Po pożarze w Bornem: Ogień zabrał wszystko

Pożar w pasażu handlowym przy alei Niepodległości zauważono dopiero po godzinie czwartej nad ranem w środę. Pora była fatalna, bo wszyscy mieszkańcy Bornego spali i nikogo o tej godzinie nie było na ulicach. Dlatego pożar mógł się rozwijać długo przez nikogo niezauważony. Jednego ze świadków mieszkającego w pobliżu obudziły dopiero eksplozje fajerwerków, które m.in. sprzedawano w centrum handlowym. Nikt też jeszcze nie zamieszkał w mieszkaniu w jednej z części budynku.

- Gdy otrzymaliśmy zgłoszenie ogień wydostawał się już na dach, dla nas to bardzo późno i utrudnia zlokalizowanie pożaru - mówi Adam Serafin, komendant straży pożarnej ze Szczecinka. Na miejsce ściągnięto aż 12 jednostek strażackich, wszystkie siły z terenu powiatu szczecineckiego - ochotników i strażaków zawodowych. Akcję ratowniczą utrudniał dodatkowo solidny mróz. Nad ranem temperatura spadła do minus 10 stopni Celsjusza. Z relacji strażaków wynika, że ogień pojawił się wewnątrz pasażu i rozprzestrzeniał się w obie strony.

Zniszczenia są ogromne, straty będą liczone w milionach złotych. Nad większą częścią budynku runął dach. Spaliło się niemal wszystko na powierzchni kilkuset metrów kwadratowych, łącznie z wyposażeniem i towarem. Dymiącym zgliszczom przyglądał się zdruzgotany właściciel budynku. Prowadził w nim działalność handlową sprzedając m.in. różne towary przemysłowe. - Kilka lat temu po włamaniu ubezpieczyliśmy obiekt na 2 miliony złotych - mówił. Na gorąco nie był jednak oszacować strat. Nie wiadomo, czy udało się ocalić choć część majątku. Budynek najprawdopodobniej nadaje się do rozbiórki.

Przyczyny pożaru ustali policyjne dochodzenie po powołaniu biegłego z zakresu pożarnictwa. To już kolejny groźny i duży pożar w Bornem Sulinowie w ostatnich latach. Trzy lata temu ogień strawił część zabytkowego Domu Oficera nad jeziorem Pile.