Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe dowody w sprawie błędu przy zabiegu in vitro

Mariusz Parkitny, [email protected]
O tragicznej pomyłce w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu szpitala w Policach napisaliśmy na początku lutego.
O tragicznej pomyłce w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu szpitala w Policach napisaliśmy na początku lutego.
Nieoczekiwany zwrot w postępowaniu, które ma wyjaśnić dlaczego podczas sztucznego zapłodnienia kobieta urodziła nie swoje dziecko.

Nieoczekiwany zwrot w postępowaniu, które ma wyjaśnić dlaczego podczas sztucznego zapłodnienia kobieta urodziła nie swoje dziecko.

- Wszedłem w posiadanie dowodów, które pod znakiem zapytania stawiają dotychczasowe ustalenia. Dlatego ponownie muszę przesłuchać świadków, aby zweryfikować nową wiedzę - powiedział Głosowi profesor Jacek Różański, rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy w Szczecinie.

Nie ujawnia, o jakie dowody chodzi. Profesor dowiedział się o nich w czwartek, 26 marca, dzień przed planowanym zakończeniem postępowania.
- To oczywiście oznacza, że wyjaśnianie sprawy wydłuży się, ale mam nadzieję, że nie dłużej niż do połowy kwietnia - dodaje prof. Różański.

Rzecznik odpowiedzialności zawodowej to taki prokurator wśród lekarzy. Bada zdarzenie, ustala, czy ktoś i ewentualnie kto naruszył przepisy i kieruje wniosek do sądu lekarskiego o ukaranie lub umarza sprawę.

Według naszych ustaleń, jeszcze przed ujawnieniem nowych faktów, rzecznik miał dowody, które mogły zakończyć się postawieniem zarzutu przynajmniej jednej osobie. Nie wiadomo jednak, czego zarzut miałby dotyczyć. Nowe informacje mogą jednak wywrócić ten scenariusz.

O tragicznej pomyłce w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu szpitala w Policach napisaliśmy na początku lutego. Kobiecie starającej się o dziecko wszczepiono komórkę jajową innej kobiety. Dlatego młoda mieszkanka Szczecina urodziła córkę, która pod względem biologicznym nie jest jej dzieckiem.

Dziewczynka urodziła się z kilkoma wadami. Komisja ministra zdrowia i szpitala klinicznego nr 1 nie wskazały winnych tej pomyłki. Zaleciły jednak poprawę procedur podczas zabiegów in vitro. Szpital stracił kontrakt na finansowanie zabiegów pozaustrojowego zapłodnienia. Zapewnia, że objął rodzinę opieką i pomocą. Zlikwidowano klinikę położniczą, której podlegało laboratorium, łącząc ją z inną jednostką szpitala.

Większość kobiet, które leczyły się w laboratorium kontynuuje zabiegi w prywatnej klinice w Szczecinie.

Ktoś odpowiada za błąd podczas zabiegu in vitro
Jeśli rzecznik odpowiedzialności zawodowej zdecyduje się na postawienie zarzutów, w grę wchodzi brak nadzoru nad laboratorium.

Nie wiadomo jednak, kto takie zarzuty mógłby usłyszeć. To, że podczas zabiegu sztucznego zapłodnienia doszło do błędu potwierdzają wnioski z kontroli jaką przeprowadziły władze szpitala klinicznego nr 1 w Szczecinie. Zaleciły szereg poprawek: tylko jeden zabieg dziennie pod nadzorem dwóch osób, sprzęt laboratoryjny musi być prawidłowo oznakowany.

W pierwszym komunikacie szpital napisał wprost: "komisja potwierdziła, że do błędu, którego konsekwencją było urodzenie dziecka przez kobietę nie będącą biologiczną matką doszło w Laboratorium Wspomagania Rozrodu Kliniki Medycyny Rozrodu i Ginekologii SPSK-1 PUM w Szczecinie z siedzibą w Policach, kierowanej przez prof. dr hab. med. Rafała Kurzawę".

Profesor Kurzawa zaprzecza, że w tamtym czasie (listopad 2013-sierpień 2014) nadzorował laboratorium. Twierdzi, że wcześniej placówka usamodzielniła się. Jej kierownikiem był wtedy dr Tomasz B. W niejasnych okolicznościach odszedł ze stanowiska. Ale nie stracił zaufania władz szpitala. Po wybuchu afery został odpowiedzialny za przeniesienie par z laboratorium do innych placówek. Nie jest więc jasne, czy rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy mógłby postawić mu zarzut braku nadzoru. Podobnie w przypadku prof. Kurzawy, który posiłkuje się opiniami prawnymi wskazującymi, że w okresie popełnienia błędu nie ponosił odpowiedzialności za laboratorium.

Wiadomo, że w laboratorium nie doszło do celowej zamiany komórek jajowych. To oznacza, że nieumyślny błąd mogła popełnić osoba, która bezpośrednio wykonywała zabieg. Ale jeśli nie była lekarzem, a np. tylko laborantem, to nie może usłyszeć zarzutów w postępowaniu rzecznika, prof. Jacka Różańskiego. Swoje śledztwo prowadzi prokuratura.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!