- Nie wyszło wam z Miastoprojektem...
- W listopadzie mieliśmy ostatnie negocjacje. Wydawało się, że doszliśmy do porozumienia. Miałem nadzieję, że czeka już nas tylko podpisanie umowy i budujemy. Niestety, wróciliśmy do punktu wyjścia. Stwierdziłem, że jeżeli co pół roku mamy zaczynać od początku, to szkoda na to czasu.
- O co konkretnie poszło - o pieniądze? Rozwiązania prawne?
- M.in. chcieli za dużo pieniędzy z racji obsługi inwestycji. Przy koszcie budowy 64 milionów zł, ok. 30 mln zł wynosiłyby dodatkowe koszty, m.in. wynagrodzenie dla biura projektowego, ubezpieczenie inwestycji.
- Jednym słowem, poniósł pan porażkę.
- Nie.
- 6 lat minęło i miasto jest w punkcie wyjścia. Bez projektu, bez wykonawcy.
- Te lata to okres zdobywania doświadczeń. Mamy dziś ogromną wiedzę na temat budowy takich obiektów. Na pewno jest to porażka takiego układu jak partnerstwo publiczno-prywatne (przypomnijmy: miasto miało dać ziemię pod zabudowę przez prywatnego inwestora - dop. red.). Więcej nie dam się na to namówić.
- Może lepiej przyznać się, że nie wyszło i dać sobie spokój z budową aquaparku w Koszalinie?
- Nie ma powodu. Dziś wiemy, jak budować. W ciągu dwóch - trzech miesięcy będzie koncepcja. Następne miesiące i będzie dokumentacja, i jeszcze w tym roku będzie pozwolenie na budowę. Przewaga jest taka, że inwestycja nie będzie zależała od prywatnej firmy, tylko od nas - od Zarządu Obiektów Sportowych, z pełną kontrolą miasta.
- ZOS dźwignie taką inwestycję?
- Tak, przez rok szefowie ZOS zdobyli taką wiedzę, że teraz sami będą mogli prowadzić inwestycję. Jestem przekonany, że dadzą radę.
- A finansowo? ZOS musi wziąć kredyt.
- A to bez znaczenia, kto buduje. Pełne gwarancje finansowe i tak daje miasto.
- Jakie wydatki w związku z tym czekają miasto?
- Wysokość raty kredytu będzie zależała od kosztów inwestycji. Jak ZOS zabraknie pieniędzy, to miasto będzie musiało dołożyć. Wiadomo, że szanse na samofinansowanie inwestycji są niewielkie. Musimy się liczyć, że co roku będzie dopłata do aquaparku, od pół miliona do półtora.
- Nie można tak było od początku?
- Można było. Ale wydawało się, że jednak uda się przy pomocy prywatnego inwestora. Druga sprawa: wchodziliśmy w projekty unijne i chcieliśmy ryzyko finansowe zepchnąć na prywatną firmę i dostać gotowy obiekt. No i wydawało się, że pójdzie szybko.
- Przyzna pan, że to stracone lata?
- Tak, stracone, ale nie zmarnowane. Nie udało się, ale to dlatego, że ścieżka, którą wybraliśmy - jest niedobra.
- Możliwe jest dofinansowanie budowy?
- Może uda nam się zgłosić projekt do Regionalnego Programu Operacyjnego.
- Poda pan kolejny termin rozpoczęcia budowy?
- Cieszyłbym się, gdyby w 2010 roku roboty były w trakcie.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?