Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Noworoczne dancingi w powojennym Koszalinie

Piotr Polechoński
Druga połowa lat 40., sylwestrowy bal w jednym z polskich  miast. Podobnie Nowy Rok witali koszalinianie i mieli gdzie to robić: restauracji  z dancingiem w powojennym Koszalinie  nie brakowało.
Druga połowa lat 40., sylwestrowy bal w jednym z polskich miast. Podobnie Nowy Rok witali koszalinianie i mieli gdzie to robić: restauracji z dancingiem w powojennym Koszalinie nie brakowało. Archiwum
Dni po 1945 roku były ciężkie, ale pionierzy szybko chcieli odreagować wojenny czas. I mieli gdzie to zrobić: mogli pójść do kina, teatru i przywitać Nowy Rok na dancingu.

Koszalin, tuż po wojnie. Pierwsi Polacy już wtedy mogli spędzić sylwestra w kilku restauracjach, pójść do kina lub teatru, wpaść w wir towarzyskiego życie pełnego plotek i spotkań w kawiarni. Powojenna codzienność była ciężka, chwilami niebezpieczna, ale pierwsi koszalinianie chcieli się też pośmiać, zabawić, uprzyjemnić sobie życie, jak tylko to było możliwe. Robili więc wszystko, aby to normalne życie, które znali sprzed wojny, odtworzyć w nowych warunkach. Co ważne, sprzyjała im wówczas sytuacja, bo przez pierwsze lata po wojnie komuniści nie przeszkadzali jeszcze prywatnej inicjatywie, ludzie mogli więc organizować życie według własnych potrzeb, a nie ideologii.

Pierwsza forpoczta rozrywkowo - kulturalna przybyła wraz z kawalerzystami z I Warszawskiej Dywizji Kawalerii, która stacjonowała w Koszalinie od końca czerwca 1945 roku. To właśnie dzięki żołnierzom, w budynku dzisiejszego Centrum Kultury 105, powstał Dom Żołnierza, który pełnił rolę restauracji - miejsca, gdzie organizowano pierwsze w mieście dancingi i powitania Nowego Roku, a także teatru. To właśnie na jego deskach, pod koniec 1946 roku, wystąpiła gwiazda pierwszej wielkości przedwojennego kina, sama Mieczysława Ćwiklińska (zagrała rolę w sztuce Gabrieli Zapolskiej).

Co ciekawe, w tworzonym wówczas repertuarze zdarzały się też i takie sztuki, przy tytułach których na afiszach pojawiał się dopisek „Osobom poniżej 16 roku życia wstęp wzbroniony”. Często też zachęcano potencjalnych widzów, że sala, w której odbędzie się spektakl, to sala ogrzewana (co wówczas wcale nie było takie oczywiste).

W tym też czasie, czyli w latach 1945-1946, w niedużym w końcu Koszalinie, działało już kilka innych restauracji. Jedna z nich, o nazwie „Gnieźnianka”, funkcjonowała w okolicy skrzyżowania ulic Zwycięstwa i Jana z Kolna. Również przy ulicy Zwycięstwa, ale bliżej centrum, mieściła się znana restauracja „Warszawianka”. To właśnie między innymi o niej możemy przeczytać w „Wiadomościach koszalińskich” z 2 września 1945 roku (pierwsze polskie pismo na Pomorzu Środkowym po wojnie), bo szybko miejsce to stało się miejscem kultowym. „Od jakiegoś czasu w mieście daje się zaobserwować znaczne ożywienie życia towarzyskiego - brzmi fragment jednego z ówczesnych artykułów. „Wzmożone tempo zabaw tanecznych powoduje wzrost ploteczek koszalińskich. Tu palmę pierwszeństwa utrzymuje pewna kawiarnia w ruinach ulicy Zwycięstwa („Warszawianka - przyp. red), którą dziennikarze i zaczynający się pojawiać literaci obrali za bazę do towarzyskich wynurzeń. Tu dowiedzieć się można szczegółów o zakupach dokonanych w kwiaciarni przez dwóch poważnych dżentelmenów, dość popularnych w Koszalinie, o projektowanym małżeństwie jednego z filarów naszej palestry z tajemniczą gwiazdą sceny”.

Kolejna restauracja była zlokalizowana przy dzisiejszej ulicy Piłsudskiego (wówczas Armii Czerwonej). Nazywała się „Pod 3” i tak się reklamowała na jednym z afiszów. „Polecamy wyborowe wódki i likiery oraz zakąski zimne i gorące” - brzmiała reklama. Przy tej samej ulicy można się była wybrać do lokalu o prostej nazwie „Cafe Bar”. Był on otwarty codziennie i kusił muzyką na żywo, w tym występami jazzbandu. Swoje miejsce spotkań mieli też milicjanci i ubecy, którzy bawili się w Klubie Milicyjnym. Gdzie był? W dawnym kinie „Muza”, dzisiejszym Teatrze „Variete”. Można było jeszcze wpaść do restauracji „Pod Białym Orłem” oraz do klasycznej mordowni, czyli „Pod Wiarusem”. Z kolei w zabawach tanecznych specjalizowała się restauracja „Strzelnica”, która była w nieistniejącym dziś budynku, tuż przy obecnym amfiteatrze.

W owym czasie nie brakowało też kawiarnio-cukierni. Jedna z nich - o nazwie „Pomorzanka” - mieściła się przy ulicy Zwycięstwa, pod numerem 54. A reklamowała się tak: „Ciastka, kawę prawdziwą, herbatę prawdziwą, mleko, zakąski zimne i gorące, owoce, cukierki i likiery po przystępnych cenach poleca Zarząd”. I dalej. - „Koncerty z płyt. Miłe miejsce pobytu dla gości miejscowych i przyjezdnych”. Inna cukiernia mieściła się nieco dalej, przy Zwycięstwa 21 (Kawiarnia i Owocarnia „Poznaniaka”).

Niemal od razu, wraz z przybyciem do miasta pierwszych Polaków, wystartowało też koszalińskie kino. Filmy oglądano w dawnym niemieckim kinie, po 1945 roku przemianowanym na „Polonię” (potem przez kilka lat nosiło nazwę „Nowa Huta”, od 1956 roku pojawiła się nazwa doskonale znana wszystkim koszalinianom - „Adria.) W 1946 roku w repertuarze były między innymi:obraz angielski „Płomień nie zgasł” oraz polski film dokumentalny z 1945 roku - „Testament Jaracza”. W tym czasie w sali kina organizowano też uroczyste, patriotyczne akademie, zdarzały się też zabawy sylwestrowe i klasyczne dancingi.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!