O pomoc poprosił nas pan Alfred Spychaj, 85-letni mieszkaniec Szczecinka. Staruszek otwiera nam po dłuższej chwili, jaką potrzebuje na dojście do drzwi. Z trudem porusza się o lasce, niedowidzi. - Panie, telewizora to bardziej słucham niż oglądam - mówi na wstępie. W Szczecinku mieszka od maja 1945 roku, gdy jako repatriant z Wołynia trafił na Ziemie Odzyskane.
Pan Alfred opowiada, jak niedawno odwiedziło go dwóch policjantów. - Byłem zaskoczony, bo jak żyję nie miałem żadnego konfliktu z prawem i nigdy żadnego milicjanta czy policjanta w domu - mówi. Mundurowi byli bardzo grzeczni, ale wypytywali o sąsiadów i ich synów, czy zna tego i owego. - Ale co ja im tam mogłem powiedzieć, jak rzadko gdzieś wychodzę, a sąsiedzi, których jeszcze kojarzę mieszkają tu tak samo jak ja od kilkudziesięciu lat - dodaje.
Policjanci pytali też, gdzie pan Alfred pracował i czy ma prawo jazdy. - Zdziwili się, że mam, bo zrobiłem jeszcze w Moskwie, chcieli żebym im pokazał radzieckie prawo jazdy, ale już go niestety nie mam - mówi nasz rozmówca. - Na koniec spytali o mojego syna, 56-letniego dziś mężczyznę. Czy pije, czy pijany przychodzi do domu?
Alfred Spychaj przyznaje, że pytania kompletnie go zaskoczyły. Przejął się nimi nie na żarty. - Czego oni mogą chcieć od takiego dziadka, jak ja? - mówi i prosi, aby wyjaśnić sprawę, bo prędzej niż policjantów spodziewał się wizyty dziennikarza miejscowej "kablówki", którego prosił o spotkanie w sprawie abonamentu telewizyjnego.
Zagadkę próbowaliśmy wyjaśnić w szczecineckiej komendzie policji. - Tej sprawy nie znam, ale mogę się domyślić, że była to rutynowa wizyta dzielnicowego, którego praca polega na tym, że odwiedza mieszkańców ze swojego rewiru i rozpytuje o różne rzeczy - mówi Józef Hatała, szef policji w Szczecinku i po szczegóły odsyła do kierownika rewiru dzielnicowych.
Zbigniew Abolik, przełożony szczecineckich dzielnicowych, tłumaczy, że takie wizyty to nic nadzwyczajnego, wręcz obowiązek dzielnicowego, który powinien poznać mieszkańców. - To rutynowe działania, nie prowadzimy jakiejś specjalnej akcji odwiedzając ludzi w ich mieszkaniach - wyjaśnia Z. Abolik dodając, że starsi mieszkańcy to dla dzielnicowych cenne źródło informacji, bo zwykle mają dużo wolnego czasu, sporo widzą i wiedzą. Sęk w tym, że w tym wypadku 85-letni staruszek, choć rezolutny i w pełni władz umysłowych, to jednak widzi bardzo słabo i jest schorowany.
Kierownik dzielnicowych mówi, że każdy z jego ludzi, który zapuka do drzwi jakiegokolwiek mieszkania, ma obowiązek przedstawić się i wylegitymować. W razie jakichś wątpliwości można dzielnicowego nie wpuścić do mieszkania, ale wtedy należy zadzwonić pod numer alarmowy na komendę policji i poprosić o sprawdzenie, czy ta osoba to faktycznie policjant.
- Dyżurny przez radio skontaktuje się z dzielnicowym i ustali, czy to faktycznie on chce porozmawiać z mieszkańcem - mówi Z. Abolik.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?