Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piątka Kaczyńskiego będzie nas wszystkich drogo kosztować. Ile zapłacimy za wszystkie obietnice PiS-u?

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
Ile będzie kosztować "piątka Kaczyńskiego"?
Ile będzie kosztować "piątka Kaczyńskiego"? Marek Szawdyn
Koszt "Piątki Kaczyńskiego" jest oceniany na więcej niż ocenia rząd, a zamiast nadwyżki w budżecie może być on sporo na minusie. Ile podatnicy zapłacą za obietnice złożone przez Prawo i Sprawiedliwość? Sprawdźcie!

Koszt "piątki Kaczyńskiego"

Rząd potrzebuje pieniędzy, by sfinansować obietnice prezesa PiS . Słynna „Piątka Kaczyńskiego” obejmuje: 500 plus na pierwsze dziecko, „trzynastkę” dla emerytów, likwidację PIT dla osób do 26. roku życia, PIT pracowniczy obniżony do 17 proc. i przywrócenie lokalnych połączeń autobusowych. Koszt tego programu rząd wyliczył na 42 mld złotych.

Piątka Kaczyńskiego

Rząd potrzebuje pieniędzy w budżecie, by sfinansować obietnice złożone w ramach "piątki Kaczyńskiego". Przypomnijmy, co wchodzi w jej skład:

  • 500 plus na pierwsze dziecko,
  • "trzynastka" dla emerytów,
  • likwidacja PIT dla osób do 26. roku życia,
  • PIT pracowniczy obniżony do 17 proc.,
  • przywrócenie lokalnych połączeń autobusowych.

Autobusy PKS pojadą później, nie ma pieniędzy

Cytowani przez Money.pl, ekonomiści PKO BP szacują koszty obietnic na więcej niż rząd: 45 mld zł. Mimo tego oceniają, że realizacja pakietu nie pociągnie konieczności nowelizacji tegorocznego budżetu, natomiast w przyszłym roku doprowadzi do zbliżenia deficytu w relacji do PKB w pobliże granicznej bariery 3 proc. A to grozi rozpoczęciem przez Komisję Europejską tzw. procedury nadmiernego deficytu. Na problem znaczącego wzrostu deficytu zwróciła uwagę także agencja ratingowa Fitch, która przypomina, że w ubiegym roku deficyt wynosił zaledwie 0,5 proc. PKB. To oznacza 5-krotny wzrost w 2 lata.

Tymczasem Zbigniew Kuźmiuk z PiS oznajmił na antenie Polsat News, że jeden z elementów tzw. piątki Kaczyńskiego - przywracanie połączeń PKS - rozpocznie się z opóźnieniem, a nie, jak zapowiadono w lipcu. Pieniądze przeznaczone na program będą w tym roku ponad dwa razy mniejsze niż zapowiadała partia. - Nie ma takiej technicznej możliwości - przyznał członek PiS.

Dyskusja o definitywnej likwidacji OFE, trzynastkach dla emerytów i 500+ na pierwsze dziecko zupełnie odwróciła uwagę od tego, co jest najważniejsze. Skąd rząd weźmie pieniądze na sfinansowanie kolejnych obietnic? - Zapłacimy wszyscy i jeszcze może zabraknąć, bo cudów, po prostu, nie ma - podkreślają nasi eksperci.

Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów twierdzi, że to Teresa Czerwińska, która w każdej chwili może przestać być ministrem finansów, wymusiła na Prawie i Sprawiedliwości, by zrezygnowało z pomysłu 13 emerytury każdego roku i w efekcie seniorzy dostaną ją jednorazowo. W końcu to minister finansów odpowiada za budżet państwa.

Prezes się ugiął pod presją minister finansów

- Jarosław Kaczyński ugiął się pod jej presją, choć nie było to jemu za bardzo na rękę. Trzynasta emerytura (1100 zł brutto, 888 zł netto - red.) stała się zwykłą łapówką przed wyborami. Trzeba jednak przyznać, że uczciwie jest dziś powiedzieć ludziom, że trzynastka będzie tylko raz, a nie ogłosić to po wyborach - uważa prof. Gomułka i liczy, skąd rząd weźmie pieniądze na realizację "Piątki Kaczyńskiego". Koszt wypłaty jednorazowych świadczeń to 10,8 mld zł z budżetu państwa.

Ekonomista BCC ocenia, że rząd mógł np. przenieść 162 mld zł z OFE do Funduszu Rezerwy i wtedy by miał łatwy dostęp do pieniędzy, ale tego nie zrobił: wymyślił co innego, czyli 15 proc. opłatę przekształceniową od pieniędzy z OFE. W dwa lata zasili ona budżet państwa kwotą 20 mld zł. Zabieg tłumaczy się, że przyszli emeryci teraz zapłacą podatek, zamiast w przyszłości, gdy będą wypłacać swoje oszczędności. Rząd mówi: "przesuwamy podatek w czasie". Oczywiście, teraz Polacy zdecydują czy wybiorą ZUS czy IKE. Jeśli ZUS i pewnie w tym kierunku pójdzie polityczna narracja, to będzie kolejna pomoc dla budżetu, z którego w tej sytuacji będzie można przekazywać mniej pieniędzy.

Rząd wrócił również do pomysłu zniesienia limitu składek na ZUS. Przepis mówi, że roczna podstawa składek nie może być wyższa niż 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia. W tym roku jest to 142 950 zł - powyżej tej sumy najlepiej opłacani pracownicy nie uiszczają składek. Rząd chce znieść limit 30-krotności. To może oznaczać, że w przyszłym roku nawet 350 tys. najbogatszych zapłaci nawet kilkukrotnie wyższe składki niż dziś.

- Jednak do budżetu wpłynie dodatkowo 5-7 mld z rocznie - uważa prof. Gomułka. - Kolejne pieniądze, kilka miliardów rocznie, rząd zyska z 3 procentowej podwyżki od 2020 roku akcyzy na alkohol i papierosy. Coraz częściej mówi się również o uszczelnieniach w PIT, ale dziś to jeszcze zbyt tajemnicza historia.

Były wiceminister finansów zwraca uwagę, że na razie mamy dobrą koniunkturę, PKB rośnie, dochody z VAT także: - Jednak sytuacja może się zmienić, gdy nastąpi spowolnienie, a wtedy rząd będzie musiał dalej szukać pieniędzy.

- Obecnie podejmuje nowe inicjatywy zmierzające do podwyższenia transferów kierowanych do różnych grup społecznych, których cel ma charakter polityczno - wyborczy - komentuje dr Czesław Giryn, ekspert ekonomiczny Nadwiślańskiego Związku Pracodawców Lewiatan. - Oponenci rządu uważają, że obietnice złożone przez czołowych przedstawicieli władz, Jarosława Kaczyńskiego iMorawieckiego, sfinansowane zostaną z podwyższenia różnego rodzaju obciążeń, a wśród nich wspomnianymi kosztami manipulacyjnymi ze likwidowanych OFE, podwyżką akcyzy na papierosy i alkohol, likwidacją limitu składek na ZUS itd. Te obciążenia nazwano "nową dziesiątką Kaczyńskiego".

Rząd zapowiada jednak także obniżki niektórych podatków, jak m.in. PIT do 17 proc. (obecnie 18 proc.), wyższe koszty uzyskania przychodów czy wprowadzenie zerowego PIT dla młodych, tylko tych na etacie, choć wcześniej była mowa o wszystkich pracujących do 26 roku życia, czyli m.in. o prowadzących jednoosobowe firmy.

- Każda obniżka podatków jest pożądana, ale te mają charakter propagandowy, ich efekt będzie iluzoryczny. Obniżenie stawki PIT do 17 proc. dotyczy niewielkiej grupy podatników. Podwyższenie kosztów uzyskania przychodów to zysk zaledwie ok. 25 zł miesięcznie. Z kolei ryzykujemy, że młodzi do 26 roku, potencjalni przedsiębiorcy, zadecydują, że znacznie bezpieczniejsza jest nieopodatkowana praca na etacie, niż ryzyko zakładania własnej firmy. Aby komuś coś dać, trzeba innemu zabrać . Rząd nie ma własnych pieniędzy. Ma tylko to, co uzyska od społeczeństwa lub pożyczy, ale to ostatnie oznacza obciążenie przyszłych pokoleń - komentuje Giryn.

Budżet to pieniądze Polaków

- Budżet to wyłącznie pieniądze obywateli - podkreśla Andrzej Sadowski, ekspert Centrum im. A. Smitha. - "Piątka Kaczyńskiego" zwróci je społeczeństwu. Rząd tak bardzo troszczy się o oszczędności Polaków na emeryturę, dlatego proponuje m.in.Planyłowe. A mógłby bardziej zadbać o portfele obywateli likwidując podatek Belki. Gdyby zaś zrezygnował z VAT-u, jak to zrobił rząd Rumunii, ceny w sklepach nie byłyby aż tak wysokie. Bo często jest u nas drożej niż w krajach ze strefy euro. "Piątka Kaczyńskiego" to kiełbasa wyborcza.

- Część rządu ma problem z nowymi zapowiedziami PiS - twierdzi ekonomista Marek Zuber. - A dokładnie ma go minister finansów. Codziennie jakieś medium informuje, że podaje się do dymisji i tego samego dnia ktoś z rządu zaprzecza. Nie da się wykazać, że można sfinansować obietnice bez nałożenia nowych obciążeń, albo bez dodatkowego zadłużania się. Zaklinanie rzeczywistości nie wystarczy. Rząd chwali się zwiększaniem ściągalności podatków. Co prawda nie lubię, jak się ktoś chwali, ale jakieś podstawy ku temu, rzeczywiście, są. 17 mld, może nawet 20 mld zł rocznie w porównaniu z rokiem 2015, nie da się tego dokładnie policzyć, to jest coś. Jednak 17 mld czy 20 mld, ile by nie było, nie wystarczą do sfinansowania tego, co już zostało zrealizowane, nie mówiąc o nowych koncepcjach.

Marek Zuber: "Dobrze, że rząd, a przede wszystkim jego szef, zaczęli mówić konkretnie. Nie kombinować, tworzyć fantastyczne teorie, udowadniać, że oto dzięki zwalczeniu mafii vatowskich będą pieniądze na wszystko i jeszcze sporo zostanie. Nie zostanie, bo cudów nie ma. Morawiecki na jednym ze spotkań powiedział wprost, że w związku z realizacją „Piątki Kaczyńskiego” trzeba będzie zwiększyć deficyt sektora finansów publicznych i że może uda się nie przekroczyć 3 proc. PKB. Zresztą, to nieprzekroczenie ma nie wynikać z twardych zasad kontroli narastania długu tylko z tego, że Unia Europejska tego nie chce, a my jesteśmy, jak stwierdził premier, „dobrym krajem członkowskim”, czyli nie przekroczymy tylko dlatego, że nam nie pozwalają. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Skoro musimy dobić do maksimum długu, żeby zrealizować obietnice, to realizujemy je zapożyczając, na kredyt. Nie możemy na bazie tego, że jest jakaś luka i, że będziemy z nią walczyć dalej zwiększać wydatki. Najpierw pokażmy kolejne osiągnięcia w ściągalności podatków, a potem zajmijmy się wydawaniem tego, co udało się dodatkowo zebrać”.

Głos na PiS kosztował 367 tysięcy

Portal Money.pl obliczył, że każdy z 6,2 mln głosów oddanych na PiS kosztował od 16 do 367 tys. Pierwszy wariant to, według serwisu, suma kwot wypłaconych w ramach programów 500+ (od kwietnia 2016 do maja br.), „trzynastki” emerytów, obniżenia wieku emerytalnego, programu Mama 4+. Daje to 102,4 mld zł. Po podzieleniu przez liczbę głosów wychodzi 16 tys. zł. Kolejne zmiany też odczujemy w portfelach. Gdy weźmie się pod uwagę wprowadzenie 500+ na pierwsze dziecko (od lipca br.), zwiększenie kosztów uzyskania przychodu, obniżenie PIT i zwolnienie młodych z podatku, wyjdzie 177 mld zł. Po przeliczeniu na liczbę głosów daje to 28,5 tys. zł.

Dobrą zmianę odczują jesienią, gdy dostaną 500 plus dla jedynaków
Na wyborcze kalkulacje PiS można, jak stwierdził Money.pl, spojrzeć jeszcze inaczej i wziąć pod uwagę tylko „nowych” wyborców. W tym przypadku „koszt” głosu to 367 tys. zł. Żadna z wymienionych kwot nie jest tą, która wpłynęła w ramach socjalnych transferów na konto wyborcy. Emeryt nie dostanie 500 plus, a rodzic rzadko kiedy dostał trzynastą emeryturę. Stąd należy je traktować jako poniesiony przez państwo wydatek, by zdobyć jednego wyborcę. Wielu Polaków „dobrą zmianę” odczuje w portfelach przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. We wrześniu 3,2 mln rodzin otrzyma na konto 1500 zł w ramach 500+ na pierwsze dziecko (z wyrównaniem od lipca).

- Obietnice złożone przez czołowych przedstawicieli władz, Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego, sfinansowane zostaną z podwyższenia różnego rodzaju obciążeń, a wśród nich np. kosztami manipulacyjnymi ze likwidowanych OFE, podwyżką akcyzy na papierosy i alkohol, likwidacją limitu składek na ZUS - komentuje dr Czesław Giryn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo

Materiał oryginalny: Piątka Kaczyńskiego będzie nas wszystkich drogo kosztować. Ile zapłacimy za wszystkie obietnice PiS-u? - Gazeta Pomorska