Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O wielkim poświęceniu i walce o ludzkie życie. "To bohaterowie oddani sprawie"

Wojciech Kulig
Wojciech Kulig
Koronawirusowa rzeczywistość jest z nami już od ponad roku. Pochłonęła wiele istnień ludzkich, zmieniła życie na całym świecie. O trudnej walce z bardzo groźną chorobą rozmawialiśmy z Jackiem Laską ze Sławna, który niedawno przeszedł COVID-19. Za naszym pośrednictwem kieruje słowa podziękowania dla personelu medycznego z oddziału covidowego w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie.

Koronawirus dotknął mnie w domu. Mój syn, który uprawia sport posiadając licencję sportową nie wiedząc o tym, że jest zakażony przyniósł tę chorobę i bezwiednie zaraził mnie i żonę. Sam zachorował i gorączkował. Od lekarza rodzinnego otrzymaliśmy informację, że ma anginę - zaczyna rozmowę z nami pan Jacek Laska, przypominając wydarzenia mniej więcej z połowy marca tego roku.

- Dostał antybiotyk z szerokim spektrum działania. Niestety, nikt go nie wymazał i nie skierował na wymaz w kierunku COVID-19. W związku z tym brał antybiotyk na anginę, nosząc w domu koronawirusa - zaznacza nasz rozmówca, który kilka lat temu miał poważny wypadek w pracy na budowie. Doznał wówczas złamań kości. Od tamtego czasu inaczej odczuwa zmiany chorobowe. To była również zmyłka, która nie pozwoliła mu odczytać, że jest zakażony.

- Zacząłem odczuwać osłabienie, spadła mi temperatura i słabłem . Nie mogłem wykonywać różnych czynności, będąc i tak w pewnym stopniu ograniczony skutkami wypadku, miałem trudności z koncentracją, zapadałem się w sobie - wspomina.

- W tym wszystkim najgorsze było to, że nikt z nas wówczas nie był wymazany. Jako najstarszy z rodziny zacząłem tracić oddech, ale nie na zasadzie duszności czy kaszlu. Teraz wiem że oddychanie było nie efektywne. Byłem w letargu, wszystkie siły we mnie po prostu wygasły. Byłem niedotleniony. Wirus po cichu mnie pożerał. To niesamowicie podstępna choroba! Miałem trudności z tym aby wziąć do ręki gazetę, projekt czy też dokument i go przeczytać, tak jak to robię w codziennym życiu. Temperatura spadła mi do 35 stopni. Trwało to kilka dni. Pomyślałem , że może to angina, z drugiej strony nie bolało mnie przecież gardło. Byłem zdezorientowany. Przed świętami Wielkiej Nocy moja żona zaczęła gorączkować a była zaszczepiona - opisuje pierwsze tygodnie choroby.

W święta pan Jacek był jeszcze bardziej osłabiony. U jego żony gorączka ustępowała. W Lany Poniedziałek dostał gorączki, co przez całe dotychczasowe życie rzadko mu się zdarzało. Temperatura 38,9 stopni.

- Myśleliśmy co robić dalej. Próbowaliśmy kontaktować się z przychodnią, lecz bez powodzenia. Postanowiłem się skontaktować prywatnie z lekarzem. Powiedziano mi, że muszę natychmiast wykonać test na koronawirusa, a jeśli dostałem gorączki to muszę jechać do szpitala - mówi dalej.

Z gorączką pan Jacek wytrzymał do czwartku. - Myślałem, że walczę z chorobą, ale ja chyba umierałem a postrzeganie świata było zaburzone u nas wszystkich przez tą podstępną chorobę - zaznacza. W tym czasie jego żona przestała gorączkować, a syn wyzdrowiał. Lekarz, kolega pana Jacka, powiedział mu żeby pojechał do szpitala wojewódzkiego, bo na pewno ma zaatakowane płuca. Do Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie zawiozła go żona. Wyszedł po niego lekarz. Stan zdrowia pana Jacka był poważny.

- Nagle, w bardzo krótkim czasie znalazłem się na łóżku, miałem podłączoną maskę do oddychania. Zawieziono mnie na badania, gdzie wykonano tomografię. To było dla mnie niespotykane, to zaangażowanie personelu medycznego i ta szybkość reakcji i działanie lekarzy. Lekarz był jak żołnierz, powiedział mi, że za chwilę będzie wynik wymazu, ale on wie że to COVID bez wyniku, lecz czekamy na niego. Traciłem przytomność i było mi coraz gorzej, ale leki były już mi podawane. Trafiłem na oddział zakaźny. Tam widziałem prawdziwą wojnę o ludzkie życie, w tym o moje. Byłem wówczas przerażony, ale miałem poczucie bezpieczeństwa. To zasługa personelu, który mną się tam zajmował. Nikt ode mnie nie odszedł, oni mnie pilnowali, opiekowali się mną - wspomina.

Wynik testu na koronawirusa tylko potwierdził przypuszczenia lekarza. Po kilku godzinach u pana Jacka udało się zbić temperaturę. - Wydaje mi się, że zacząłem wtedy rozumieć co się dzieje, ale nie czułem się wcale lepiej. W pierwszych czterech dobach dostawałem leki antywirusowe, sterydy, antybiotyki i litry, naprawdę litry kroplówek, osocze wspaniałych anonimowych dawców ozdrowiałych z choroby i wszystko co możliwe - opowiada przekazując bardzo ważne słowa podziękowania dla medyków z Koszalina.

- Chciałbym zaznaczyć, że opieka na oddziale covidowym w Koszalinie jest naprawdę dobra, choć słowo dobra to za mało, jest niesamowicie dobra. Pielęgniarki i pielęgniarze dają z siebie wszystko. Przez te dni, które leżałem na tym oddziale widziałem walkę o każde życie ludzkie. Widziałem płacz personelu i łzy ciekły mi z nimi. Te kobiety i mężczyźni, którzy tam pracują są po prostu archaniołami. Być może trochę wyolbrzymiam, ale w życiu nie spotkałem się w szpitalach z taką opieką. A spędziłem w nich dużo czasu - mówi.

Pracowników oddziału covidowego nazywa anonimowymi bohaterami. - To są po prostu cudowni ludzie. To jest jedyne pocieszenie dla naszej przyszłości, dodaje to otuchy i szansę na dobrą przyszłość naszą i naszych rodaków - mówi sławnianin, który po kilku dniach walki o zdrowie i życie został przeniesiony na inną salę. Jego stan się poprawił.

- Lekarz poinformował mnie w nocy, że przeniosą mnie na inną salę, bo łóżko było potrzebne dla kolejnej osoby, która była w poważnym stanie. Butlę z tlenem ciągnął lekarz, moją butlę z moim tlenem. Bo to jest lekarz . Nigdy tego nie zapomnę - wspomina i dziękuje wszystkim za to, że wyzdrowiał. -Tknęli we mnie i mam nadzieję też w innych ludzi nadzieję w ten kraj, w służbę zdrowia. To ludzie oddani sprawie - dodaje.

Pan Jacek opuścił szpital 17 kwietnia. Dziś, z każdym dniem czuje się coraz lepiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na darlowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto