Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze zamiast zardzewiałych gratów

Sylwia Zarzycka
Na policyjne albo wynajęte przez komendy parkingi (komendanci mogą podpisywać umowy z prywatnymi właścicielami) co miesiąc trafiają setki aut. Koszty są ogromne. Holowanie to około 150 zł, za jedną dobę na wynajętym parkingu trzeba płacić nawet sto złotych.
Na policyjne albo wynajęte przez komendy parkingi (komendanci mogą podpisywać umowy z prywatnymi właścicielami) co miesiąc trafiają setki aut. Koszty są ogromne. Holowanie to około 150 zł, za jedną dobę na wynajętym parkingu trzeba płacić nawet sto złotych. Piotr Czapliński
Holowanie, a później parkowanie jednego samochodu pijanego kierowcy kosztuje nas wszystkich około 600 złotych. To stanowczo za dużo. Zważywszy, że większość tych aut nie jest warta nawet połowy tego.

Pijani kierowcy to plaga naszych dróg. Właściwe nie wiadomo, jak z nimi walczyć. Z jednej strony kary za to przestępstwo, wymierzane przez sądy, są coraz wyższe. Nie bez znaczenia są tutaj wytyczne ministra sprawiedliwości, który nakazał, że pijak na drodze ma być traktowany najsurowiej jak to tylko jest możliwe. Skutek? Jeszcze trzy lata temu, żeby stracić prawo jazdy na dziesięć lat, trzeba było mieć przynajmniej ze trzy promile alkoholu we krwi i potrącić na pasach dwoje pieszych. Dziś? Ot pierwszy wyrok z brzegu - mieszkaniec gminy Darłowo, Czesław O., na dziesięć lat pożegnał się z prawem jazdy za kierowanie rowerem po pijanemu (miał 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu). I takie wyroki nie należą do rzadkości. Co więcej, coraz częściej za jazdę "na dwóch gazach" można iść na kilka miesięcy do więzienia. Grzywny też są coraz wyższe. Standardem stało się publikowanie nazwisk drogowych pijaków w gazetach. I co? Nic. Nadal piją i jeżdżą.
Podatnikowi po kieszeni
Tylko w grudniu koszalińscy policjanci zatrzymali 86 osób, które prowadziły auta mając ponad pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Ponad stu kierowców miało od 0,2 do 0,5 promila, czyli byli w tzw. stanie po spożyciu. Te liczby powinny przerażać. Nie dość, że ci idioci piją i jeżdżą, są zagrożeniem dla innych, to jeszcze słono nas wszystkich kosztują.
Teoretyczna sytuacja: policjanci zatrzymują nietrzeźwego kierowcę. Holują jego auto na policyjny bądź wynajęty parking. Tam samochód stoi kilka miesięcy. Mało skomplikowana sprawa, od zatrzymania do wyroku trwa bowiem od pół roku do ośmiu miesięcy. Auto w tym czasie stoi i rdzewieje i powoduje powstawanie kosztów, czyli rachunków za parking. Ile? Tego policjanci wprost powiedzieć nie chcą. - My płacimy jedynie za holowanie, około 150 zł za jedno auto. Parking mamy swój, policyjny - mówi Beata Gliszczyńska z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie.
Kupa złomu
Jednak opierając się na warunkach przetargów, które policja ogłasza na holowanie i parkowanie zatrzymanych samochodów, łatwo wyliczyć, że za jedno takie "zatrzymanie" auta zapłacić trzeba średnio 600 złotych.
Kto płaci? Najczęściej podatnicy. Dlaczego? Bo statystyczny nietrzeźwy kierowca jest goły jak święty turecki. - A jego samochód to stary maluch góra za 300 złotych. Jak jeszcze postoi trochę na parkingu, to robi się z niego nic nie warta kupa złomu. Sensu więc żadnego w zatrzymywaniu takich samochodów nie ma - macha ręką jeden z sędziów, który pijanych kierowców sądzi.
Co więcej, opinię o bezsensowności takiego postępowania podziela minister sprawiedliwości, który w obliczu finansowej katastrofy wysłał do swoich podwładnych w terenie pismo.
Lepsza żywa gotówka
- Zalecenia ministerstwa są takie, żeby odstępować od zajęcia mienia - tłumaczy Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Co to oznacza? Że samochody zamiast trafiać na policyjne parkingi, wrócą do swoich właścicieli. Praktyka bowiem ma być taka, że zamiast odstawiać samochód pod chmurkę, jego właściciel będzie musiał wpłacić równowartość swoich czterech kołek do sądowej kasy. Tam pieniądze będą czekały na sądowe rozstrzygnięcie sprawy. Z nich potem będą opłacane ewentualne kary, grzywny i opłaty. - Zalecenia są takie, żeby zażądać tej kwoty, która podana jest w dokumentach ubezpieczenia samochodu - mówi prokurator Gąsiorowski.
Nie wiadomo, czy ten pomysł się sprawdzi. Bo jak pokazuje praktyka, drogowi pijacy odporni są na wszystkie metody walki z nimi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!