Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Müller mówi w wywiadzie, że program „Nowy Ład” to nadzieja dla Polski. Ocenia sprawę Obajtka, nie wierzy we wcześniejsze wybory

Agaton Koziński
marek szawdyn/polska press

Dlaczego w ostatniej chwili zmieniliście termin ogłoszenia programu „Nowy Ład”?

W tej chwili najważniejszy jest temat pandemii i sytuacji w Polsce. Musimy dalej walczyć z koronawirusem oraz jak najsprawniej prowadzić program szczepień. Braliśmy pod uwagę ryzyko trzeciej fali, dlatego też od wielu tygodni w gotowości były szpitale rezerwowe, które teraz są ratunkiem w trudnej sytuacji.

Mimo to chcieliście wodować „Nowy Ład” w szczycie trzeciej fali.

Ale w końcu będzie inna data. „Nowy Ład” to nowy początek, nadzieja na przyszłość. Ogłosimy go w odpowiednim momencie, gdy sytuacja epidemiczna będzie pod większą kontrolą. Musimy dać nadzieję na przyszłość. Polacy nie mogą otrzymywać tylko złych wiadomości związanych z pandemią. Musimy pokazać perspektywę świata po koronawirusie. Jesteśmy przygotowani - mamy wypracowany plan odbicia gospodarczego po kryzysie.

Co znajdzie się w programie „Nowy Ład”?

To program rozwoju Polski na najbliższe lata, oraz w pewnych aspektach - w szczególności infrastrukturalnym na dłuższą perspektywę. Jest oparty na kilku - kluczowych naszym zdaniem - filarach: poprawie służby zdrowia, zwiększenia produktywność gospodarki i stworzenia uczciwego modelu wynagrodzeń, zwiększenia konkurencyjności wobec innych krajów, rozszerzenia inwestycji infrastrukturalnych, cyfryzacji sektora publicznego i prywatnego, sprawiedliwej transformacji energetycznej. Będą one finansowane z trzech źródeł. Z budżetu krajowego, perspektywy finansowej UE oraz Funduszu Odbudowy Europy. Łącznie będziemy mieli do wydania na ten program duże środki.

Z przecieków wynikało, że „Nowy Ład” będzie zakładał mocną przebudowę systemu podatkowego. W skrócie: biedni będą płacić mniej fiskusowi, bogaci więcej. Macie taki plan?

Podstawą dobrego systemu podatkowego są sprawiedliwe podatki. Obecnie w Polsce mamy do czynienia z sytuacją niespotykaną w innych krajach OECD - to znaczy teraz w Polsce występuje reguła, że osoby zarabiające mniej płacą procentowo wyższe podatki i inne daniny niż osoby zarabiająco bardzo dużo. Krótko mówiąc: procentowe obciążenie składkowo-podatkowe osób zarabiających minimalną pensję jest wyższe niż osoby, która zarabia np. 15-20 tysięcy złotych miesięcznie. Jest to zdecydowanie niesprawiedliwe i jest to sytuacja właściwie niespotykana w innych dużych krajach.

Czy zlikwidujecie wypychanie pracowników na samozatrudnienie albo ograniczycie możliwość trzymania ich na tzw. śmieciówkach?

Trzeba szukać rozwiązań, które będą uniemożliwiały wymuszanie przez pracodawców na pracownikach inne formy zatrudnienia. Jednak oczywiście są też takie umowy, które nie są żadnym nadużyciem, więc nie można też pójść w drugą skrajność - np. przy umowach o dzieło, czy umowach mających faktyczny charakter konkretnego zlecenia.

Czym właściwie ma być „Nowy Ład”? Próbą pchnięcia do przodu rozwoju cywilizacyjnego Polski? Czy raczej próbą ucieczki do przodu Zjednoczonej Prawicy, która grzęźnie w kolejnych kłopotach?

Proszę spojrzeć na specyfikę sytuacji, w której się znajdujemy. Jest epidemia. I tak realizację „Polskiego Nowego Ładu” zaczniemy dopiero wtedy, gdy ona ustąpi. Bo na razie właściwie cały świat jest w rozsypce: rozpadły się globalne łańcuchy dostaw, rozchwiały się kursy walut, zostało poważnie zachwiane zaufanie do biznesu i polityków. Na tym tle Polska, która zachowała w czasie pandemii w miarę prężną gospodarkę, jest postrzegana jako atrakcyjne miejsce do inwestowania. A my staramy się teraz poprawić warunki inwestycyjne - tak, żeby naszą atrakcyjność jeszcze podnieść.

A jak chcecie podnieść swoją atrakcyjność w oczach wyborców? Bo sondażowo jesteście w okolicach 30 proc. - daleko od 43-45 proc., które mieliście w 2019 r. Na to jeszcze nakładają się kolejne skandaliczne doniesienia, choćby związane z Danielem Obajtkiem.

Wcześniej pan mnie zapytał, czy chcemy od tych kłopotów „uciec do przodu”. Bardzo lubię ten zwrot - tylko że „lubię” mówię w cudzysłowie. Bo my nigdzie nie uciekamy. My w ten sposób realizujemy politykę, która jest korzystna dla naszego państwa. Stawiamy ambitne cele, które w założonej perspektywie czasowej chcemy zrealizować. To nie jest żadna „ucieczka do przodu”. To po prostu sposób realizacji naszej wizji polityki, za którą wyborcy wystawią nam ocenę podczas najbliższych wyborów.

Tu i teraz ocena jest niska - straciliście ponad 10 pkt proc. w sondażach.

Przede wszystkim to zależy od sondażu, który pan wskaże. W innym zmiany wynoszą zaledwie kilka procent. I to w momencie największego kryzysu gospodarczego na świecie od dziesięcioleci! Te spadki wcale nie są takie duże, szczególnie gdy się popatrzy na inne państwa, podobnie jak my przechodzące przez pandemię. Spójrzmy choćby na Czechy, gdzie rząd ledwo utrzymuje większość. Podobnie na Słowacji. Także w Niemczech rządzące krajem CDU/CSU wyraźnie osłabło, co pokazały ostatnie wybory landowe. Na tym tle spadki Zjednoczonej Prawicy w sondażach są umiarkowane.

Podkreśla Pan, że chcecie, by Polska była postrzegana przez inwestorów zagranicznych jako kraj stabilny, atrakcyjny, godny zaufania. A jednocześnie wskazany przez Wasz obóz prezes największej firmy Europy Środkowej nie umie rzeczowo odpowiedzieć na pytania o swój majątek. Jaką ci inwestorzy mają pewność, że tu nie chodzi tylko o Daniela Obajtka, ale o cały Wasz obóz?

Po pierwsze, ferowanie jakichkolwiek wyroków na podstawie informacji medialnych bez twardych dowodów jest skrajnie nieuczciwe. Po drugie - prezes Obajtek sam poprosił CBA o reakcję na te zarzuty. Jestem przekonany, że wszystko się wyjaśni, że w ten sposób wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane.

Już jedna płyta z zeznaniami zginęła w prokuraturze.

Nie znam szczegółów działań prokuratury i nie wiem, czy to prawdziwe zarzuty. Ale rozumiem, że zarzuty wobec prezesa Obajtka nie dotyczą zaginionej płyty, tylko innych kwestii.

Przede wszystkim dotyczą podejrzenia, że nadużywał swojej pozycji jako prezes Orlenu.

Prezes Obajtek przedstawia publiczne jasne wyjaśnienia w tej sprawie. Zresztą robi to na bieżąco. Oprócz tego skierował wniosek do CBA o prześwietlenie jego stanu majątkowego. Nie mam wątpliwości, że służby w tej sprawie podejmą właściwe działania.

CBA już potwierdziło, że żadnych nieprawidłowości w sprawie majątku prezesa Obajtka nie ma. Mimo że choćby kwestia kupna apartamentu z dużą bonifikatą rodzi wątpliwości - a wiarygodnych wyjaśnień brak.

Teraz pan przemyca w swoim pytaniu tezy, z którymi się nie zgadzam. Choć faktem jest, że w interesie naszego obozu politycznego jest takie rozwiązywanie tego typu spraw, żeby nie budziły one jakichkolwiek wątpliwości. Stąd dobre działanie prezesa Obajtka, który sam o to zawnioskował do CBA.

Gdy PiS był w opozycji, bardzo mocno podkreślał kwestię dbałości o standardy. Wystarczy przypomnieć sytuację z 2015 r., gdy trzech ważnych posłów zostało skreślonych z list wyborczych za nadużycia przy rozliczaniu kilometrówek. Teraz standardy są naginane zdecydowanie mocniej - a reakcji nie ma właściwie żadnej.

Tyle że teraz mamy inną sytuację niż wtedy. Po pierwsze, nie mamy żadnych dowodów na to, że Daniel Obajtek zrobił coś niezgodnego z prawem. Słyszymy jedynie zarzuty medialne, które prezes Obajtek konsekwentnie wyjaśnia. Oczywiście, gdybyśmy poznali jakiekolwiek dowody na nadużycia z jego strony, wtedy konieczna byłaby reakcja, ale tego typu dowodów nie ma. Jednocześnie nie możemy pominąć faktu, że jest on prezesem dużego koncernu, który właśnie jest w trakcie największej fuzji na rynku energetycznym w Polsce i w Europie. Z powodu niepopartych dowodami doniesień medialnych nie można decydować o tym, że powinien przestać pełnić swoją funkcję i związane z nią aktywności.

Mówimy o spółce skarbu państwa, organem nadzorczym w takim przypadku jest rząd. Pan mówi, że cały czas czekacie na wyjaśnienia ze strony prezesa Obajtka. Czy jednak nadzór nie powinien bardziej aktywnie go o nie pytać?

Wyjaśnienia należą się nie tylko opinii publicznej, ale także organom nadzorczym - to oczywiste. Jeszcze raz podkreślę, że właściwe służby na wniosek samego prezesa Obajtka prowadzą własne ustalenia w tej kwestii.

W PiS-ie dalej obowiązują te same standardy, które widać było przed 2015 r.?

Tak - w kwestii nieetycznych zachowań osób naszego obozu politycznego jesteśmy konsekwentni. Ale w tej konkretnej sytuacji nie widzę żadnego twardego powodu, żeby podejmować zdecydowane decyzje.

Prezes Obajtek pada ofiarą nagonki, bo dąży do fuzji Orlenu z Lotosem?

Jestem głęboko przekonany, że każdy, kto chce tej fuzji zaszkodzić, będzie celowo podsycał spekulacje medialne.

Jeszcze jeden wątek. Wcześniej Pan wspomniał, że ważną częścią „Nowego Ładu” jest Fundusz Odbudowy Europy. Tyle że Wy nie macie większości w Sejmie potrzebnej do jego zatwierdzenia. Jak poważny to problem?

Trudno mi uwierzyć w sytuację, gdy tej większości w Sejmie nie będzie. Przecież do jej uzyskania nie potrzeba tylko głosów posłów Zjednoczonej Prawicy, mogą to też być głosy opozycji. A jestem przekonany, że nie będziemy świadkami hipokryzji ze strony Platformy Obywatelskiej i jej głosowania przeciwko temu unijnemu programowi.

Opieracie „Nowy Ład” na głosach opozycji?

Nie. Ten program nie zależy tylko od pieniędzy z UE, ważne są również fundusze krajowe.

Na początku naszej rozmowy mówił Pan, że fundusz odbudowy też jest bardzo ważny w „Nowym Ładzie”. A teraz jego akceptacja jest uzależniona od tego, czy Maria Żukowska z Lewicy zagłosuje za nim, czy jednak zmieni zdanie.

Cały czas wierzę, że są w Polsce kwestie na tyle ważne, że są ponad partyjnymi targami. Zakładam, że ważni politycy europejscy - nawet Donald Tusk - będą przekonywać Platformę Obywatelską, PSL, Lewicę do tego, że fundusz odbudowy należy poprzeć i że nie należy blokować budżetu UE dla 27 krajów Wspólnoty. Przypomnijmy, że oznaczałoby to upadek budżetu dla wszystkich krajów UE. Czy głosowanie opozycji przeciw funduszowi nie byłoby całkowitym zaprzeczeniem dotychczasowych haseł?

Też trudno mi uwierzyć w scenariusz, w którym opozycja głosuje przeciw temu funduszowi. Nie zmienia to faktu, że obóz władzy, który w kluczowym głosowaniu musi polegać na głosach opozycji, nie ma najlepszych perspektyw przed sobą. Ten brak większości rządowej to bomba z opóźnionym zapłonem.

Szczerze mówiąc, nie rozumiem decyzji Solidarnej Polski o braku poparcia tego funduszu i będę namawiał kolegów z tej partii do zmiany zdania. M.in. z tych środków mogłaby być finansowana informatyzacja wymiaru sprawiedliwości, która pozwoliłaby przyspieszyć rozpatrywanie spraw. A trzeba przyznać, że niestety w tym zakresie Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma spektakularnych sukcesów. Ale sprawa KPO to pojedyncza kwestia. W większości spraw cały nasz klub parlamentarny głosuje razem. Nie mamy problemów z większością głosów. I jestem przekonany, że mimo różnicy zdań w tej konkretnej sprawie wspólnie będziemy mogli przeprowadzić przez Sejm jeszcze wiele reform.

Ale kwestie funduszu odbudowy to nie jest jedna sytuacja, gdy Solidarna Polska staje okoniem. Co chwila komentarze czy działania jej posłów stawiają znak pytania przy stabilności Waszej koalicji. Wystarczy przypomnieć kilka barwnych cytatów Janusza Kowalskiego.

Nie zgadzam się ani z językiem, którego używa poseł Kowalski, ani z opiniami, które przedstawia - choćby w kwestii transformacji energetycznej czy Krajowego Planu Odbudowy. Ale to też dowód na siłę Zjednoczonej Prawicy. My po prostu jesteśmy szerokim obozem z długimi skrzydłami.

Powoli to wygląda tak, że w te skrzydła się zaplątujecie.

Bez przesady. Ale na pewno trzeba być bardzo ostrożnym przy publicznym dyskutowaniu o różnicach wewnątrz naszego obozu, bo to może w którymś momencie doprowadzić do dekompozycji całej koalicji. Dlatego w rozmowach z naszymi kolegami z koalicji staram się tonować nastroje.

Pan jest frakcja „przedterminowe wybory”, czy frakcja „mniejszościowy rząd”?

Nie wydaje mi się, żebyśmy byli zmuszeni do tworzenia mniejszościowego gabinetu.

Czyli wcześniejsze wybory?

Też nie. Ja jestem z frakcji „wybory 2023”. A potem frakcja „wybory 2027”. I naprawdę ostrzegam przed tym pesymizmem, który co jakiś czas powraca w komentarzach. To nie jest tak, że jedna sprawa od razu wywróci całą koalicję.

Bo to nie jest jedna sprawa. Wewnętrzne bardzo silne napięcie w Waszym obozie utrzymuje się od niemal roku. Bez żadnej przerwy.

Ale jednocześnie proszę zwrócić uwagę, ile spraw, w których się różnimy, poszło do przodu. Choćby budżet UE, plan transformacji energetycznej, a za chwilę ustawa o funduszu odbudowy. W tych kwestiach się różnimy - ale ostatecznie one znajdują swój finał i idziemy dalej. Bo cały czas jest przywództwo polityczne w osobie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który decyduje o ostatecznym kształcie kolejnych posunięć. W polityce różnice zdań zdarzają się często - dlatego tak ważne jest skuteczne kierownictwo decydujące o kształcie poszczególnych decyzji.

Jaki był wkład Waszych koalicjantów w kształt „Nowego Ładu”? Brali udział w pracach nad tym programem?

Trzon tego programu był przygotowany przez PiS, ale swój wkład do niego wnieśli też nasi koalicjanci. W końcu Jarosław Gowin jest ministrem rozwoju, czyli resortu zajmującego się gospodarką.

Solidarna Polska też naniosła swoje poprawki na ten program?

Akurat oni mają inny komponent w rządzie. Zbigniew Ziobro jest ministrem sprawiedliwości, a tych kwestii „Nowy Ład” zasadniczo nie dotyka.

Solidarna Polska ma wyrazistą opinię na temat transformacji energetycznej.

I w tych kwestiach mamy wiele rozbieżności. Ale „Nowy Ład” był konsultowany też z Solidarną Polską. Liderzy partii koalicyjnych mieli czas, żeby zapoznać się z tym programem już jakiś czas temu, wnieść swoje uwagi i propozycje.

Generalnie w drugiej kadencji Wasz obóz dostarcza tylko złych wiadomości. Głównie z powodu pandemii, ale też napięcia w Waszej koalicji do tego się dokładają.

Tak się zresztą też czujemy. Przez ostatni rok podejmujemy tylko trudne decyzje i z góry wiadomo, że każda z nich będzie źle przyjęta przez część Polaków.

Staliście się Jonaszami.

Trochę tak. Sytuacja epidemiczna powoduje, że co jakiś czas przynosimy hiobowe wieści. I na to nie mamy wpływu, bo wymusza to sytuacja epidemiczna. Ale mam nadzieję, że „Nowy Ład” pozwoli to zmienić. Liczę, że ten program okaże się też formą konsolidacji naszego obozu. Pomoże nam zjednoczyć się wokół konkretnego celu. Teraz, z powodu epidemii, ten rytm zgubiliśmy.

Nikt nie będzie myślał o odbiciu, jeśli nadejdzie na jesieni czwarta fala Covid-19.

Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to czwartej fali nie będzie. W każdym razie nie w takich rozmiarach jak druga czy trzecia. Jeśli uda się Unii Europejskiej opanować problem z dostawami szczepionek, to do końca trzeciego kwartału zaszczepimy na tyle dużo Polaków, by tego problemu, w dużej skali, nie doświadczyć. Ale teraz przed nami ciężki czas w związku z trzecią falą. Przygotowania na jej przyjście poczyniliśmy już wiele miesięcy temu, chociażby budując sieć szpitali rezerwowych, ale nadal przed nami ogromne wyzwanie. I teraz to nasz najważniejszy priorytet.

Autor jest publicystą „Wszystko Co Najważniejsze”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piotr Müller mówi w wywiadzie, że program „Nowy Ład” to nadzieja dla Polski. Ocenia sprawę Obajtka, nie wierzy we wcześniejsze wybory - Portal i.pl