MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pamięć bez agresji

Rozmawiał: Michał Kowalski
Rozmowa ze Stanisławem Grabką, prezesem Zarządu Okręgowego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Słupsku

- Co pan robił 1 września 1939 roku?
- Miałem 9 lat. Mieszkałem z rodziną w Szydłowie w województwie kieleckim. Patrzyłem, jak niemieckie samoloty bombardują pobliski most.

- Jak pan się czuł?
- Te wszystkie obrazy mam w głowie do dzisiaj. Byłem już na to przygotowany. Atmosfera przed 1 września była bardzo napięta. Razem z chłopakami biegaliśmy do znajomego policjanta zobaczyć nowy odbiornik słuchawkowy. Tam słuchaliśmy komunikatów przedwojennych w bardzo ostrym tonie.

- Przyszli Niemcy i...?
- Wrażenie było strasznie przygnębiające. Zwłaszcza że w pobliskich lasach otoczyli i rozbroili dwa pułki wojska, świeżo przygotowanego do walki. Ludzie z mojej miejscowości poszli później po sprzęt, który zostawili żołnierze. Szczególnie po koce, po leki. Zabrali także konie pociągowe. Później przyszli Niemcy i kazali wszystko oddać pod karą śmierci. Oddawaliśmy, bo wszyscy się bali. A jeszcze konie miały wypalone żelazem znaki identyfikacyjne. Nikt ich nie trzymał. To były piękne polskie konie. Wszystko trzeba było odprowadzić.

- Później aresztowano pana ojca.
- Tak. Nie podpasował Niemcom politycznie. Trafił do więzienia. Baliśmy się o niego okrutnie. A ten sześć miesięcy później z więzienia uciekł i poszedł w lasy do Batalionów Chłopskich. W partyzantce walczył już do końca wojny. Zresztą dla nas skończyła się ona w zasadzie w lipcu 1944 roku, bo na nasze tereny weszła Armia Czerwona. Później okazało się, że tylko na chwilę, bo ziemie te odbili Niemcy. Rosjanie weszli z powrotem dopiero w styczniu 1945 roku.

- Pan widział wojnę i jej okropieństwa. Opowiadał mi pan, jak Niemcy spalili żywcem w domu majora Wojska Polskiego z rodziną. To wszystko działo się w pańskiej miejscowości. Popiera pan współczesną - według jednych "agresywną", według innych "twardą" - politykę rządu Jarosława Kaczyńskiego wobec Niemiec?
- Dla dobra państwa powinniśmy prowadzić politykę ugody. W końcu Niemcy to nasz sąsiad. Tyle lat już minęło, różnie polityka z nimi nam się układała, jednak oni są gospodarczo bardzo rozwinięci. Powinniśmy korzystać ze wszystkiego, co mają, a nie chować się za jakąś tarczą.

- A jak pan patrzy na roszczenia niemieckie, które są przecież bardzo głośno artykułowane?
- To już jest tylko przecież kwestia jednego związku, który ma coraz mniej członków, a nie więcej. Z drugiej strony ile wycierpieli się Polacy - gdynianie i gdańszczanie. My przecież ponieśliśmy największe koszty tej całej wojny. Nie można o tym zapominać.

- Więc trzeba trzymać argument o naszych kosztach w razie gdyby strona niemiecka zbyt głośno domagała się odszkodowań?
- Ja byłbym za tym, co zrobili biskupi polscy i niemieccy. Jak powiedzieli "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie". To było wspaniałe. W tym duchu powinny się rozwijać nasze wzajemne stosunki. Zwłaszcza że przecież już od przyszłego roku będą otwarte wszystkie granice. I co, mamy się nastawiać ostro do Niemców w czasach, jak nawet nie będzie celników na granicach? Każda agresja powoduje tylko większe konflikty. Wszyscy powinni o tym pamiętać. Wydaje mi się jednak, że to wszystko będzie się działo do czasu, aż moje pokolenie odejdzie.

- To znaczy?
- Młodzi ludzie patrzą na to wszystko inaczej. Nie mają takiego bagażu doświadczeń jak my. My jesteśmy podzieleni, a młodzi odczuwają same plusy płynące z Unii Europejskiej. Polak ma coś w sobie takiego, że wiele rzeczy musi odczuć na własnej skórze, doświadczalnie. I tak się właśnie stało. Nawet najbardziej sceptyczni rolnicy chwalą sobie dzisiaj Unię.

- Polska nie powinna więc podnosić argumentu odszkodowań wojennych?
- Przecież tego, co się stało, nigdy nie da się wyliczyć co do grosza. To jest po prostu niemożliwe. Pewne zaszłości są nie do odwrócenia, bo przecież z pewnych pieniędzy zrezygnowaliśmy w socjalizmie. Trudno więc podchodzić do Niemców na takiej zasadzie, że raz z czegoś rezygnujemy, a za chwilę znów chcemy. Trzeba też pamiętać, że nie wszyscy Niemcy byli faszystami, tam byli też porządni ludzie. Nie można po tylu latach obciążać całego narodu za to, co wtedy się działo.

- Może takie nastawienie do Niemców jest spowodowane tym, że przez lata całe pokolenie kombatantów nie było po prostu docenione?
- Faktem jest, że polityka rządu Kaczyńskiego przywróciła wiele dyskusji o historii. Mamy Muzeum Powstania Warszawskiego, które nie mogło zaistnieć przecież przez ostatnich kilkadziesiąt lat. To jest bardzo dobre. Powinniśmy więcej mówić o historii, o tym, co było. Przecież niedługo nasze pokolenie wymrze.
Ilu ludzi przyjdzie na uroczystości związane z wybuchem wojny? W ilu prywatnych domach zostaną powieszone polskie flagi? Ilu młodych wie, co się stało 1 września 1939 roku? Musimy pielęgnować pamięć i patriotyzm, ale bez agresji, bo ona nikomu nie jest potrzebna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!