Pańska kampania wyborcza była szczególna, bo nieczęsto się zdarza, aby kandydat na wójta czy burmistrza nie miał rywala. Czy jednak nie lepiej jest, gdy wyborcy mogą skonfrontować różne programy i wizje rozwoju gminy?
Nie ukrywam, że widoczne są głosy niezadowolenia, czy oczekiwań znacznie większych niż były do tej pory. To naturalne i dobrze, że tak jest, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nawet nie da się porównać nakładów inwestycyjnych, jakich dokonaliśmy i wciąż dokonujemy w porównaniu z poprzednimi kadencjami. Zresztą nie tylko z uwagi na wysokość tych nakładów, ale także na okoliczności, jakie mieliśmy wówczas, a jakie w tej kadencji. Przejąłem skromny budżet, zadłużenie i program naprawczy... Szansą okazał się dostęp do pieniędzy rządowych, a z drugiej strony była dla nas wyzwaniem odziedziczona skala potrzeb, a później skala realizowanych inwestycji i zadań których się podejmowaliśmy. Przez ostatnie 5 lat wykonaliśmy ogrom pracy. Nie pamiętam takiej ilości wykonanej pracy co najmniej od 15 lat, a więc od czasu kiedy zdecydowałem się na pracę urzędnika w naszej gminie. Z jednej strony konkurencja sprzyja, także w rządzeniu. Przyznam, że chwalenie się nie jest moją mocną stroną, o tym co robimy staramy się informować na bieżąco. Zwyczajnie, a w każdej miejscowości staraliśmy się jakieś prace wykonać, więc mieszkańcy z innych miejscowości niekoniecznie musieli o tym wiedzieć, więc informowaliśmy wszystkich, bo w pracy nie ustawaliśmy, z drugiej strony nie sposób było i jest zrobić wszystko w jednym czasie, przy tak ogromnej skali potrzeb i oczekiwań a jednocześnie bardzo ograniczonym możliwościom.
Ale spotykał się Pan z mieszkańcami i w kampanii wyborczej.
Kampania była faktycznie dziwna, bo jednak musiała się odbyć mimo braku kontrkandydata (wybory – bardziej w formie plebiscytu jednak - się odbywają i kandydat musi uzyskać więcej głosów na tak niż na nie – red.), bo bez rywala i konkurencji. Była więc niezwykle spokojna, tym nie mniej nie wyobrażałem sobie jej bez rozmów i spotkań z mieszkańcami, chociażby po to żeby wysłuchać słów krytyki i oczekiwań.
Nie mogę nie spytać o wciąż, póki co obowiązujące uregulowania, które do dwóch kadencji ograniczają rządy wójta czy burmistrza. Więc – o ile się nic nie zmieni – to byłaby Pańska ostatnia kadencja.
Myślę, że jest to ograniczenie. Jeżeli ktoś się czuje na siłach, a ma poparcie i zaufanie społeczne mieszkańców, to czemuż nie mógłby ubiegać się o mandat kolejny raz? Tak naprawdę to mieszkańcy weryfikują nasze dokonania i działalność i to im powinno się pozostawić ten wybór.
Pamiętam, że przed wyborami snuł Pan ogólną wizję rozwoju gminy m.in. w kierunku ściągania nowych mieszkańców, Grzmiąca i okolice miałyby się stać zapleczem, sypialnią Szczecinka czy Koszalina spiętych S11 co dojazd do pracy znacznie skróci. To wciąż aktualne?
Chciałbym, aby w gminie Grzmiąca dobrze się mieszkało i żyło. Zarówno dawnym, jak i nowym mieszkańcom. Aby warunki były dobre lub przyzwoite i na miarę czasów, w jakich żyjemy. Abyśmy nie ciągnęli się daleko za peletonem, używając sportowych porównań, a starali się go gonić i doganiać. Chociażby jakością dróg, tak ważnych w kontekście tego co pan przypomniał. Oczywiście nie da się położyć wszystkiego na jedną kartę i zainwestować tylko w drogi, bo gmina ma wiele potrzeb, a drogami tranzytowymi u nas akurat zarządza województwo. Ale tam gdzie my jesteśmy właścicielami, robimy co w naszej mocy. Niebawem ruszamy z pakietem inwestycji drogowych za około 8 mln zł. A potrzeb jest wiele, musimy naprawiać, budować i remontować. Chodzi mi o zrównoważony rozwój gminy w każdej dziedzinie. Zwieńczeniem tej kadencji na pewno byłoby nowe przedszkole, ale to ogromne wyzwanie i bez funduszy zewnętrznych ani rusz.
Tragedia w Połtawie. 41 ofiar po rosyjskim ataku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?