Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pizza, turyści i… mafia. Moja wizyta w Neapolu

Ewelina Żuberek
Ewelina Żuberek
#mmtrendy Spaceruję wąskimi uliczkami Neapolu, które dają chwilę wytchnienia od palącego słońca. Nad moją głową powiewa świeżo wyprana pościel. Ktoś wciąga na czwarte piętro wiadro na sznurku wypełnione zakupami. Zza otwartych drzwi zerka na mnie staruszka, która robi makaron i ogląda w telewizji włoski teleturniej. Przede mną przebiega grupa dzieci goniąca za piłką. Oddycham głęboko i wczuwam się w ten niepowtarzalny klimat Neapolu. Fascynuje mnie jego ekspresyjność i chaos.

Kilka kroków dalej dociera do mnie woń najsłynniejszego dania na świecie. Jako miłośniczka pizzy szybko podążam za zapachem i ciągnę za sobą grupę znajomych. Będąc w Neapolu – grzechem byłoby jej nie zjeść. Trafiamy do pizzerii Da Michele. To jedna z trzech najsłynniejszych w mieście. Potwierdza to kolejka stojąca przed lokalem i czekająca na stolik. Popularność wynika nie tylko z doskonałej jakości pizzy, ale też faktu, że właśnie w Da Michele kręcili film „Jedz, módl się, kochaj” z Julią Roberts w roli głównej.

Chcąc jak najszybciej spróbować neapolitańskiego cuda, zamawiamy pizzę na wynos. Wchodzę do lokalu i oglądam pracę kucharzy. Patrzę, jak rozciągają ciasto w dłoniach, nakładają na nie składniki pochodzące tylko i wyłącznie z Kampanii i natychmiast wkładają do pieca opalanego drewnem. Po chwili dostaję cudownie miękką i aromatyczną pizzę obsypaną pomidorami, mozzarellą i bazylią. Klasyczna margherita. Pochodzi właśnie stąd, z Neapolu. Jej geneza sięga roku 1889, kiedy to kucharz Rafaele Esposito przygotował ją na cześć królowej Małgorzaty Sabaudzkiej, a składniki miały odzwierciedlać barwy włoskiej flagi.

Siadamy przy fontannie i łapiemy po kawałku pizzy. Nie mamy problemu z jedzeniem jej rękoma - tutaj sztućców używają tylko turyści. Brzegi są chrupiące i dobrze wypieczone, natomiast środek jest niezwykle cienki i wilgotny. Dosłownie rozpływa się w ustach. Patrzę na pizzerię, przed którą stoi tłum turystów i mieszkańców i zastanawiam się, czy jej właściciel także płaci haracz mafii. W końcu to właśnie tutaj działa słynna Camorra. Często powstrzymuje to obcokrajowców przed przyjazdem do Neapolu. Jednak, jak dowiedzieliśmy się od naszego gospodarza, mafia kocha turystów. – Im ich więcej, tym więcej pieniędzy trafia do nich z haraczy – mówi.

Z rozmyślań o mafii wyrywa mnie głos mojego partnera. – Napiłbym się kawy – mówi. Ruszamy więc w poszukiwaniu kawiarni. W Neapolu, podobnie jak w każdym innym włoskim mieście, nie jest to trudne. Zaraz za rogiem trafiamy na małą knajpkę. Do kawy serwuje też słynne sfogliatelle – kruche ciastko wypełnione ricottą. Neapolitańczycy często jedzą je na śniadanie, my bierzemy je na deser. Sprzedawca tylko się uśmiecha i podaje nam ciastko z kawą. W przeciwieństwie do Włochów – siadamy przy stoliku. Nigdzie nam się nie spieszy. Cieszymy się włoskim dolce vita. Zamierzam się rozkoszować tym uczuciem do woli. Zamiast iść odhaczać kolejne turystyczne atrakcje – zamawiam sobie ogromną porcję lodów pistacjowych.

KLIKNIJ i zobacz najnowsze wydanie MM Trendy Koszalin!

Nowy numer Trendy
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera