Elżbieta Kosińska ze Starego Wierzchowa koło Szczecinka wychowuje z mężem trójkę niepełnosprawnych dzieci. Od niedawna sama zmaga się z chorobą nowotworową i pilnie potrzebuje pomocy.
- Naprawdę muszę ratować siebie i dzieci - mówi.
Wraz z mężem utrzymuje się - a raczej próbuje się utrzymywać - z niewielkiego gospodarstwa rolnego i stadka krów. - Sprzedajemy mleko, dopłaty unijne idą na spłatę rat za zakup ziemi od Agencji Nieruchomości Rolnych - dodaje. - Funkcjonujemy właściwe tylko dzięki pożyczkom i tego, co podarują nam ludzie. A to łóżko, a to ubranie lub buty...
Państwo Kosińscy mają troje dzieci - 19 i 18-letnich synów z orzeczonym znacznym stopniem niepełnosprawności. Obaj są niesamodzielni i wymagają stałej opieki. Także 17-letnia córka ma orzeczony stopień niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym, do niedawna nawet się uczyła, miała nauczanie indywidualne. Teraz nie wiadomo, co będzie z nauką, bo - także z uwagi na stan zdrowia matki - musiała ją przerwać.
Pani Elżbieta walczy bowiem od niedawna z nowotworem płuc. Czeka ją długa, wyczerpująca - a także kosztowna - kuracja. Aby wykupić ostatnio leki ratujące życie jej mąż musiał zaciągnąć kolejną pożyczkę.
- Nie proszę o wiele, ale naprawdę czuję, że o nas zapomniano - nasza rozmówczyni mówi, że na starszego syna nie otrzymuje żadnych świadczeń. Na średniego ma przyznany zasiłek pielęgnacyjny i rentę socjalną. Nie sposób z tego zapewnić właściwej opieki, nie mówiąc już o rehabilitacji.
- Po wizycie u wójta gminy Szczecinek przed świętami przyjechał kierownik opieki społecznej przywożąc 10 kilogramów cukru i tysiąc złotych zasiłku celowego - mówi pani Elżbieta. - Z końcem roku skończył się także zasiłek po 240 zł miesięcznie i teraz nie wiem, czy go dostanę. Brakuje nam na wszystko. Zresztą nie chodzi o doraźną pomoc, która dziś jest, a jutro jej nie ma, bo zależy od widzimisię urzędnika. Chciałam otrzymać jakiejś stałe wsparcie, może pomoc przy wyremontowaniu pokoju dla synów, ale przede wszystkim łazienki, w której można byłoby ich umyć pod prysznicem. Wójt to mi zresztą obiecał.
Pani Elżbieta nie ukrywa swojego rozgoryczenia, bo widzi, że rodziny, które specjalnie się nie starają, a nadużywają alkoholu, taką pomoc z gminy dostają. - Chyba sama zacznę pić, to wtedy też będę się kwalifikować - dodaje.
- Znam sytuację państwa Kosińskich, ale mamy rodziny, które są w równie dramatycznym położeniu, a oni radzą sobie jeszcze nie najgorzej - mówi wójt gminy wiejskiej Szczecinek Janusz Babiński. - Z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej otrzymuje takie wsparcie, na jakie nas stać. Obiecuję jednak, że po interwencji gazety jeszcze raz GOPS wyśle tam swoich pracowników socjalnych, a także kierownika, aby rozpoznał, jakie są możliwości udzielenia tej rodzinie bardziej wymiernej i stałej pomocy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?