Maciej Trembowiecki dał się poznać nie tylko jako basista zespołu Raggafaya, z którym nagrał trzy płyty długogrające oraz dwie EPki, zagrał wiele koncertów, w tym na dużej scenie Przystanku Woodstock. To także kompozytor muzyki filmowej. Do tej pory zajmował się przede wszystkim tworzeniem własnej interpretacji ścieżek dźwiękowych do klasyków niemego kina: „Nosferatu”, „Metropolis”, oraz „Gabinetu doktora Caligari”. Dwa pierwsze doczekały się wydania na płycie CD.
Do nich dołącza teraz także „Wybaczam”, muzyka do krótkometrażowego filmu, który powstawał w 2019 roku głównie w Koszalinie z udziałem aktorów miejscowego Bałtyckiego Teatru Dramatycznego (m.in. Wojciech Rogowski, Marcin Borchardt, Wojciech Kowalski). To film opowiadający historię przyjaźni dwóch mężczyzn, których II wojna światowa wystawiła na ciężką próbę. Zdjęcia do niego kręcone były m.in. na torowisku kolejki wąskotorowej, w komendzie policji, w kościele w Iwięcinie, czy w muzeum w Jamnie.
We wszystkich tych lokalizacjach wraz z ekipą filmową był Maciek Trembowiecki. - Firma, w której pracuję - Mikrofonika - dostała zlecenie na realizację dźwięku do "Wybaczam", czyli zebranie dźwięku na planie, postsynchrony i miks i master całości – opowiada muzyk. - Przyszedł do nas reżyser Dariusz Łomako i producent omawiać szczegóły. Wtedy właśnie zaproponowałem skomponowanie muzyki do tego krótkometrażowego obrazu. Moim jedynym warunkiem było zatrzymanie praw do muzyki, którą napiszę.
Kiedy więc pojawił się na planie, już podczas kręcenia miał już muzykę do poszczególnych scen w głowie. - Potem wystarczyło to przenieść na instrumenty i gotowe – stwierdza Maciej. - Do pracy nad „Wybaczam” wykorzystałem między innymi Chapman Stick - instrument, który, niczym kameleon, zmienia swoją istotę w zależności od utworu. Tu był tym mrocznym, niepokojącym basem w tle. Reszta to głównie instrumenty cyfrowe.
Sama praca nad muzyką nie trwała długo, ale była za to dość intensywna. Maciej potrafił poświęcić nawet dwie godziny, by uzyskać jeden konkretny dźwięk. - Żeby był jeszcze bardziej mroczny – przyznaje nasz rozmówca, bo film obfituje w mocne, brutalne sceny. Postanowił więc pójść w kierunku minimalizmu, dark ambientu.
Czy obecność na planie przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej jest pomocna? - Może być, ale mi, jako kompozytorowi, niekonieczna – odpowiada Maciej. - Tak naprawdę na planie widzimy wszystko dookoła tego, co się działo w scenie. Aktor przed chwilą płakał i krzyczał, po scenie wyjmuje papierosa i żartuje z kolegami, a potem znowu "Aaaaa!!!". Najlepiej inspiruje gotowy obraz - środowisko zamknięte i kontrolowane. Lubię bazować głównie na magii tego co na ekranie.
Tu nasuwa się kolejne pytanie. Czy praca nad muzyką do współcześnie powstającego filmu różni się od komponowania do klasyków kina niemego? - Bardzo mocno. "Nosferatu" i "Metropolis" były filmami, do których już ktoś kiedyś napisał muzykę. I to nie raz!. W przypadku „Wybaczam”, jest to oryginalne dzieło, którego sukces w dużej mierze zależy od muzyki. Wiedziałem, że nie mogę tego położyć, jeśli chcę się tym zajmować w przyszłości. A czy chcę? Jeszcze nie zdecydowałem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?