Tego dnia, gdy doszło do wypadku, młoda kobieta nigdy nie zapomni. To był koniec października zeszłego roku. Ze swoim synkiem była na spacerze. Wiozła go w wózku i szła łącznikiem, który biegnie między ulicami Śniadeckich i Gdańską. Obok tej drogi od września trwa budowa hali widowiskowo - sportowej.
- W pewnej chwili z placu budowy, wprost na ten łącznik, wyjechała ciężarówka - opowiada kobieta.
- Kierowca mnie nie zauważył, a ja nie zdążyłam uskoczyć. Zahaczył o wózek, który został zmiażdżony. Na szczęście w tym nieszczęściu, dziecko wypadło na drogę. Synkowi nic poważnego się nie stało, poobijał się. Ja zostałam potrącona. Rozerwało mi lewą nogę, od kostki do uda. Do tego miałam uszkodzoną rzepkę w kolanie, złamaną kość kolanową.
Półtora miesiąca leżałam w szpitalu. Miałam przeszczep skóry na nodze. Pracowałam wcześniej w Sano. Teraz nie wiem, co będzie, czy będę w ogóle mogła wrócić do pracy. Czeka mnie długa rehabilitacja. Nie dość, że cierpię, to jeszcze próbuje się ze mnie zrobić winną tego, co się stało. Usłyszałam: po co tamtędy w ogóle szłam.
Prokuratura uznała, że kierowca, który siedział za kierownicą ciężarówki, jest bez winy, i umorzyła sprawę.
- Złożyliśmy właśnie zażalenie na tę decyzję - mówi Adam Ostaszewski, prawnik i pełnomocnik Anny Kosińskiej.
- Bo skoro prokuratura uznała, że wina nie jest po stronie kierowcy, to powinna drążyć temat dalej. Moim zdaniem winni są inwestor, czyli Politechnika Koszalińska i wykonawca, czyli firma Skanska. Dlatego, że w tamtym czasie, gdy doszło do wypadku, wyjazd z budowy nie był w ogóle oznakowany. Zajęto się tym dopiero po cały zdarzeniu. Do tego po wypadku przeniesiono wyjazd w inne, bezpieczniejsze miejsce. To o czymś świadczy.
Pełnomocnik zwrócił się i do uczelni i do firmy o zadośćuczynienie dla jego klientki. - Inwestor powinien bowiem zabezpieczyć wyjazd z placu - mówi Adam Ostaszewski. - Ale dostałem odpowiedź z politechniki, że budowa hali została powierzona profesjonalistom i inwestor jest zwolniony z odpowiedzialności za to, co się stało.
Wczoraj Adam Ostaszewski dostał kolejną odpowiedź, od firmy Skanska. - Niestety, wykonawca też umywa ręce od problemu - mówi prawnik.
- Bo stwierdzono, że do wypadku doszło poza terenem budowy. Dlatego zamierzam jeszcze raz podjąć negocjacje z obiema stronami. Jak nic z tego nie wyniknie, wówczas pozostanie nam droga sądowa. Klientce należy się odszkodowanie nie tylko z racji uszczerbku na zdrowiu, ale też z racji utraconych zarobków i zadośćuczynienie za straty psychiczne jej i syna. Ewentualnie renta, gdy się okaże, że nie będzie mogła wrócić do pracy.
Jaka kwota wchodzi w grę? - O tym będziemy mogli powiedzieć, gdy rozstrzygnie się, jak długo potrwa rehabilitacja - odpowiada prawnik.
Artykuł pochodzi z papierowego wydania Głosu Koszalińskiego. Teraz Głos Koszaliński możesz kupić w wygodny sposób przez Internet. Kliknij tutaj >>> by wejść na stronę e-głosu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?