Opinie biegłych
Opinie biegłych
Biegli psychiatrzy uznali, że Damian R. był poczytalny i nie działał w afekcie. - Nie miał zniesionej czy czasowo ograniczonej zdolności do rozpoznawania czynów i kierowania swoim zachowaniem - uznali. - Niewątpliwie działał pod wpływem silnych emocji. Obawiał się tego spotkania. Wiedział, że ci mężczyźni nie przyszli porozmawiać o pogodzie. Działał pod wpływem strachu.
Biegła psycholog potwierdziła, że Damian R. jest uzależniony od marihuany.
W Sądzie Okręgowym w Koszalinie toczy się proces, w którym na ławie oskarżonych zasiada niepełna 21-letni Damian R. z Kołobrzegu. Za zabójstwo dwóch mężczyzn grozi mu dożywocie. 9 marca ubiegłego roku zadał śmiertelne ciosy kuchennym nożem Sebastianowi G. i Dawidowi P.
Damian twierdzi, że bronił siebie i rodziny - matki i młodszej siostry - przed napastnikami, którzy uzbrojeni w pistolet i metalową pałkę wtargnęli do ich mieszkania.
Z chusteczką w dłoni, drżącym głosem, zeznania złożyła 40-letnia Wioletta B., matka chłopaka. Była świadkiem dramatu. - Byłam w kuchni. Nagle usłyszałam huk. Wbiegłam do przedpokoju. Syn leżał na podłodze, a na nim dwóch mężczyzn. Jeden w kominiarce. Mieli broń. Syn krzyknął: mamo, oni chcą nas pozabijać!
Wioletta zaalarmowała policję. - Jeden z napastników wycelował we mnie broń i powiedział, że mam się zamknąć, bo mi łeb rozpier...
Podczas zeznań matki oskarżonego sędziowie wyprosili z sali publiczność. Grupa mężczyzn, wyraźnie nieprzychylna kobiecie, śmiała się.
- Prosiłam, żeby nam krzywdy nie robili - kontynuowała Wioletta B. - Syn zabrał z kuchni nóż. Zaczął nim machać na oślep. Cała trójka przemieściła się na klatkę schodową. Po chwili wrócił z zakrwawionym nożem. Wrzucił go do zlewu, a ja odruchowo go umyłam. Nie wiem dlaczego...
Sędzia Jacek Matejko zapytał kobietę, czy wiedziała, że jej syn ma problem z narkotykami. - Rozmawiałam z nim. On tylko chciał spróbować... - odparła.
- Skończmy z tą naiwnością. Pani syn miał wyroki za posiadanie narkotyków. W waszym domu były narkotyki. A pani nic nie wie? - podkreślił sędzia.
Podczas całej awantury z tak tragicznym finałem obecna była jeszcze jedna osoba. W pokoju obok siedział 22-letni Paweł P. - Przyjechałem sprzedać Damianowi telefon. Wcześniej Sebastian G. do niego dzwonił, żeby się spotkać. Damian powiedział, żeby przyjechał do niego, do wieżowca. Kiedy wyszedł na klatkę, ja zostałem w pokoju. Słyszałem huk i krzyki. Damian krzyczał, żeby go zostawili. A oni krzyczeli: ty konfidencie! I że ma się za matkę nie chować, bo jak wyjdzie, to go połamią - relacjonował.
- Dlaczego nie pomógł pan koledze, skoro wiedział pan, że dzieje się coś złego? - dopytywał sędzia. - Nie chciałem się mieszać. Znałem i Damiana, i Sebastiana - odparł Paweł.
Sędzia zarządził konfrontację światków. Z akt sprawy wynikało bowiem, że po tragedii Paweł P. spotkał się z siostrą jednej z ofiar i powiedział jej, że do Damiana przyszedł nie sprzedać telefon, a wymienić go na marihuanę. - To nieprawda - zapewniał 22-latek. - Ale tak właśnie było - przekonywała siostra Dawida P.
Szczegóły tego procesu wyjaśnić może nadzwyczajny zwrot w sprawie. Na etapie śledztwa nie zabezpieczono dowodu o ogromnej wadze - kiedy Wioletta B., matka oskarżonego, zadzwoniła na policję, by zaalarmować o napaści, nie wyłączyła telefonu. Przebieg zdarzeń został utrwalony na policyjnej taśmie - każda rozmowa z numerem alarmowym jest rejestrowana. Biegły pracuje nad nagraniem. Ten dowód może rozwiać wątpliwości co do przebiegu zdarzenia. Zeznania świadków różnią się.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?