O co chodzi? Od niedawna pracownicy PKS są w pogotowiu strajkowym, bo obawiają się o przyszłość swojej firmy. Uważają, że rząd toleruje nieuczciwą konkurencję na rynku przewozów pasażerskich. - Mamy do czynienia z dzikimi, nielegalnymi przewozami osób na trasach, które obsługuje nasza firma - tłumaczy dalej przewodniczący Podsiadło. - Te prywatne busiki nie mają żadnych kas fiskalnych, więc bilety mogą sprzedawać nawet o 20 procent taniej, niż my. Jeżdżą przed nami, bo znają nasze rozkłady jazdy. I zabierają nam pasażerów sprzed nosa. My jesteśmy uczciwi, płacimy podatki, a mamy z tego same kłopoty.
"Mamy moralne i statutowe prawo do obrony naszych miejsc pracy" - piszą w odezwie do pracowników centrale związkowe. Związkowcy twierdzą, że jeśli państwo szybko nie zareaguje, PKS upadnie. - Chcemy zwiększenia kontroli prywatnych pojazdów i podjęcia działań, które ostatecznie zlikwidują problem. Nie jesteśmy przeciwni zdrowej konkurencji. Ale na nieuczciwość musi być jakiś sposób - kończy Z. Podsiadło.
Zapewnia, że nie będzie żadnych ograniczeń połączeń autobusowych w związku z protestem. - Nie możemy sobie po prostu na to pozwolić - wyjaśnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?