Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piekło na plantacji

(qba)
Czy byli wykorzystywani i nękani psychicznie? Czy zostali oszukani? Jeśli nie, to dlaczego wrócili po dwóch tygodniach z saksów, skoro mieli tam być dwa miesiące? Grupa kilkunastu mieszkańców Białogardu wróciła z plantacji sałaty w Niemczech rozgoryczona tym, czego tam doświadczyła.

Przypomnijmy, pisaliśmy o sprawie na pierwszej stronie naszej gazety. Za pośrednictwem Powiatowego Urzędu Pracy bezrobotni mieszkańcy z powiatu białogardzkiego pojechali do Niemiec, do tamtejszego wielkiego gospodarstwa rolnego, na zbiór sałaty. Wrócili stamtąd bardzo szybko, bo nic - mówią - co im obiecano w Polsce, nie spełniło się. Musieli płacić za noclegi, choć spanie miało być za darmo, umowy o pracę były napisane tylko w języku niemieckim, więc tak naprawdę nie wiedzieli, co podpisują, nie wszyscy wreszcie dostali zajęcie. Niektórzy - opowiadają - musieli szukać pracy kilka dni. Kłopotów mieli mnóstwo.
- To dla nas bardzo krzywdzące stwierdzenia - mówi Rudolf Behr, właściciel gospodarstwa. Ma jedno z największych gospodarstw w Niemczech, wysyłające plony do całej Europy. - Uważam też, że to bardzo niesprawiedliwe osądy - dodaje. Przyjechał z Niemiec specjalnie do naszej redakcji, by opowiedzieć o swoim przedsiębiorstwie. Rozmowa trwała ponad dwie godziny. - Nie wiem dokładnie, kto jest odpowiedzialny za to, że obiecano pracownikom darmowe spanie. Nie była to nasza firma. Ale stanęliśmy na wysokości zadania, bo zamiast obiecanych 4,65 euro za godzinę pracy, płaciliśmy 5,42 euro - mówi nam R. Behr. - Umowy rzeczywiście były po niemiecku, ale każdemu, kto chciał, tłumaczyliśmy na miejscu co jest w nich napisane. Czy były wrzaski i pokrzykiwania na pracowników? Zatrudniamy 1.500 osób i zapewniam, że nikt na nikogo nie krzyczy. Tak, praca jest ciężka i nie wszyscy sobie z nią radzą. My nie możemy jednak pozwolić sobie na przestoje, bo tracimy tysiące euro. Musimy mieć najlepszą ekipę. Ale to nie prawda, że nie ma pracy. Jest, w ostateczności haczkowanie. Mało przyjemne, ale też płatne. I nie wymaga żadnego doświadczenia. Sugestie, że ktoś z moich pracowników proponował kobietom lepszą pensję za seks powinny trafić do prokuratury. To molestowanie seksualne. Nie wiem, dlaczego ci ludzie od nas wyjechali. Ale na siłę nikogo nie trzymamy. Kto ma siłę i energię, może u nas zawsze znaleźć pracę.
Jak dalej potoczą się losy tej sprawy? Kto jest winny, a kto poszkodowany? Czekamy na ustalenia radnego Andrzeja Adamczewskiego i posła Jana Łącznego, którzy już się sprawą zajęli. O wynikach ich śledztwa poinformujemy wkrótce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!