Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod jednym dachem

Alina Konieczna
Od lewej: Kamil Osadowski, Cezary Krzyśko, Kamil Rzeszotarski, Błażej Aksiutin, Kamil Malczewski, Katarzyna Kostewicz i Natalia Kasprzycka - czyli uczniowie klasy trzeciej „B” gimnazjum w Bobolicach:  - Czy w szkole jest przemoc? Nas nikt nie pobił. Nauczyciele pilnują porządku. Można się dogadać...
Od lewej: Kamil Osadowski, Cezary Krzyśko, Kamil Rzeszotarski, Błażej Aksiutin, Kamil Malczewski, Katarzyna Kostewicz i Natalia Kasprzycka - czyli uczniowie klasy trzeciej „B” gimnazjum w Bobolicach: - Czy w szkole jest przemoc? Nas nikt nie pobił. Nauczyciele pilnują porządku. Można się dogadać... Radosław Brzostek
Do szkoły weszła grupa młodych mężczyzn. Byli ubrani w czarne skórzane kurtki i uzbrojeni w kije bejsbolowe. Szukali kogoś, kto już skończył gimnazjum. Gdy pojawili się w klasie, nauczycielka szybko pobiegła po pomoc.

Zaraz po tym incydencie na szkolnych korytarzach pojawiły się kamery. - I to był krok w dobrym kierunku - ocenia dziś Stanisław Wszeborowski, dyrektor Zespołu Szkół Publicznych w Bobolicach. Ta szkoła, jako jedna z pierwszych w Polsce, zadeklarowała wolę przystąpienia do kampanii społecznej "Szkoła bez przemocy".
To jedna z największych szkół w regionie. Powinno się w niej uczyć maksymalnie 500 uczniów. Tymczasem musi się tu pomieścić prawie 900. Dzieci ze szkoły podstawowej i młodzież z gimnazjum.
Lekcje zaczynają się o siódmej rano, kończą po szesnastej. Dzieci z niektórych wsi muszą wstać o piątej, żeby dojechać na siódmą. Do domu wracają późnym popołudniem... A kiedy odrobić lekcje, skoro następnego dnia znów wstają skoro świt.
Gmina rozpoczęła budowę nowego gimnazjum, ale na to potrzebne są pieniądze, których w budżecie nie ma.

Tłoczno, aż strach

Tam, gdzie panuje tłok, może rodzić się agresja. Dobrze, gdy jest ciepło i świeci słońce. Wtedy na przerwach część uczniów wychodzi na boisko. Ale i tak na korytarzach jest tak ciasno, że trudno się przecisnąć. Nauczyciele stale dyżurują na korytarzach i na boisku. Ich obecność studzi uczniowskie emocje...
- Dziś musiałam interweniować - opowiada pedagog Hanna Raczyńska. - Szóstoklasiści chwycili za kołnierz ucznia trzeciej klasy, zaprowadzili go do toalety i zagrozili, że zanurzą mu głowę w sedesie. Dla lepszego efektu spuścili wodę w ubikacji. Rzecz jasna głowy chłopca nie zanurzyli, ale to zdarzenie nie mogło pozostać bez echa.
Opowiedzieli o nim koledzy szóstoklasistów. Wszyscy zgodnie twierdzili, że zaczął ten młodszy, który systematycznie... zaczepia starszych, wyższych, silniejszych.
Wszyscy uczestnicy incydentu spotkali się z pedagogiem. Dowiedzieli się, że są inne sposoby rozwiązywania sytuacji konfliktowych.
O całej sprawie byli powiadomieni wychowawcy klas, a także rodzice.
- Gdy w jednej szkole mamy małe dzieci i jednocześnie dorastającą młodzież, siłą rzeczy musi dochodzić do spięć - dodaje pedagog Danuta Karwowska. - Najważniejszą sprawą jest szybkie reagowanie. .

Pod okiem kamery

Szkolny system monitoringu nie był tani. Kosztował 28 tys. zł. Dyrektor Wszeborowski jest przekonany, że ten wydatek się opłacił. Szkołę każdego dnia obserwuje osiem kamer. Są m.in. przy trzech wejściach do budynku. Teraz nie wejdzie tu żaden intruz, tak, jak stało się to na początku 2006 roku, gdy do budynku wtargnęła grupa kilkunastu młodych mężczyzn z bejsbolowymi kijami. Zniknęli równie szybko, jak się pojawili.
- Prawdopodobnie odjechali autokarem, który stał niedaleko - przypuszcza S. Wszeborowski. - Być może byli to pseudokibice wracający z meczu, którzy zatrzymali się na chwilę w Bobolicach, aby załatwić jakieś porachunki. Tamto zdarzenie przesądziło o monitoringu. Otrzymaliśmy pomoc finansową od lokalnych firm, na przełomie stycznia i lutego zainstalowaliśmy kamery.
Czujne oko kamer pozwoliło wyeliminować bójki czy inne niepożądane zachowania. Uczniowie już nie przypalają papierosami plastikowych okien, bo wszystko wykryła kamera. Ale kamery pozwoliły też ustalić winnego zerwania zawiasów w drzwiach prowadzących do sali gimnastycznej. Nauczyciele podejrzewali uczniów, tymczasem dzięki kamerze stało się jasne, że to sprawa zużycia materiałów, a nie uczniowskiego wandalizmu.

Agresja jest

Pięć lat temu Hanna Raczyńska przeprowadziła badanie wśród uczniów gimnazjum. Wyniki mówiły jasno: agresja w szkole jest! Dlaczego? Sama młodzież twierdziła, że agresją odpowiada na ataki kolegów, w ten sposób się broni. Wymieniała także poczucie niesprawiedliwości w relacjach z nauczycielami, problemy w nauce, kłopoty w domu, chęć zaimponowania rówieśnikom. Oprócz przemocy fizycznej, pojawiła się także ta słowna, psychiczna.
- Na podstawie wyników badań został opracowany program przeciwdziałania agresji, który włączyliśmy do programu wychowawczego szkoły - dodaje H. Raczyńska. - Po trzech latach przeprowadziliśmy ponowne badanie, które wykazało, że zmniejszyła się skala agresji fizycznej, natomiast wciąż mamy do czynienia z przemocą werbalną, a słowne wulgaryzmy stają się coraz bardziej dotkliwe. Będziemy zmieniać nasz program tak, aby przeciwdziałać tym zjawiskom.
Uczniowie szkoły w Bobolicach uczestniczyli w redagowaniu kodeksu ucznia. Sami przyznali, że noszenie do szkoły biżuterii czy wysokich obcasów powinno być zabronione. Zgodzili się z dorosłymi, żeby dziewczyny nie malowały się na lekcje. Mają swoją gazetkę "Gimbuś", mogą w niej pisać co chcą, chociaż nad całością czuwa nauczyciel opiekun.
- W naszej szkole czujemy się bezpiecznie - zapewniają gimnazjaliści z trzeciej klasy. - Trochę jest ciasno, to fakt, ale do tego można się przyzwyczaić. Przydałby się szkolny radiowęzeł...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!