Otwarte kosze na śmieci w mieście blisko morza to kiepski pomysł

- Mówi się, że wieje jak w Kieleckiem. Również nasze miasto może inspirować do tworzenia powiedzeń o sile wiatru – zauważa pani Aleksandra, mieszkanka Koszalina. - Z pewnością przynajmniej część osób decydujących o gospodarowaniu odpadami w Koszalinie doświadczyła, jak silnie i często traktuje nas wiatr. Dlaczego zatem nie może być to jedna z przesłanek przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych, dotyczących przyulicznych koszy na śmieci? - pyta koszalinianka.

Pytanie ilustruje konkretnym przykładem z ostatniego weekendu. Spacer ulicą Wenedów. Z kilku przepełnionych koszy na śmieci wiatr wywiał nieczystości. Worki z psimi odchodami, puszki, papiery, butelki, opakowania po napojach – śmieci wylądowały na trawnikach. A potem dalej i dalej… Ani to estetyczne, ani bezpieczne. - Dlaczego nie można montować koszy z klapą, które ograniczą ten problem? A może trzeba rozważyć częstsze ich opróżnianie? - dopytuje czytelniczka.

My pytamy o to w Urzędzie Miejskim. W Koszalinie jest 1315 koszy ulicznych, a opiekuje się nimi Zarząd Dróg i Transportu. Od lokalizacji zależy, jak często są opróżniane. Niektóre codziennie, albo niemal codziennie, jak między innymi te przy ul. 1 Maja, Asnyka, Głowackiego, Kaszubskiej, Jana z Kolna, czy Dworcowej. Inne, z których mieszkańcy korzystają rzadziej, są opróżniane dwa, trzy razy w tygodniu. Wskazane przez czytelniczkę kosze przy ul. Wenedów – dokładnie dwa razy w tygodniu. Czy ktoś weryfikuje, czy trzeba wprowadzić zmiany w częstotliwości wywożenia śmieci?

- Oczywiście. Wiemy, że problem istnieje, ale znamy również jego przyczynę – odpowiada Robert Grabowski, rzecznik koszalińskiego magistratu. - Przyuliczne kosze w wielu miejscach miasta stały się śmietnikami na odpady bytowe. Trafiają do nich odpady komunalne, a nie drobne śmieci, wrzucane przez przechodniów. Robią tak mieszkańcy, którzy nie znają systemu opłat za gospodarowanie odpadami oraz osoby wynajmujące mieszkania. Zarząd Dróg i Transportu, korzystając z informacji Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, współpracuje w tym zakresie ze Strażą Miejską. Strażnicy instalują fotopułapki.

Urządzenia te uwieczniają osoby, dla których uliczne kosze nie różnią się niczym od osłon czy kontenerów na śmieci.

Walka z procederem podrzucania śmieci z pewnością nie będzie „wojną błyskawiczną”. Czy można rozwiązać problem z bałaganem na osiedlowych trawnikach, wybierając zamknięte modele koszy? Otóż można. I tak też będzie. Te otwarte z czasem mają zniknąć z miasta. 24 lutego do Wydziału Inwestycji Urzędu Miejskiego i Działu Inwestycji Zarządu Dróg i Transportu trafiły wytyczne, które będą uwzględnione przy projektowaniu i realizacji nowych inwestycji.

- Wśród nich jest nowy wzór kosza ulicznego o pojemności minimum 60 litrów. Przy każdej nowej inwestycji, przy okazji remontów, projektowania i modernizowania urządzeń, będą się pojawiały nowe kosze, które osłonią odpady przed wiatrem oraz uniemożliwią ptakom wybierania ich zawartości – wskazał Robert Grabowski.