Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy etat w biurze prasowym koszalińskiego ratusza. 56 chętnych na jedno miejsce

Rafał Wolny [email protected]
Byli urzędnicy, doradcy finansowi, świeżo upieczeni absolwenci, a nawet prywatni przedsiębiorcy – 56 osób starało się o pracę w biurze prasowym koszalińskiego magistratu.
Byli urzędnicy, doradcy finansowi, świeżo upieczeni absolwenci, a nawet prywatni przedsiębiorcy – 56 osób starało się o pracę w biurze prasowym koszalińskiego magistratu. archiwum
Byli urzędnicy, doradcy finansowi, świeżo upieczeni absolwenci, a nawet prywatni przedsiębiorcy - 56 osób starało się o pracę w biurze prasowym koszalińskiego magistratu.

Poniedziałkowy poranek, duża sala z teatralnie ustawionymi siedzeniami, a na nich elegancko ubrane kobiety i mężczyźni. Przed każdym wysunięty pulpit, w ręku długopis. Niektórzy nerwowo obgryzają jego końcówkę, inni nieśmiało dzielą się uwagami z sąsiadami, a jeszcze inni w skupieniu czekają na rozpoczęcie testu. Kilka minut po godz. 9 miejsca za ustawionym przed audytorium stolikiem zajmuje trzyosobowa komisja, a jej przewodniczący oznajmia cel i zakres sprawdzianu.

Nie jest to jednak wykładowca wyższej uczelni, a uczestnicy nie są studentami zdającymi kolejny egzamin. To sekretarz miasta, a tamci to kandydaci na kolejne (trzecie w ciągu ostatniego półrocza) wolne stanowisko w biurze prasowym koszalińskiego ratusza. Tym razem urzędnicy nie ograniczyli wymagań dotyczących kierunku wykształcenia (za pierwszym razem było to zarządzanie, za drugim - politologia) i wystarczyło mieć wyższe, by zgłosić się do konkursu. - Zainteresowanie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania - zgłosiło się aż 56 osób - mówił tuż po upływie terminu nadsyłania zgłoszeń Robert Grabowski, rzecznik magistratu.

Test łatwiejszy od materiału
W związku z dużą frekwencją, miasto musiało skorzystać z sali konferencyjnej Koszalińskiej Biblioteki Publicznej. Ostatecznie do testu przystąpiło 46 osób - jedna zgłosiła rezygnację, dziewięć po prostu nie przyszło. W jednym z foteli zasiedliśmy także my, chcąc (poza konkursem) przekonać się, jaką wiedzą trzeba się wykazać, by dostać pracę w ratuszu.

Zamierzaliśmy przygotować się do testu, ale na zamiarach się skończyło, kiedy zobaczyliśmy ogrom materiału do opanowania w krótkim czasie (m.in. ustawy o samorządzie, ochronie danych osobowych, instrukcja kancelaryjna, informacja publiczna, Kodeks Postępowania Cywilnego, statuty i regulaminy Koszalina oraz tutejszego ratusza). W połączeniu z bełkotliwym, prawno-urzędniczym językiem, którym je napisano zniechęciło nas to na tyle, że poprzestaliśmy na jednorazowym przejrzeniu wszystkich dokumentów. Liczyliśmy głównie na znajomość prawa prasowego, które również obejmował zakres testu.

Kiedy przyszło co do czego, okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny. Przede wszystkim był to test wyboru i liczył zaledwie 35 pytań. Do tego, zgodnie z naszymi oczekiwaniami, było tam sporo zagadnień związanych z prawem prasowym. Na część pozostałych można było za to odpowiedzieć przy drobnym użyciu logiki i tylko w jakichś dziesięciu przypadkach musieliśmy "strzelać". Dlatego też już po kilku minutach test mieliśmy rozwiązany (a w każdym razie wypełniony), a kilka chwil później także inne osoby zaczęły podnosić się z miejsc.

Pewność zatrudnienia

Jako jedna z pierwszych salę opuściła pani Justyna. Ekonomistka, ostatnio pracująca w banku. - Kiedyś byłam na stażu w Urzędzie Miejskim i znacznie lepiej wspominam tę pracę - znakomita atmosfera, przyjaźni ludzie. Tutaj człowiek bardziej może cieszyć się pracą - uzasadniała udział w konkursie, przyznając, że nie bez znaczenia jest także stabilność zatrudnienia w samorządzie.

Na podstawie rozmów z większością uczestników widać było, że właśnie bezpieczeństwo ekonomiczne jest ich główną motywacją. - Prowadzę własną działalność gospodarczą, ale w dzisiejszych czasach praca w ratuszu jest po prostu pewniejsza i bezpieczniejsza - przyznawała pani Katarzyna, absolwentka dwóch kierunków - ekonomii i zarządzania. - Myślę, że mają one dużo wspólnego z pracą w biurze prasowym - dodawała.

Przypadkowi i nieprzypadkowi
Wyraźnie jednak nie wszyscy zdawali sobie sprawę, że jednym z ich przyszłych zadań będzie przekazywanie informacji i kontakt z mediami. "Nie, dziękuję"; "Przepraszam, ale nie mam czasu"; "Spieszę się"; "Nie mam nic do powiedzenia" - takie odpowiedzi zdarzało nam się usłyszeć, a udzielający ich dyskwalifikowali się w ten sposób w naszych oczach, jako potencjalni pracownicy biura prasowego.

Były jednak i osoby z wyraźnym powołaniem. Jak pani Elżbieta, która stwierdziła, że od zawsze chciała pracować w takim właśnie charakterze. - Praca w biurze prasowym jest dla mnie idealna. Praca z ludźmi, bycie w samym środku wydarzeń i staranne przekazywanie tego w świat - można powiedzieć, że właśnie o czymś takim marzyłam - opowiadała z entuzjazmem.

Na szansę realizacji tego marzenia czekała jednak aż 30 lat pracy, ostatnio w starostwie powiatowym. - Tak się złożyło, że czas coś zmienić - unikała rozwinięcia tematu, podkreślając jednocześnie, że zawodowe doświadczenia pomogły jej w rozwiązaniu testu: - Dużo rzeczy już wiedziałam z poprzednich zatrudnień, ale i część ustaw wcześniej przejrzałam, żeby odświeżyć wiedzę.

Z wykształcenia specjalistka od... inżynierii budownictwa lądowego, nie obawiała się, że w razie zatrudnienia w ratuszu nie sprosta nowym obowiązkom. - Przecież przez te kilkadziesiąt lat, też robiłam różne rzecz i uważam, że zawsze fajnie jest poznać coś nowego - nie traciła optymizmu.

Urzędnicy wcale nie najlepsi

Za konkurencję miała wielu podobnych sobie - byłych lub obecnych urzędników. W niektórych z góry można było upatrywać faworytów. Jak choćby w panu Piotrze, absolwencie filologii polskiej, ostatnio na podobnym stanowisku w sławieńskim ratuszu. - Podobała mi się ta praca i chciałbym ja wykonywać w Koszalinie - podkreślał tuż po zakończeniu testu.

Jednak już kilka godzin później wiadomo było, że nie ma na nią szans. Do drugiego etapu (rozmowa kwalifikacyjna) dostało się pięć osób - same panie, wśród których znalazła się także niedawna stażystka ratuszowego biura prasowego. - Nikt nie zdobył kompletu 35 punktów, dlatego kwalifikowaliśmy od 28 w górę - poinformował Robert Grabowski, rzecznik ratusza.

Nam do tej granicy zabrakło dwóch oczek - uzbieraliśmy 26 punktów. Chcieliśmy dostać nasz test, by sprawdzić błędy, a przede wszystkim wykorzystać go, do przetestowania wiedzy kilku osób zatrudnionych na eksponowanych stanowiskach w magistracie. Nie było to możliwe. - To są wewnętrzne dokumenty i nie chcemy ich ujawniać, tym bardziej, że niektóre z pytań możemy zechcieć wykorzystać przy kolejnych rekrutacjach - tłumaczy rzecznik.

- W trakcie rozmowy obecny może być wyłącznie kandydat oraz członkowie komisji - uciął z kolei naszą prośbę o zgodę na przysłuchiwanie się drugiemu etapowi selekcji.

Z jego słów wynika, że wszystkie pięć kandydatek wykazało się szeroką wiedzą i wypadło bardzo dobrze. Ostatecznie nie było jednak zaskoczenia - wyścig o etat podinspektora w biurze prasowym (z początkową pensją 2,3 tys. zł brutto) wygrała była stażystka. Podczas półrocznego stażu Aleksandra Chudzik, absolwentka administracji, zajmowała się głównie budżetem obywatelskim. - Teraz dostanie podobne zadania - zapowiada Robert Grabowski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!