Pieniądze: Statystyczny dłużnik ma 37 lat

Pan Tomasz dobiega czterdziestki, ma żonę i dwoje dzieci, pracuje w prywatnej firmie, podobnie jak żona. Mieszkają w Koszalinie, gdzie trzypokojowe lokum kupili w kredycie. - W tym kryzysie firmy tną pracownikom po premiach, ceny w sklepach rosną, za media też trzeba płacić więcej.

Nagle okazało się, że mamy w domowym budżecie z tysiąc złotych mniej. A ratę za mieszkanie musimy płacić bezwzględnie. Do tego dochodzą wszystkie rachunki i przyznaję, że z niektórymi płatnościami zalegamy. I najgorsze, że te długi się piętrzą. Na dziś jesteśmy w plecy ponad cztery tysiące złotych. Robimy, co możemy, by już nasz dług nie rósł i by nie upomniały się o zapłatę firmy windykacyjne. Ale jak długo to nam się jeszcze uda, nie wiemy. Liczymy, że w końcu ten gorszy czas minie i firmy będą nam lepiej płacić, jak jeszcze trzy, cztery lata temu - z nadzieją mówi pan Tomasz.

I takich jak on w województwie zachodniopomorskim jest wielu. Wielu jest też tych, o których długi upomnieli się już windykatorzy. Tylko firma Kruk zajmowała się ponad 129 tysiącami spraw związanych z zadłużeniem na łączną kwotę 580 mln złotych. Średnia wartość długu przekracza 4 tys. złotych. Dla porównania w województwie podlaskim mieszkańcy nie oddali zobowiązań na kwotę 146 mln, za to rekordzistami są mieszkańcy województwa mazowieckiego, którzy mają łącznie 1.454 mln złotych długów.

Konsument - rekordzista z regionu zadłużony jest na kwotę 632 tys. złotych, natomiast w najgorszej kondycji finansowej jest przedsiębiorstwo z długiem 67.769 tys. złotych. Ponad sześć tysięcy mieszkańców zawarło z firmą Kruk ugody i spłaca należności w ratach.