Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pociągi pędziły na czołowe zderzenie. Prokuratura w Koszalinie postawiła zarzuty dyżurnym ruchu

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
- Zagrożenie było realne. Byłaby to potężna katastrofa – wskazuje prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- Zagrożenie było realne. Byłaby to potężna katastrofa – wskazuje prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. archiwum
Dyżurni ruchu z Koszalina i Nosówka usłyszeli zarzuty sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy ruchu kolejowym. W pociągach, które pędziły wprost na siebie na jednym torze, jechało pół tysiąca osób.

Zobacz także: Pociągi jechały wprost na siebie, po tym samym torze. Trwa ustalanie, jak mogło się to zdarzyć

- Zagrożenie było realne. Byłaby to potężna katastrofa. W obu składach znajdowało się około pięciuset osób. Do wypadku nie doszło tylko dzięki błyskawicznej reakcji maszynistów, którzy zauważyli, że pociągi znajdują się na jednym torze i natychmiast rozpoczęli awaryjną procedurę hamowania – wskazuje prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Do zdarzenia doszło w czwartek, 19 sierpnia. Pociągi dalekobieżne relacji Szczecin Główny – Olsztyn Główny i Olsztyn Główny - Szczecin Główny zostały skierowane na jeden tor i pędziły wprost na siebie. Maszyniści wyhamowali je na wysokości Dunowa. Składy zatrzymały się 400 metrów od siebie, co w wypadku pociągów nie jest dużą odległością.

Czynności w tej sprawie prowadzi Komenda Miejska Policji w Koszalinie. W prokuraturze przesłuchani zostali Szymon L., dyżurny ruchu z Nosówka i Wojciech M., dyżurny z Koszalina. Mężczyźni usłyszeli zarzuty sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym w transporcie kolejowym poprzez dopuszczenie do ruchu pociągów jadących w przeciwnych kierunkach na jeden tor kolejowy. Zgodnie z art. 174 kodeksu karnego czyn ten zagrożony jest karą od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.

- Wojciech M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Na tym etapie postępowania skorzystał z odmowy składania wyjaśnień. Nie wykluczył jednak, że złoży je w późniejszym czasie – poinformował prokurator Gąsiorowski. – Z kolei Szymon L. wyjaśnił, że wpuścił pociąg jadący ze Szczecina do Olszyna na tor, ale wskazał, że przyczyną nie był błąd ludzki, a awaria, której tego dnia uległy urządzenia infrastruktury kolejowej. Służą one do przekazywania informacji o nadjeżdżających pociągach. Korzystał z awaryjnej łączności radiowej, przez którą nie otrzymał odpowiednich komunikatów. Gdy skontaktowała się z nim przełożona, z pytaniem czy awaryjna łączność została właściwie wdrożona, pociąg znajdował się już na torze. Szymon L. jednocześnie przeprosił pasażerów.

Po przesłuchaniu dyżurni zostali zwolnieni, ale zastosowano wobec nich środki zapobiegawcze - dozór policji i zawieszenie w czynnościach dyżurnego ruchu kolejowego do czasu rozstrzygnięcia sprawy. Jak wskazują śledczy, nie będzie to postępowanie łatwe, ani szybkie. Jego celem będzie m.in. wyjaśnienie, czy to błąd ludzki, czy wypadek losowy doprowadził do realnego zagrożenia. – Sprawę wyjaśnia również Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych i jej raport końcowy będzie niezbędny dla ustalenia stanu faktycznego – podkreślił Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo