Pięć lat więzienia, trzy lata zakazu wykonywania zawodu księgowej oraz obowiązek zwrotu całej kwoty wszystkim członkom kasy zapomogowej – taki wyrok zapadł na oskarżoną Jolantę P., zwolnioną dyscyplinarnie zastępcę głównej księgowej Sądu Okręgowego w Koszalinie. Powierzono jej prowadzenie kasy, bo cieszyła się zaufaniem. Była to jednak funkcja społeczna za dodatkowym wynagrodzeniem, niewynikająca z umowy o pracę. W ciągu 15 lat Jolanta P. wyłudzała i przywłaszczała sobie cudze pieniądze.
W sprawie oskarżała Prokuratura Okręgowa w Koszalinie. Proces toczył się w Słupsku z oczywistych przyczyn – oskarżone Jolanta P. oraz dwie emerytki Bożena U. i Władysława S. to byłe pracownice, a pokrzywdzeni to sędziowie i pracownicy Sądu Okręgowego w Koszalinie, który powinien rozstrzygać sprawę.
Proces potwierdził okoliczności ustalone przez prokuraturę. W ciągu 15 lat - od listopada 2003 roku do sierpnia 2018 roku - z pracowniczej kasy-zapomogowo pożyczkowej zniknęło 577 tys. 747 zł 15 gr. Przywłaszczyła je Jolanta P., która jako jedyna osoba miała dostęp do dokumentów i rachunku bankowego kasy. Całą dokumentację trzymała w swojej szafce zamkniętej na klucz. Jak tłumaczyła przed sądem, „wpadła w pułapkę kredytową” i znalazła rozwiązanie swoich problemów finansowych. W pewnym momencie kasa zaczęła świecić pustkami, a sprawa wydała się, gdy ktoś ubiegał się o pożyczkę.
- Przez 15 lat nazbierało się ponad 500 tysięcy złotych. To było działanie z góry zaplanowane. Jolanta P., z wykształcenia księgowa, znała zasady i mechanizmy obrotu pieniędzmi – uzasadniała wyrok sędzia Agnieszka Niklas-Bibik. - Nie ma wątpliwości co do przywłaszczania mienia i podrabiania dokumentów w celu ukrycia faktu pobierania pieniędzy.
Prokuratura żądała sześciu lat więzienia. Sąd uznał, że kara pięciu lat jest współmierna do zawinienia. Wymierzając karę, wziął pod uwagę bardzo długi czas działania oskarżonej, a na jej korzyść – przyznanie się do winy i wcześniejszą niekaralność.
Na ławie oskarżonych zasiadały również przewodnicząca zarządu KZP Bożena U. i członkini Władysława S., które miały kontrolować Jolantę P., ale podpisywały dokumenty przyznające pożyczki pracownikom in blanco, bez żadnej weryfikacji. W sądzie nie przyznały się do winy. Prokuratura żądała dla nich po dwa lata więzienia. Obie zostały uniewinnione.
- Można mówić o niedbalstwie i niefrasobliwości, ale żeby przypisać oskarżonym przywłaszczenie, należy wykazać świadomość. Jolanta P. wykorzystała ich zaniedbania – mówiła sędzia.
Sąd stwierdził, że woźna sądowa i pracownica wydziału penitencjarnego nie miały świadomości, że biorą udział w przestępstwie. W chwili ogłoszenia wyroku uniewinniającego obie obecne na sali oskarżone rozpłakały się z ulgi.
- W takim miejscu jak sąd okręgowy, w świątyni praworządności, gdzie wymierzana jest sprawiedliwość, sędziowie i pracownicy w ogóle nie dbali o swoje interesy – zauważyła też sędzia Agnieszka Niklas–Bibik. - Nikt nie był zainteresowany, nikt nie pytał, co się dzieje z wkładami potrącanymi z wynagrodzeń.
Wyrok nie jest prawomocny. Głównej oskarżonej Jolanty P. na jego ogłoszeniu nie było.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?