Mężczyzna postanowił zlecić usługę umycia samochodu w myjni przy ulicy Władysława IV. Niestety, nie udało mu się przekonać właściciela obiektu do przyjęcia zlecenia.
- Kazał mi się nauczyć języka polskiego, albo spieprzać z myjni - łamaną polszczyzną złym doświadczeniem podzielił się z nami pan Ernest.
- Ernest jest moim mężem - dodała ze łzami w oczach długoletnia koszalinianka Lucyna Kordel. - Jak opowiedział mi o tym przykrym zdarzeniu, to ja się normalnie popłakałam. Postanowiłam pojechać na tę myjnię i porozmawiać z właścicielem. Chciałam mu powiedzieć, że Ernestowi należy się szacunek przynajmniej ze względu na jego wiek.
Niestety, także zostałam potraktowana arogancko. Piotr Kościński, właściciel myjni, nie wypiera się, że doszło tam do nieprzyjemnej sytuacji.
- Ten człowiek przyszedł i chciał być obsłużony bez kolejki. Ubliżał nam, że nie znamy jego języka - Piotr Kościński przedstawia nam swoją wersję. - Odniosłem wrażenie, że on ma się za gościa z wyższej półki.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?