Andrzej Bejnarowicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, złożył zawiadomienie do kołobrzeskiej prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodzi o oszustwo, do jakiego miało dojść w kasie przy wejściu na basen i lodowisko. Pracujący tam ludzie według szefostwa MOSiR-u mieli przywłaszczyć sobie część pieniędzy z biletów.
Ile? Tego dokładnie nie wiadomo. W rozmowach na ten temat padają kwoty bardzo rozbieżne - od kilku do kilkuset tysięcy złotych. Dlaczego? Bo nie wiadomo, od kiedy miałby trwać cały proceder.
Oszustwo miało polegać na usuwaniu z komputerowego sytemu kasowego danych o części wejść na basen lub lodowisko.
Sam system działa w ten sposób, że aby wejść na basen (lub lodowisko), trzeba do czytnika przyłożyć kartę, którą dostajemy w kasie po zapłaceniu za bilet. Dzięki temu informacja o każdej wchodzącej osobie wyświetla się automatycznie na monitorze w kasach i jest rejestrowana w systemie. Podejrzani przez władze MOSiR-u pracownicy mieli znaleźć sposób na to, by w systemie nie pozostawał ślad po wchodzących.
- Przez kilka dni przed złożeniem zawiadomienia do prokuratury monitorowaliśmy z operatorem system kasowy - mówi Andrzej Bejnarowicz.
- Gdy upewniliśmy się, że coś jest nie tak, poprosiłem pracowników o wyjaśnienia. To, co mieli do powiedzenia, nie satysfakcjonowało mnie. Dlatego teraz bada sprawę prokuratura.
Zawiadomienie wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu w środę.
- Jest bardzo ogólne, dlatego na początek będziemy musieli przesłuchać dyrektora MOSiR-u - wyjaśnia prokurator Adam Kuc.
- Musimy uzyskać szczegółowe informacje co do wysokości szkody, tego, kto mógł ją spowodować i w celu uzupełnia dokumentacji. Dopiero wtedy zdecydujemy, czy wszczynać postępowanie.
Podejrzenie padło na trzech pracowników zatrudnionych "na kasie" na umowę o pracę na czas nieokreślony. Jeden z nich ma długi staż, pozostała dwójka pracuje od kilku lat. Wszyscy zostali odsunięci od swoich dotychczasowych obowiązków i na trzy miesiące skierowani do prac porządkowo-konserwatorskich.
W sprawę ma być zamieszany także jeden pracownik, który miał umowę na czas określony i kolejnych dwóch zatrudnionych na umowę zlecenie. Ci już stracili pracę. Wszyscy nie zgadzają się z podejrzeniami.
- Pracowaliśmy z systemem kasowym tak, jak nas tego nauczyła firma, która go wprowadzała. Wszyscy o tym wiedzieli i wszyscy tak robili. Nasza praca zresztą była cały czas widoczna na podglądzie w biurze. W każdej chwili mógł ktoś przyjść i spytać, co się dzieje. Nikt do tej pory nie miał zastrzeżeń - powiedział nam jeden z pracowników.
Mężczyzna nie chciał wypowiadać się oficjalnie ani ujawniać nazwiska, dopóki nie skontaktuje się ze swoim prawnikiem.
Jeżeli podejrzenia się potwierdzą, pracownikom MOSiR-u "za przywłaszczenie powierzonego mienia" grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?