Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niesamowita akcja TOZ. Starsza pani przed śmiercią zadbała o kota

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Działacze TOZ uratowali kota, który po śmierci właścicielki w szpitalu, od dwóch tygodni przebywał zamknięty w domu
Działacze TOZ uratowali kota, który po śmierci właścicielki w szpitalu, od dwóch tygodni przebywał zamknięty w domu facebook TOZ Szczecin
Działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami uratowali kota, który po śmierci właścicielki w szpitalu, od dwóch tygodni przebywał zamknięty w domu. Starsza pani zadbała o pupila zostawiając mu miski z wodą i jedzeniem.

Sprawa zaczęła się wczoraj od alarmującego wpisu TOZ-u na Facebooku.

- BARDZO PILNE!!! MOŻE KTOŚ COŚ WIE? Wczoraj otrzymaliśmy zgłoszenie w następującej sprawie. Ponad 10 dni temu starsza, samotna kobieta została zabrana przez pogotowie ze swojego mieszkania przy ul. Świętoborzyców w Szczecinie. Zmarła w szpitalu po kilku dniach. Do Szczecina przyjechał jej brat, również starszy pan, który zorganizował pogrzeb i po dwóch dniach wyjechał - opowiadają członkowie TOZ-u

Pani miała kota, o którym TOZ dowiedział się w czwartek. Kot mieszkał z panią. Brat, który był w mieszkaniu potwierdził, że stały miski z jakimś jedzeniem, ale kota nie widział. Pani wspominała o kocie w szpitalu.

Potem wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie.

- Aktualnie mieszkanie jest zamknięte. Klucze ma brat, który jest na drugim końcu Polski. Chcemy wejść do mieszkania natychmiast, by poszukać kota. Niestety, nie możemy liczyć na wsparcie administracji, ślusarza... Cały czas poruszamy niebo i ziemię. Kot może być w tym mieszkaniu. Mógł schować się przed bratem tej pani. Mógł być widziany podczas akcji ratowników, jak kobieta była zabierana...? Szukamy jakichkolwiek informacji. Może ktoś coś wie? Cały czas przekonujemy służby, aby wejść do mieszkania. Ale szukamy też informacji. Brat powiedział, że mieszkanie jest zapisane jakiejś Pani Marcie. Ale nic więcej nie wie. Może ona ma dodatkowe klucze i zabrała kota? A może nie i kot kona z głodu? Lub już nie żyje? Musimy wyjaśnić tę sprawę - alarmowali działacze TOZ-u.

Kolejnym krokiem były próby wejścia do mieszkania. Nie było to jedna takie proste.

- Kolejna nasza próba wejścia do mieszkania zaplanowana jest na 11:00, o ile przyjedzie patrol policji. Właśnie dzwonimy. Chyba że do tego czasu uzyskamy informacje o kocie. Brat pani przebywa w Lublinie. To starsza osoba, nie wyśle nam kluczy kurierem. To, że brat twierdzi, że nie widział kota nie oznacza, że go tam nie było... trzeba sprawdzić, czym prędzej - mówili.

Godz. 12:50:

- Wiemy, że czekacie na informację w sprawie. Od 11:00 jesteśmy pod adresem. Przyjechał patrol policji. Niestety, dyżurny Policji nie zezwala nam na wejście do mieszkania opierając się na informacji od brata, który będąc w środku nie widział kota. Z dyżurnym Policji próbuje skontaktować się nasz koci behawiorysta, aby wyjaśnić, że sytuacja taka nie świadczy o tym, że kota nie ma w środku i w braku innych informacji należy przeszukać mieszkanie. Policja próbuje skontaktować się z bratem zmarłej oraz ze spółdzielnią. Nam nie udało się uzyskać żadnych nowych informacji w sprawie. Czas leci - denerwowali się.

Godz. 13:25:

- Policji udało się ustalić spadkobiercę mieszkania. Wyraził zgodę na wejście. Na miejsce przyjechała straż pożarna. Za chwilę wchodzimy.

Godz. 13:40:

- Weszliśmy do mieszkania i mamy go! - ogłosili działacze TOZ.

Kocurek bądź koteczka będzie poszukiwał domu tymczasowego/stałego. Możesz pomóc? Kontakt: 607701117 lub zapraszamy, ul. Beyzyma 17, pon-pt 12-15 lub sob, nd 10-14.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Niesamowita akcja TOZ. Starsza pani przed śmiercią zadbała o kota - Głos Szczeciński