako naczelnik miasta kończy administrację. Wkrótce zostaje głównym konstruktorem w szczecineckich Zakładach Przemysłu Terenowego produkujących meble. – Jedna z jego krzeseł tzw. finka została uznana za wzór użytkowy, a co było ogromnym wyróżnieniem, a fotele ze Szczecinka montowano w najlepszych kinach w Moskwie – Krzysztof Kowalczyk dodaje, że eksport szedł także na Zachód. Z czasem przyszedł awans na dyrektora ZPT. – Byłem akurat na studiach w Rumunii, gdy dowiedziałem się, że ojciec 1 kwietnia 1976 roku, niezły dowcip na prima aprilis, został naczelnikiem Szczecinka – mówi syn. – Wiem, że tata mocno się radził przed podjęciem decyzji ówczesnego posła ze Szczecinka Józefa Macichowskiego.

Naczelnik to nie burmistrz

Tu dwa słowa musimy poświęcić ustrojowi administracji w PRL. Oczywiście z dzisiejszym samorządem lokalnym nie za wiele on miał wspólnego. W Polsce Ludowej samorząd terytorialny zniesiono kilka lat po wojnie wprowadzając administrację państwową, a majątek samorządu przekazując państwu. Połączono władzę wykonawczą i uchwałodawczą tworząc rady narodowe. Za rządów Józefa Kowalczyka było już po reformie administracyjnej z roku 1975, likwidacji powiatów i utworzeniu województw. Wcześniej – w roku 1972 – odtworzono gminy. Wtedy podzielono kompetencje – władzę uchwałodawczą otrzymała miejska rada narodowa, a wykonawczą naczelnik. Na czas nieokreślony mianował go przewodniczący prezydium wojewódzkiej rady narodowej, a po potem wojewodowie. Rady narodowe – teoretycznie pochodzące z wyborów, ale oczywiście koncesjonowanych przez władze - szczebli stały się terenowymi organami władzy państwowej i podstawowymi organizacjami samorządu społecznego ludu pracującego miast i wsi. Często na stanowiska przewodniczących rad i prezydiów rad wybierano sekretarzy odpowiednich komitetów partyjnych, naturalnie nikt też nie mógł być naczelnikiem bez zgody lokalnej komórki PZPR.
Władza Józefa Kowalczyka - i wszystkich naczelników - była więc mocno ograniczona. W praktyce wiele zależało od osobowości szefa ratusza, jego stosunków z miejscowych aparatem i własnych pomysłów oraz grona współpracowników. Tu panu Józefowi udało się osiągnąć wiele. – Działała przy naczelniku rada dyrektorów największych firm, która znakomicie ułatwiała chociażby planowanie inwestycji – mówi Krzysztof Kowalczyk. W tamtych czasach ruszyła - praktycznie została doprowadzona do końca - budowa osiedla Zachód. Powstała nowa wielka fabryka A-22, czyli późniejszy Polam. Dobrze stały Zakłady Płyt Wiórowych. Szykowano się do uruchomienia ujęcia wody w Bugnie i budowy oczyszczalni ścieków. Wiele zresztą z ówczesnych projektów doczekało się już realizacji w wolnej Polsce - choćby dwupasmówka Jana Pawła II (miała się zaczynać już przy wjeździe od Słupska).

Los chciał, że wiele projektów powtarza się i teraz. – Ojciec razem z naukowcami z Akademii Rolniczej w Szczecinie zaczął rewitalizację jeziora Trzesiecko wpuszczając do jego wód tołpygę i amura – mówi pan Krzysztof. W Szczecinku gościł m.in. konsul Chin Wan Gang Hua, podobnie jak dziś, gdy ratusz zaprasza możnych z Państwa Środka, aby znaleźć inwestorów. Był i w roku 1977 ambasador Francji, aby uhonorować Orderem Palm Akademickich Ryszarda Bruderka, znakomitego nauczyciela języka francuskiego z ogólniaka.

Między Francuzami a Rosjanami
Współpracy Szczecinka z Francją, a konkretnie z Noyelles sous Lens, trzeba poświęcić nieco więcej miejsca. W tym roku mija bowiem 30 lat od chwili podpisania umowy partnerskiej obu miast. Dziś, gdy każde miasto ma bliźniaka, w Europie to nic niezwykłego. Ale tuż po stanie wojennym współpraca z wrogim Zachodem nie wchodziła praktycznie w grę. – Polonia z północy Francji prosiła jednak polskiego konsula w Lille o wskazanie miasta do współpracy, przyjechali do rodzin ze Szczecinka, spodobało im się i choć lokalne władze patrzyły na to z podejrzliwością udało się podpisać umowę: w roku 1983 w Szczecinku i rok później w Noyelles sous Lens – mówi Krzysztof Kowlaczyk. Nie obeszło się bez interwencji ministra spraw zagranicznych i zgody ministra spraw wewnętrznych. Właściwie do końca PRL współpraca kwitła. Wyjazdy dzieci i młodzież z klubów piłkarskich, zespołów tanecznych itp. w tamtych czasach były oknem na świat. Paradoksalnie kontakty te osłabły na początku lat 90., gdy nowe władze Szczecinka nieufnie patrzyły na socjalistycznego mera Noyelles.

Lata 70. i 80. to okres, gdy w Szczecinku stacjonowały wojska radzieckie. Władze miasta nie miały zbyt wiele do powiedzenia w tej sprawie, ówcześni sojusznicy też nie raczyli się o nic polskich gospodarzy pytać. – Kontakty ograniczały się do kurtuazyjnych wizyt w sowieckiej bazie w Bornem Sulinowie z okazji świąt państwowych i rewolucji październikowej, czasami zakończonymi pijatyką: pamiętam, że raz rosyjski generał zaczął pić z ojcem wódkę na szklanki, ale sam padł i chwalił potem tatę za mocną głowę – śmieje się pan Krzysztof. – Pamiętam, że ojciec wykłócał się z handlowcami o większe dostawy mięsa i innych dóbr na szczecinecki rynek, bo ludzie widzieli, jakie zaopatrzenie idzie do Rosjan. Były też jednak poruszające spotkania, jak wizyta u nas w domu Antona Bezzubowa, który zdobywał Szczecinek w roku 1945. Dodam tylko, że ratusz nie miał wówczas żadnego funduszu reprezentacyjnego i te wszystkie wizyty były na koszt ojca.

Codzienna praca naczelnika polegała na administrowaniu. – Ojciec każdego dnia objeżdżał miasto i patrzył, co gdzie trzeba zrobić – mówi pan Krzysztof. W urzędzie była księga, w której notowano wszelkie sprawy, z jakimi mieszkańcy się zgłaszali. Każdy wpis kończył się opisem, jak sprawę załatwiono. A problemów nie brakowało, jak to w schyłkowym PRL. Były i dramatyczne wydarzenia, jak głośna sprawa ucznia „mechanika”, który w szkolnym warsztacie sam zrobił pistolet i w czasie jakiejś awantur na ulicy kogoś śmiertelnie postrzelił. Były i weselsze momenty, jak np. rozkwit konkursu młodego muzyka w szczecineckiej szkole muzycznej. – Tata bywa od czasu do czasu w Szczecinku i zmiany, jakie miasto przeszło bardzo mu się podobają, wciąż czuje ogromny sentyment do Szczecinka – kończy Krzysztof Kowalczyk.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!