Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękny jubileusz pani Stasi, rozśpiewanej 104-latki

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
- Używaj pókiś młody, dopóki humor masz i nie pij zimnej wody, a będziesz żył sto lat!  - w podziękowaniu za życzenia 104-letnia Stanisława Sawicka zaśpiewała gościom „Pieśń seniorów”
- Używaj pókiś młody, dopóki humor masz i nie pij zimnej wody, a będziesz żył sto lat! - w podziękowaniu za życzenia 104-letnia Stanisława Sawicka zaśpiewała gościom „Pieśń seniorów” Fot. radek kolesnik
Wigoru ma więcej, niż niejeden nastolatek. Optymizmem i pogodą ducha dzieli się ze wszystkimi wokół. Również w 104. urodziny - wczoraj w filii bibliotecznej w Wierciszewie było radośnie i uroczyście, a okazją ku temu były właśnie 104. urodziny najstarszej mieszkanki gminy Sianów - pani Stanisławy Sawickiej.

Życzenia jubilatce złożył burmistrz Maciej Berlicki, jego zastępca, ale zanim wspólnie z rodziną i przyjaciółmi pani Stasia usiadła do stołu, pokazała, jakie mnóstwo energii w sobie nosi. Śpiewała, tańczyła, a przed zdmuchnięciem świeczek na urodzinowym torcie był jeszcze wiersz i czas na małe podsumowanie. - Życie staruszki bywa trudne. Nie tak człowiek mówi, jakby chciał, nie tak słyszy, a chce usłyszeć, nogi nie chcą nosić tam, gdzie chce się iść... - mówiła.

Pani Stanisława ma dwóch synów i córkę. Doczekała się sześciorga wnucząt, jest również prababcią. Co jest tajemnicą jej długowieczności? - Uśmiecham się i cieszę nawet z małych rzeczy. I podchodzę do życia z humorem - zdradziła nam 104-letnia optymistka. - I staram się nie denerwować. Jak coś zgubię, to wtedy modlę się do świętego Antoniego. Mówię sobie: święty Antoni, niech się stanie wola twoja, niech się znajdzie zguba moja. I w ogóle dużo się modlę.

Pytana o to, czego jej życzyć z okazji urodzin, odpowiada przekornie: - Ja mogę życzyć! Mam bardzo dobrą opiekę i życzę wszystkim, którzy się mną opiekują, żeby też dostali tyle dobra w życiu - uśmiechnęła się. - A sobie? Zdrówka!

- Taka właśnie jest mama. Radosna, ciepła, o wszystkim mówi z uśmiechem - podkreślił Zbigniew Sawicki, syn pani Stanisławy.

Stanisława Sawicka do Wierciszewa przyjechała w 1947 roku. - Moi rodzice mieszkali na Wołyniu we wsi Karaczun. Na skutek zbrodniczych działań, rzezi wołyń-skiej, musieli stamtąd uciekać. Skorzystali wtedy z transportu do Niemiec i wyjechali tam całą rodziną - opisuje Zbigniew Sawicki. - Zgodzili się wyjechać do pracy. Trafili do przejściowego obozu. Później pojechali do zniszczonego podczas wojny Monachium. Tato pracował przy odbudowie miasta, a mama gotowała robotnikom przymusowym

Później pojawiła się szansa na objęcie gospodarstwa w Wierciszewie. Rodzice z niej skorzystali, choć mogli wyjechać za granicę, za ocean.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Zobacz także: Setne urodziny Marianny Nowak z Koszalina

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!