Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe serce pilnie potrzebne!

Paulina Targaszewska, [email protected]
Śliczna, uśmiechnięta, maleńka dziewczynka na nasz widok od razu wyciąga rączki, gaworzy i chce się bawić. Radosnymi niebieskimi oczami przygląda się nam z zaciekawieniem.
Śliczna, uśmiechnięta, maleńka dziewczynka na nasz widok od razu wyciąga rączki, gaworzy i chce się bawić. Radosnymi niebieskimi oczami przygląda się nam z zaciekawieniem.
Śliczna, uśmiechnięta, maleńka dziewczynka na nasz widok od razu wyciąga rączki, gaworzy i chce się bawić. Radosnymi niebieskimi oczami przygląda się nam z zaciekawieniem.

Klementynka ma dopiero 8 miesięcy. Nie siada jeszcze samodzielnie, nie zdążyła postawić ani jednego kroku. Od tygodni czas spędza na zmianę w rodzinnym domu i szpitalu. Każdego dnia przyjmuje górę leków.

Były badania, wizyty u lekarzy, informacje, że ojciec Klementyny choruje na serce. Nikt jednak nie zorientował się, że Klementynka jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dopiero w 3 miesiącu życia, niespodziewanie jej rodzice dowiedzieli się, że dziewczynka cierpi na zapalenie mięśnia sercowego. Od śmierci może ją uratować jedynie przeszczep serca, ale wciąż brakuje dawców organów. Zwłaszcza tak młodych. Dawca serca Klementyny musiałby być w jej wieku lub maksymalnie dwa miesiące starszy. Żeby więc ona mogła żyć, umrzeć musi inny malec ...

Szczęśliwe dziecko

Klementynkę odwiedziliśmy w jej rodzinnym domu pewnego czwartkowego, słonecznego popołudnia. Cicha okolica, w otoczeniu drzew i przytulny domek tuż przy drodze. Wąskimi schodami weszliśmy na samą górę. Przy wejściu przywitał nas tata dziewczynki - Sebastian Kowalski. Przeprowadził przez kuchnię, salon, do niewielkiego różowego pokoiku. W rogu po prawej stronie stoi malutkie łóżeczko, a w nim śliczna, drobniutka i uśmiechnięta dziewczynka z wielkimi, pięknymi niebieskimi oczami.

Kiedy nas widzi od razu szeroko się uśmiecha, zaczyna gaworzyć i wyciągać do nas rączki. Mama Aneta szybko bierze ją na ręce. Obok staje tata. Wyglądają jak szczęśliwa rodzina. Tylko aparatura do sztucznego oddychania, która stoi obok łóżeczka wygląda niepokojąco...

- Klementynka była zaplanowanym dzieckiem, strasznie cieszyliśmy się kiedy okazało się, że jestem w ciąży - mówi pani Aneta. - Mąż choruje na serce, jest po operacji, więc od razu pytaliśmy lekarzy czy Klementynka nie będzie miała przez to problemów ze zdrowiem. Zapewniono nas, że nasze dziecko jest bezpieczne i rozwija się prawidłowo. Niby wykonane zostały potrzebne badania, ale teraz wydaje mi się, że nie wszystkie.. Nie chcę jednak nikogo oskarżać.

Było w porządku

Do 3 miesiąca po narodzinach wszystko było w porządku. Klementynka rozwijała się prawidłowo, była pełna życia i energii. Niestety szczęście nie trwało długo.

- W kwietniu poszliśmy z nią na szczepienie, po którym zrobiła się sina wokół ust, nie mogła złapać oddechu - opowiada pani Aneta. - Próbowała łapać tlen jak ryba. Szybko podłączono ją pod tlen, a następnie karetką pogotowia przewieziono nas do szpitala przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie. Tam miała trzeci bezdech, więc błyskawicznie zabrano mi dziecko. Nagle nad jej łóżeczkiem zgromadziło się kilkunastu lekarzy, nikt nie wiedział co jej jest.

Po blisko 2 godzinach badań i sprawdzania stanu zdrowia dziewczynki zapadł wyrok.

- Nagle dowiedzieliśmy się, że nasza Klementynka jest w ciężkim stanie i ma zapalenie mięśnia sercowego - opowiada ze łzami w oczach pani Aneta. - Wtedy nie wiedziałam nawet co to znaczy. Pamiętam to jak dziś, kiedy zapytałam lekarkę czy moje dziecko umrze, ta złapała mnie i powiedziała, że gdyby miała umrzeć to już by nie żyła - kończy płacząc pani Aneta.

Ma to od urodzenia

Klementynka nie nabawiła się zapalenia mięśnia sercowego nagle. Musiała już urodzić się ze słabszym sercem.

- Gdyby lekarze po jej narodzinach zlecili wykonanie echa serca, pewnie wiedzielibyśmy o tym wcześniej - mówi pani Aneta. - Lekarze powinni o tym wiedzieć. W końcu Klementynka jest dzieckiem obciążonym genetycznie.

Klementynka każdego dnia walczy o życie. Dwa miesiące spędziła w szpitalu, gdzie była podpięta pod aparaturę z tlenem i karmiono ją sondą, bo nie mogła normalnie jeść.

- Lekarze patrząc na nią sami przyznają, że wygląda jak okaz zdrowia, jest kwitnąca - wzdycha matka. - Jej stan wizualny jest zaprzeczeniem, tego co dzieje się w środku jej organizmu. Jej nienaturalnie powiększone serce jest nadal w bardzo złym stanie. Wyniki badań nie poprawiają się. Taki stan zdrowia utrudnia jej funkcjonowanie, ale myślę, że ona się do takiego stanu przyzwyczaiła. Musiała się tego nauczyć, przystosować do tak słabego serca. Inaczej już by nie żyła.

Leki sześć razy dziennie

W domu przy łóżeczku Klementyny stoi aparatura do podawania tlenu i ssak, na wypadek, gdyby dziewczynka znów miała problemy z oddychaniem. Pani Aneta nauczyła się też karmić córkę sondą - tak na wszelki wypadek.

Każdego dnia Klementynka przyjmuje górę leków nasercowych w sporych dawkach.

- Podaję jej leki najpierw o 8 rano, później o 10, następnie o 13, 14, 19 i 20 - wymienia pani Aneta. - Proszę sobie wyobrazić, że ona ma 8 miesięcy i wie, że musi te leki łykać. Kiedy do niej podchodzę z lekiem w strzykawce, żeby podać jej lek do buzi, ona już sama wsadza strzykawkę do ust. Kiedy były problemy z podaniem leków, otwarcie do niej mówiłam "Klemensiu musisz wziąć te leki, bo inaczej mi umrzesz" - dodaje płacząc pani Aneta.

Uratuje ją tylko nowe serce

Klementynka kursuje jedynie między domem i szpitalem. Nie spotyka się z innymi dziećmi, nie ma częstych odwiedzin. To dla jej dobra. Najmniejsza infekcja mogłaby doprowadzić do jej śmierci. Jak długo leki nasercowe będą utrzymywać małą Klementynkę przy życiu? Tego nie wie nikt.

- Leki to doraźne rozwiązanie - mówi pani Aneta. - Życie mojego dziecka może uratować jedynie przeszczep serca.

Klementynka została już wpisana na listę oczekujących na przeszczep serca jako przypadek pilny. Operacja mogłaby zostać przeprowadzona w Polsce niemal natychmiast i byłaby sfinansowana z budżetu NFZ. Tak się jednak stać nie może, bo w Polsce brakuje dawców.

- Lekarze powiedzieli mi, że gdyby było serce dla Klementynki od razu by ją operowali - mówi pani Aneta. - Jednocześnie dowiedziałam się, że na serce dla takiego maleństwa w Polsce nie mam co liczyć. Usłyszałam to i w klinice w Poznaniu i w szpitalu w Zabrzu. Cały czas brakuje dawców. Klementyna musiałaby otrzymać serce od innego 8-miesięcznego dziecka. Dawca mógłby być maksymalnie 2 miesiące starszy. Dawców w naszym kraju jednak brakuje, zwłaszcza tak małych. Na liście pilnie oczekujących dzieci na przeszczep do lipca było 14 maluchów. W tym czasie w naszym kraju zrobiono tylko jeden przeszczep. A moja nie może czekać. Bez nowego serca umrze.

Szukają szansy dla córki

Rodzice Klementyny bardzo chcieliby, żeby ich córka była operowana w Polsce. Ale szanse na taka operację tu są małe.

Z tego powodu rodzice Klementyny postanowili szukać pomocy za granicą. Skontaktowali się z klinikami w Niemczech. Lekarze z Niemiec wstępnie wyliczyli, że koszt przeszczepu serca Klementyny pochłonie około 70 tys. euro czyli blisko 300 tys. zł. Rodzice nie mają takich pieniędzy. Zaczęli więc organizować zbiórkę pieniędzy na operacje dla swojej córeczki. Będą się też zgłaszać do NFZ o jakiekolwiek wsparcie finansowe. Wciąż jednak szukają tańszego rozwiązania. W rodzinnych Policach rozpoczęła się zbiórka nakrętek na rzecz Klementynki.

- Bardzo chciałabym uratować życie mojego dziecka, zrobię wszystko co w mojej mocy, ale chciałabym, żeby ludzie usłyszeli jej historię także dlatego, żeby wreszcie dowiedzieli się jak wygląda sytuacja transplantacji organów u dzieci - mówi pani Aneta. - Do tej pory nie interesowałam się tym, nie miałam o tym pojęcia. Myślę, że inni mają podobnie - dopóki problem ich nie dotyczy, nie interesują się nim, a przecież jest tyle dzieci czekających na przeszczep.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!