Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pisanie jest, jak wspinaczka wysokogórska - rozmowa z Piotrem Rozmusem

OPRAC.:
Ewelina Żuberek
Ewelina Żuberek
Piotr Rozmus o tym, by napisać książkę marzył będąc jeszcze dzieckiem, ale na pisarski debiut czekał 31 lat. Jego pierwsza powieść „Bestia” ukazała się w 2014 roku. To thriller, którego akcja toczy się w malowniczym Szczecinku. Dlaczego w Szczecinku? Bo właśnie stąd pochodzi. Postanowiliśmy zapytać go skąd czerpie inspiracje i o czym będzie jego kolejna powieść.

Jesteś już kolejną osobą ze Szczecinka, która całkiem dobrze radzi sobie na rynku wydawniczym. Co takiego ma w sobie to miasteczko, że stało się zagłębiem pisarzy?

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Być może Szczecinek ma w sobie pewną magię wyzwalającą natchnienie? (śmiech) A tak zupełnie serio, chyba każdy ze szczecineckich autorów co najmniej raz umiejscowił akcję w swoim rodzinnym mieście. Myślę, że dzieje się tak, ponieważ bez względu na to czy pisze się kryminał, thriller, powieść obyczajową czy romans, Szczecinek jako niewielkie, położone nad jeziorem, niezwykle piękne i klimatyczne miasto po prostu idealnie się do tego nadaje.

Co było impulsem, który popchnął cię do napisania pierwszego thrillera, czyli „Bestii”?

- Marzyłem, żeby napisać powieść już jako dzieciak. Pierwsze pisarskie próby podejmowałem w wieku trzynastu lat. Ostatecznie do napisania „Bestii” zasiadłem jako ponad trzydziestoletni mężczyzna. Impulsem był właśnie sam Szczecinek w zimowej scenerii. Kiedyś, jako nastolatek wyobraziłem sobie dziewczynę uciekającą przez nasz zaśnieżony park przed bliżej nieokreślonym złem. Ta scena została przy mnie przez te wszystkie lata i ostatecznie to właśnie ona otworzyła pierwszy rozdział „Bestii”.

Czy osadzenie miejsca akcji w swoim mieście ułatwia prowadzenie fabuły i zbudowanie atmosfery?

- Oj zdecydowanie. To przecież moje rodzinne miasto, miejsce, w którym się wychowałem i które doskonale znam. Przy pisaniu nie musiałem się więc posiłkować wirtualnymi mapami. Myślę też, że samym szczecinecczanom dzięki ich znajomości topografii miasta czytało się łatwiej i przyjemniej.

Książka została dobrze przyjęta przez czytelników. Byłeś zadowolony z debiutu?

- Chyba powinienem zacząć od tego, że ja nigdy nie jestem do końca zadowolony z tego co piszę. Zawsze gdy skończę pisać zastanawiam się czy nie można było opowiedzieć tej historii lepiej. Co do „Bestii”, to nie sądziłem, że uda mi się ją wydać. Oczywiście, pragnąłem spełnić to marzenie, ale raczej chciałem sprawdzić, czy jestem w stanie w ogóle napisać powieść. „Bestia” jako debiut przyjęła się nieźle. Oczywiście nie ustrzegłem się typowych dla debiutanta wpadek i błędów. Zacząłem ją pisać w 2012 roku, dziś jestem już innym autorem, a moje pisanie – mam nadzieję – ewaluowało. Często słyszę to od czytelników, którzy czytali właśnie „Bestię” i chociażby moją ostatnią powieść „Piętno mafii”.

Na właśnie „Piętno mafii”. Sporo w niej skomplikowanych wątków. Wychodzisz ze znanego sobie podwórka. Mamy Polskę, Skandynawię i Włochy. Przygotowywałeś się do napisania tej książki? Konsultowałeś ją z kimś? Dużo w niej inspiracji prawdziwymi wydarzeniami?

- Tak, to prawda, w „Piętnie mafii” jest wiele wątków i postaci. Do jej napisania zainspirowały mnie koligacje kamorystów z polskimi przestępcami i to, że wielu włoskich mafiosów znalazło schronienie w naszym kraju. Niektórzy z nich żenili się z Polkami, zakładali legalne biznesy. Czytałem na ten temat wszystko co tylko zdołałem znaleźć. Jak wspomniałaś, w powieści przenosimy się również do Szwecji. Kiedyś pracowałem na promie i jak się okazało to również był dla mnie inspirujący czas. To były motywy wyjściowe, potem wystarczyło tylko wykreować bohaterów i połączyć wątki w jedną, spójną całość. Powieść została bardzo dobrze przyjęta, więc myślę, że się udało.

Czy fakt, że z wykształcenia jesteś socjologiem pomaga w kreowaniu bohaterów?

- Ukończyłem m.in. doradztwo psychospołeczne. Nie jestem żadnym wielkim psychologiem, ale akurat zajęcia z różnych dziedzin psychologii lubiłem najbardziej. Myślę, że nabyta wiedza na pewno przydała się przy kreowaniu bohaterów. Zwłaszcza w przypadku „Kompleksu Boga”, w którym mamy do czynienia z zaburzeniem osobowości.

Pisanie przychodzi ci z łatwością? Czy to trudny, mozolny proces?

- To zależy… Do niedawna powtarzałem, że nie wierzę w istnienie weny. Tymczasem doświadczam niekiedy niezwykle przyjemnego uczucia natchnienia, które lubię zwyczajnie nazywać nieodpartą ochotą na pisanie. Wtedy pracuje się znakomicie, ale nie zawsze jest tak kolorowo. Są momenty, kiedy idzie jak po grudzie i siadam do pisania jak za karę. Mimo to staram się wykonać to, co sobie założyłem, czyli napisać określoną ilość stron. Gdybym pisał tylko wtedy gdy mam na to ochotę, pewnie miałbym na koncie ze dwie nowele, a nie kilka powieści. (śmiech)

Inspiracje na książkę przychodzą same czy ich szukasz? Gdy już masz pomysł – jak wygląda samo pisanie? Robisz to regularnie, czy po prostu w wolnej chwili?

- Z pomysłami bywa różnie i czasami pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie. Zazwyczaj inspirują mnie prawdziwe wydarzenia, to co przeczytałem, usłyszałem lub sam doświadczyłem. Pomysł zazwyczaj jest taką kompilacją faktów i tego, co podsuwa mi wyobraźnia. Wówczas w mojej głowie zaczyna wrzeć (śmiech). Ale nie jest to jeszcze moment, kiedy w te pędy lecę do komputera, aby zacząć spisywać nową opowieść. Zawsze poddaję pomysł próbie czasu. Jeśli zostanie w mojej na głowie na dłużej, oznacza to, że jest warty uwagi. Wówczas siadam do pracy i staram się pisać regularnie. W zasadzie działam według grafiku, w którym zapisuję sesje pisania i treningu. Sport jest dla mnie niemal tak samo ważny jak pisanie.

Jak łączysz pisanie z pracą, jesteś przecież rzecznikiem starostwa w Szczecinku? To chyba dość zajmująca praca.

- Czasami trudno mi jest po pracy zmobilizować się do pisania. Zwłaszcza jeśli spędzam osiem godzin przed komputerem i po powrocie do domu znów muszę do niego zasiąść na kolejne dwie czy trzy. Piszę więc wieczorami i w weekendy. Sama praca rzecznika jest ciekawa, niekiedy nawet inspirująca, a niuanse dotyczące pracy samorządu, wydarzenia i ludzie, których spotkałem przez te wszystkie lata, znajdują odzwierciedlenie na kartach moich powieści. Myślę, że kiedyś napiszę książkę, w której dość istotny będzie wątek polityczny.

Czy pisanie książek z fabułą osadzoną w Szczecinku jest formą promocji miasta?

- Myślę, że w pewnym sensie tak. Często czytelnicy pisali do mnie, że nie słyszeli wcześniej o Szczecinku, a po przeczytaniu „Bestii” czy „Przebudzenia” bardzo chcieliby zobaczyć miasto. Ale pojawiały się również głosy odmienne. Kiedyś gdzieś przeczytałem komentarz jednego z mieszkańców Szczecinka, który przyznam trochę mnie rozbawił - niezła promocja miasta, przyjedź do Szczecinka to cię zgwałcą i zabiją, nie wiadomo tylko czy w takiej kolejności…

Kryminał, thriller, horror. Który gatunek jest ci najbliższy? Jakim jeszcze chciałbyś się zająć? Może czas na romans?

- Z romansem byłoby ciężko, choć….podobno jestem romantykiem (śmiech). Myślę jednak, że dobrze rozpisany wątek miłosny wnosi dużo do każdej powieści, bez względu na gatunek. Mi jednak najbliżej jest do thrillera i chyba w nim czuję się najlepiej.

Co jest dla ciebie bardziej ekscytujące – moment, w którym zaczynasz pisać książkę, czy ten, w którym ją kończysz?

- W zasadzie oba są niezwykle ekscytujące, ale chyba bardziej ten, gdy wreszcie stawiam ostatnią kropkę. Często porównuję pisanie do wspinaczki wysokogórskiej. Zaczynam pisać, a więc szykuję się do wyprawy, planuję, wizualizuję, zakładam jakieś ramy czasowe. Z tej perspektywy nie widzę wierzchołka góry, bo zwyczajnie niknie we mgle. Zawsze przychodzi moment, że bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem i prowadzą historię w inną stronę niż założyłem na początku. Kiedy wreszcie docieram do końca powieści, czyli na szczyt mojej góry, jestem wykończony, ale też szczęśliwy, że mi się udało. Mija kilka tygodni, a ja myślę już o kolejnej ekspedycji.

Jeśli miałbyś porównywać siebie sprzed lat, z czasów premiery pierwszej powieści, i teraz, to jakie największe zmiany dostrzegasz u siebie jako twórcy?

- Tak jak wspomniałem wcześniej uważam, że moje pisanie ewoluowało i mam nadzieję, że zwyczajnie jestem lepszym pisarzem. Zmienił się też odrobinę modus operandi mojej pracy. Już nie rzucam się w wir pisania, jak tylko pojawi się pomysł. Podchodzę do pracy ze spokojem. Nie planuję może historii tak skrupulatnie jak typowi „kryminaliści”, ale poświęcam konspektowi na pewno więcej czasu niż wcześniej. Mogę chyba powiedzieć, że ze sprintera stałem się długodystansowcem.

Na to pytanie wiele osób chce znać odpowiedź – kiedy kolejna książka?

- Niedawno ukończyłem swoją najnowszą powieść pod roboczym tytułem „Próba sił”. Znów chcę wciągnąć czytelnika w wir mafijnych porachunków i tym razem mocno bazuję na prawdziwych wydarzeniach i tym, co działo się w przestępczym światku w czasie pandemii. Obiektywnie rzecz biorąc myślę, że książka pojawi się dopiero w przyszłym roku. Na dysku mojego komputera zalega wciąż „Adorator” powieść, którą skończyłem w 2021 roku. Mój Wydawca (Sonia Draga) zasugerował jednak pewne zmiany fabularne. Mam już pewne pomysły i sporo przemyśleń. Wiem, że na tę książkę czekają głównie czytelniczki więc nie mogę ich zawieść i niebawem zabieram się do pracy. Później prawdopodobnie wrócę do Szczecinka z zupełnie nową historią.

Yellow Modern Game Button Twitch Panel - 1

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera