Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojcobójca stanął przed sądem w Koszalinie [wideo]

Joanna Krężelewska
Sędzia prezentował narzędzie zbrodni: młotek pożyczony od sąsiada (z lewej). Mniejszy należał do oskarżonego, ale uznał on, że ma  "zbyt luźną główkę".
Sędzia prezentował narzędzie zbrodni: młotek pożyczony od sąsiada (z lewej). Mniejszy należał do oskarżonego, ale uznał on, że ma "zbyt luźną główkę". Joanna Krężelewska
- Biłem, aż krew tryskała na ścianę. Zrobiła mu się dziura w głowie - tak w sądzie w Koszalinie o swoim czynie mówi Zbigniew K., oskarżony o zamordowanie 69-letniego ojca.

Wątpliwości co do winy nie ma. Zbigniew K. od początku przyznawał się do popełnienia makabrycznego czynu. W środę minie dokładnie rok od tragedii. W dwupokojowym mieszkaniu w Wałczu mieszkał Waldemar i Zbigniew. Ojciec i syn. Kłótnie, awantury - to było na porządku dziennym. Powód: Zbigniew stracił pracę, nie dokładał się do czynszu, do jedzenia. Ojciec płacił za wszystko z emerytury. - Miałem dość wyzywania mnie od nierobów i przygłupów. Każdy balon musi kiedyś pęknąć - tak oskarżony tłumaczył w zeznaniach swój motyw.

- Obaj się wyzywali. Do ojca Zbyszek mówił "ty kondomie, naszczać na twój grób nie pójdę, ale zabiję cię i te 25 lat odsiedzę" - zeznawała Danuta B., partnerka zamordowanego 69-latka. Styczniowe popołudnie ubiegłego roku przypominało inne dni. Waldemar spędzał czas ze swoja partnerką, 74-letnią Danutą B. Opiekowała się nim, gotowała mu. Jej syn Bogdan i syn gospodarza, Zbigniew, zasiedli wspólnie do stołu. Na stole pojawiła się wódka, a procenty spotęgowały wzajemne pretensje Waldemara i Zbigniewa. - Ale na trzeźwo też się kłócili - twierdziła Danuta.
Rozzłoszczony Zbigniew wyszedł do swojego pokoju. Potem, jak zeznał, poszedł "na miasto". Wypił więcej wódki i postanowił: - Tak nie mogło już być. Pomyślałem, że muszę zabić ojca. Poszedłem do sąsiada, by pożyczyć młotek. Powiedziałem, że gwoździe będę przybijać - opisywał. Swojego młotka nie użył, bo jak tłumaczył w prokuraturze, miał on "zbyt luźną główkę".

Kiedy wrócił do mieszkania, Danuta i Waldemar spali. Zbigniew K. podszedł do ojca i zadał - jak twierdzi biegły medycyny sądowej - przynajmniej cztery ciosy młotkiem w głowę. - Krew trysnęła na Danutę i na ścianę - zeznawał oskarżony. Gdy był już pewny, że ojca zabił, wyszedł na podwórko. W śniegu umył młotek i dłonie. Oddał narzędzie zbrodni nieświadomemu sąsiadowi. Zadzwonił do brata i powiedział, co zrobił. Wrócił do mieszkania i zadzwonił na pogotowie, mówiąc, że zabił ojca.

Biegli po obserwacji psychiatrycznej orzekli, że oskarżony nie działał w stanie ograniczonej zdolności rozpoznania swoich czynów. W przeszłości Zbigniew K. usłyszał już jeden wyrok - za znęcanie psychiczne i fizyczne na ojcu, co jednak nie odwiodło go od morderstwa. Dziś podchodzi do tematu nader lekko. - Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że trochę źle się stało... Żeby o tym nie myśleć nałogowo czytam książki w areszcie - powiedział.

W mowie końcowej prokurator Michał Radzik zażądał dla Zbigniewa K. kary 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok zapadnie w czwartek.

Oskarżonemu Zbigniewowi K. za zabójstwo ojca grozi nie mniej niż 8 lat za kratami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!