Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od Gierka po wolną Polskę

Piotr Polechoński [email protected]
Lata 70, pierwszomajowy  pochód, maszerują  pracownicy koszalińskiej Fabryki Pomocy Naukowych.
Lata 70, pierwszomajowy pochód, maszerują pracownicy koszalińskiej Fabryki Pomocy Naukowych. Archiwum Mieczysława Zieleckiego
Był dyrektorem przez całą epokę. Z tego, co wraz z załogą produkował wcześniej, czy później korzystali wszyscy koszalinianie. Fabryka Pomocy Naukowych - przez lata była jednym z największych zakładów w Koszalinie.
8 marca, czyli Dzień Kobiet (lata 70). Tego dnia panie pracujące w fabryce uczestniczyły w specjalnym spotkaniu, zorganizowanym na ich cześć w zakładowej
8 marca, czyli Dzień Kobiet (lata 70). Tego dnia panie pracujące w fabryce uczestniczyły w specjalnym spotkaniu, zorganizowanym na ich cześć w zakładowej stołówce. Archiwum Mieczysława Zieleckiego

8 marca, czyli Dzień Kobiet (lata 70). Tego dnia panie pracujące w fabryce uczestniczyły w specjalnym spotkaniu, zorganizowanym na ich cześć w zakładowej stołówce.
(fot. Archiwum Mieczysława Zieleckiego)

Mieczysław Zielecki zarządzał Fabryką Pomocy Naukowych w latach 1970 -1994 (przy ulicy Morskiej 54). Jej dyrektorem został w wieku zaledwie 31 lat. Wcześniej pracował między innymi w fabryce mebli. Do Koszalin trafił na przełomie lat 50 i 60, a pochodził z terenów lubelskiego (zanim przyjechał do Koszalina mieszkał w okolicach Sławna).

To był dobry czas dla fabryki
- Tak się złożyło, że obejmując funkcję dyrektora trafiłem na najlepszy czas dla naszej fabryki - opowiada koszalinianin. - Powstawało wtedy bardzo dużo szkół, co było jeszcze pokłosiem ogólnonarodowej akcji budowa tysiąca szkół na tysiąclecie państwa. Innymi słowy pracy było bardzo dużo. Na tyle dużo, że trzeba było dokonać specjalizacji. Takich zakładów jak nasz było w kraju kilkanaście, trzeba było tą produkcję jakoś podzielić. Zapadła więc decyzja, że fabryka w Koszalinie będzie robić głównie szkole i przedszkolne meble: krzesła, biurka, stoliki, regały, szafy i temu podobne rzeczy. No i gdy ruszyliśmy z robotą to w krótkim czasie nasze wyroby zaczęły trafiać nie tylko do wszystkich oświatowych placówek w Koszalinie, ale także do bardzo wielu przedszkoli i szkół w regionie i na terenie całego kraju - opowiada pan Mieczysław.

Autobus w nagrodę od ministra
W latach 70, w czasie największego prosperity, fabryka zatrudniała 380 pracowników. - To była wspaniała załoga. Do tej pory wspominam olbrzymie zaangażowanie tych ludzi i naszą wspólną troskę o nasz zakład. To był nasz drugi dom i zapewniam, że nie ma przesady w tym stwierdzeniu. To wszystko funkcjonowało inaczej niż teraz. Dbano o pracowników i o ich rodziny, przez pewien czas dysponowaliśmy nawet przedszkolem zakładowym A nieco później, bo już w latach 80, mogliśmy podwozić naszych pracowników do pracy niedużym, własnym autobusem. Skąd go wzięliśmy? No, to była nagroda za bardzo dobrą pracę od ministra oświaty - uśmiecha się nasz rozmówca. Dodaje, że to nie oznacza, że tamte czasy były idealne, bo takie nie były.

- Ale też krzywdzącym byłoby stwierdzenie, że w PRLu nikt nie pracował dobrze i wytwarzano same buble o niskiej jakości. To nieprawda. Efektów naszej pracy nigdy się nie wstydziliśmy, bo nie mieliśmy czego. Jakość naszych wyrobów była bardzo wysoka, a recenzentów mieliśmy tysiące. Przecież z naszych mebli korzystało kilka pokoleń przedszkolaków, uczniów, nauczycieli. I w sumie korzysta się z nich ciągle, bo przecież nadal są w użyciu - przypomina. Były dyrektor broni też najbardziej charakterystycznych dla PRL-u imprez z udziałem pracowników: Dnia Kobiet i pierwszomajowych pochodów. - Dziś czasem się z nich kpi i niepotrzebnie wyśmiewa, ale zapewniam, że wtedy to były ważne chwile, aby załoga zintegrowała się jeszcze bardziej. Oczywiście, była ta cała partyjno-polityczna otoczka, ale nikt za bardzo tym się nie przejmował. Najważniejsze było spotkanie ludzi ze sobą, podsumowanie własnej pracy, miłe spędzenie czasu - wylicza koszalinianin.

Fabryka ofiarą demograficznego niżu
Kondycja fabryki zaczęła się pogarszać pod koniec lat 80 i na początku 90. Zamówień było coraz mniej.

- Nie był to jednak efekt transformacji ustrojowej, ale bardziej tych zmian, które zachodziły w społeczeństwie. Po prostu nastąpił niż demograficzny, nowe szkoły nie powstawały, a stare placówki nasyciliśmy swoimi wyborami - opowiada s pan Mieczysław.

Z funkcji dyrektora odszedł w 1994 roku. Dwa lata później Fabryka Pomocy Naukowych, funkcjonująca na dotychczasowych zasadach, przestała istnieć.

Co ciekawe jednak, firma o tej samej nazwie - ale już prywatna - działa w tym samym miejscu do tej pory i dalej wyrabia przedszkolne i szkolne meble. - Ale oczywiście już na zdecydowanie mniejszą skalę, bo zatrudnionych jest tutaj tylko siedem osób. Pomimo to cieszę się, że ktoś kontynuuje nasze tradycje - podkreśla Mieczysław Zielecki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera