MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przez biuro w piwnicy płynie strumyk

Artur Matyszczyk 0 68 324 88 20 [email protected]
- Ta piwnica bardziej się nadaje, do przetrzymywania węgla - nie owija w bawełnę Barbara Strzeszyńska.
- Ta piwnica bardziej się nadaje, do przetrzymywania węgla - nie owija w bawełnę Barbara Strzeszyńska. fot. Mariusz Kapała
- Żaden prezydent nas tak nie potraktował. A przeżyłam siedem kadencji - skarży się szefowa Dromadera. Stowarzyszenie pomagające alkoholików wylądowało w... podmokłej piwnicy.

Konflikt między stowarzyszeniami wspierającymi chorych na alkoholizm a władzami miasta ciągnie się od ponad roku. Wszystko zaczęło się od informacji, że w willi przy ul. Sienkiewicza 10 może się osiedlić kontrwywiad. To wtedy rozpoczęły się dyskusje o ewentualnych przenosinach z tego obiektu stowarzyszeń a także pełnomocnika ds. rozwiązywania problemów alkoholowych. W końcu plany urzeczywistniły się. A wyprowadzkę przyspieszył nieoczekiwany wypadek. Dach zabytkowej willi urwał się. Ci, którzy pracowali w obiekcie, musieli się wynieść. Pełnomocnik wylądował przy ul. Dworcowej (dawny budynek klubowy ZKŻ-u). Stowarzyszenia przy ul. Drzewnej. W piwnicy poradni psychologicznej.

Sytuacja dramatyczna

- Mamy dramatyczną sytuację - w głosie szefowej Dromadera Barbary Strzeszyńskiej żal miesza się wściekłością. - Przeżyłam siedem kadencji. Żaden prezydent nas nie potraktował tak, jak Janusz Kubicki. Przecież tu w piwnicy płynie strumyk!

Uczuciom Strzeszyńskiej trudno się dziwić. Wszak miejsce, w którym wylądowało jej stowarzyszenie faktycznie jest... podmokłe. - To może niech prezydent da je wędkarzom - śmieje się przez łzy Strzeszyńska, która na ostatniej sesji miejskiej rady wylewała swoje żale tuż przed północą. - Domagam się od prezydenta jasnej odpowiedzi, czy chociaż da pieniądze na adaptację pomieszczeń. Bo już jest październik. Idzie zima. W takich warunkach, jakie są, nie da się pracować.

Szefową stowarzyszenia popiera radny PiS-u Jacek Budziński. Ma pomysł na rozwiązanie konfliktu.

Najlepsze, co mamy

- Są szkoły projektowane na 600 dzieci. Tymczasem uczy się w nich mniej osób. Zróbmy przegląd i wykorzystajmy pomieszczenia, oddając do użytku stowarzyszeniom. Żeby rozeznać sytuację, wystarczy w placówkach edukacyjnych zrobić ankietę wśród dyrektorów - proponuje rozsądnie Budziński.

Co na to władze miasta? - Udostępniliśmy najlepsze lokale, jakie mamy - rozkłada ręce szef prezydenckiego gabinetu Tomasz Nesterowicz. - To nie jest tajemnicą, że nawet urząd ma problemy lokalowe. W mieście jest wiele stowarzyszeń, które w ogóle nie mają siedziby.
Nesterowicz krytycznie odniósł się także do pomysłu Budzińskiego. - Takie rozważania można prowadzić. Ale od razu rodzi się pytanie: co na to rodzice szkół, do których przenieślibyśmy stowarzyszenia. A skoro radny Budziński jest tak zaangażowany w pomoc stowarzyszeniom, to może przenieśmy je do liceum numer 3, w którym uczy? - odbija piłeczkę Nesterowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska