Brzmi nieprawdopodobnie? A jednak - ten scenariusz napisało życie. Te właśnie sceny rozegrały się nocą, 11 marca ubiegłego roku, w jednej z kamienic przy ul. Młyńskiej w Koszalinie. W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Koszalinie zakończył się zaś proces Krzysztofa B., któremu prokurator postawił zarzut usiłowania zabójstwa. To on najpierw hałasował, a potem sięgnął po nóż i zaatakował.
Był wieczór. Paweł K. odwiedził swojego kolegę, Piotra J. Siedzieli w mieszkaniu J., który nie był za bardzo trzeźwy. Być może to spotęgowało w jego głowie natężenie hałasów dobiegających zza drzwi mieszkania...
Szczegóły tego, co wydarzyło się feralnej marcowej nocy, opisywali ww poniedziałek świadek Paweł K. i pokrzywdzony Piotr J. Sędziowie zarządzili przeprowadzenie konfrontacji, ponieważ zeznania J. i K. były rozbieżne. - Byłem w mieszkaniu J. od początku zdarzenia - zeznawał Paweł K. - Ktoś awanturował się na klatce schodowej. J. chwycił za nogę od stołu i wyszedł. Nie wiem, ile razy uderzył. Raz na pewno, bo widziałem. Oskarżony powiedział mu wtedy: "ku...o, masz pozamiatane!".
Piotr J. zeznał: - Nie pamiętam, żebym go uderzył...- To nie trzeba było tyle pić! - odrzekł mu Paweł K. Według jego relacji J. wrócił do domu, zdążył usiąść przy ławie, a do mieszkania wparował oskarżony Krzysztof B. Wywrócił ławę. Oskarżony i jego ofiara zaczęli się szarpać. W ręce Krzysztofa B. coś błysnęło. - Wtedy nie wiedziałem, co to jest. To było jakieś ostre narzędzie, ale nie widziałem, że to właśnie nóż - opisywał K.
Oskarżony zadał gospodarzowi mieszkania wiele ciosów nożem. Na szczęście powierzchownych, niegroźnych dla jego życia. Paweł K. próbował rozdzielić mężczyzn. Wreszcie przestali się bić. Oskarżony schował nóż, ale chwycił za radio i nim wybił jeszcze szybę. Tak skończyła się próba uciszenia nocnego awanturnika.
- Ja go znałem. Przychodził do sąsiadki, to jej brat - mówił nam po rozprawie Piotr J. - Nie wpuszczała go do domu, to ciągle na klatce przesiadywał. Czasem mu jeść dałem. A czasem on właśnie krzyczał, hałasował, wytrzymać się nie dało. Ale ja naprawdę nie pamiętam, żebym go tą nogą wtedy uderzył...
Prokurator Krzysztofowi B. postawił zarzut usiłowania zabójstwa. Jednak sędziowie zmielili kwalifikację czynu na naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia i za to wymierzyli oskarżonemu 2 lata za kratami. - Sprawstwo oskarżonego nie budziło wątpliwości, ale brak jest dowodu, że miał zamiar zabić. Sam fakt użycia noża nie dowodzi zamiaru zabójstwa - w uzasadnieniu sentencji podkreślała sędzia Katarzyna Krystowczyk. - Takie jest też orzecznictwo Sądu Najwyższego. B. nie miał motywu, nie był w konflikcie z pokrzywdzonym Piotrem J., a jego działanie wynikało ze złości za to, że został uderzony nogą od stołu.
Na korzyść oskarżonego wpłynęło też to, że na sali rozpraw przeprosił za swoje zachowanie i pojednał się z J.
Wyrok nie jest prawomocny.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?