Malbork to w największym skrócie „miasto zamku i lotnictwa”. Naturalne jest więc, że gdy pojawiają się informacje na temat samolotów, tak jak w tym przypadku o przekazaniu Ukrainie myśliwców MiG-29, mieszkańcy bardziej nadstawiają uszu. Bo o które konkretnie samoloty MiG-29 chodzi? Ile sztuk? Jak będzie wyglądało szkolenie lotnicze w Malborku?
Samoloty MiG-29 w Polsce od 1989 r., a w Malborku od 2005 r.
W Siłach Powietrznych RP myśliwce MiG-29 służą od 1989 roku, kupione wtedy w liczbie 12 sztuk do 1 Pułku Lotnictwa Myśliwskiego w Mińsku Mazowieckim. W latach 90. Polska pozyskała dziesięć kolejnych egzemplarzy od Czech dla tego samego pułku. Z kolei w Malborku popularne „smokery”, nazywane tak od charakterystycznych smug czarnego dymu, które wydobywają się z silników, są obecne od 2005 roku; to 26-letnie myśliwce, które służyły jeszcze Niemieckiej Republice Demokratycznej, a po zjednoczeniu Niemiec zostały zmodernizowane. Polska w 2002 roku kupiła ponad 20 samolotów z bazy w Laage za symboliczne euro za sztukę, ale ostatecznie do lotów nadawało się tylko dziesięć. Pozostałe zostały przeznaczone na części. W późniejszym okresie samoloty z Malborka, w przeciwieństwie do tych z Mińska Mazowieckiego, nie przechodziły tak gruntownych modernizacji.
- Samoloty z Mińska Mazowieckiego w latach 2011-2014 przeszły zabiegi modernizacyjne w Wojskowych Zakładach Lotniczych numer 2, polegające na wyposażeniu w nowej generacji awionikę. Dodano także nowoczesny system łączności i zobrazowania sytuacji w kabinie pilota, a także precyzyjny system nawigacyjny. Wewnątrz kabiny zainstalowano też cyfrowe rejestratory wideo i audio służące do prowadzenia debriefingu po misji - przypomina Maciej Szopa na Defence24.pl.
Obecnie samolotów MiG-29 w Siłach Powietrznych RP używa już jedynie 22 Baza Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Tutaj w ostatnim czasie trafiło 14 tych „lepszych” myśliwców z Mińska Mazowieckiego, by zastąpić wysłużone poniemieckie egzemplarze. Z kolei mińska baza przygotowuje się do przejścia na FA-50 kupione od Korei Południowej.
- Nowe zakupione samoloty FA-50 mają być dostarczane do Polski w latach 2023-2028. Pierwsze 12 z 48 samolotów ma zostać dostarczonych w drugiej połowie 2023 roku. Nasi piloci obecnie odbywają szkolenie na samolotach FA-50 w Korei Południowej - wyjaśnia nam Ministerstwo Obrony Narodowej.
Wcześniej resort tłumaczył nam, że koreański zakup w pierwszej kolejności trafi do Mińska Mazowieckiego. Tym bardziej pytanie o to, czym będą w najbliższych miesiącach latać malborscy piloci - z punktu widzenia laika, który nie ma i nie może mieć dostępu do zbyt szczegółowych informacji - jest zasadne. Poprosiliśmy więc w Ministerstwie Obrony Narodowej o więcej szczegółów w związku z zapowiedziami przekazania myśliwców Ukrainie, o czym ostatnio można było usłyszeć z ust prezydenta Andrzej Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego.
- Zgodnie z zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego przekazanie Ukrainie MiG-29 będzie możliwe w ciągu 4-6 tygodni. Gotowość naszego kraju do przekazania Ukrainie tych samolotów zadeklarował również w ostatnim czasie prezydent Andrzej Duda. Co ważne, rozpoczęcie takiej procedury jest możliwe w ramach szerszej międzynarodowej koalicji. Jak zapewnił szef MON, wicepremier Mariusz Błaszczak w kwestii samolotów MiG-29, „jest pełna spójność między prezydentem a rządem”. Każda ewentualna decyzja Polski i sojuszników o przekazaniu samolotów Ukrainie zostanie poprzedzona szczegółową analizą. Na tym etapie jest zbyt wcześnie by podawać szczegóły - odpowiedziało nam MON.
Odpowiedź otrzymaliśmy jeszcze przed ogłoszeniem przez Andrzeja Dudę, że Polska przekaże cztery myśliwce, ale to nie koniec.
- W ciągu najbliższych dni przekazujemy cztery samoloty na Ukrainę w pełnej sprawności. Pozostałe samoloty są serwisowane, przygotowywane - oświadczył prezydent Andrzej Duda podczas wspólnej konferencji z prezydentem Czech Petrem Pavlem, który gościł w naszym kraju w ubiegłym tygodniu.
Samoloty da natomiast nie ten, tylko drugi z naszych południowych sąsiadów - Słowacja, która ponad pół roku temu wycofała MiG-29, a teraz oczekuje na dostawę F-16. Ukrainie przekaże 13 postsowieckich myśliwców. Co do Polski, na razie nie padły liczby, ile - oprócz tych czterech - ostatecznie sztuk trafi na wojnę w Ukrainie.
Jednak uspokajająco brzmiały słowa, które w lutym br. usłyszeliśmy od dowódcy Sił Powietrznych RP.
MiG-29 obecnie użytkowane przez malborskich pilotów mają perspektywę funkcjonowania na tym lotnisku do 2027 r. Natomiast co do planów, nie chciałbym jeszcze zdradzać szczegółów, ale lotnictwo wojskowe dalej będzie tutaj obecne - zapewniał generał broni pil. Ireneusz Nowak, inspektor Sił Powietrznych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych.
Niektórym żal jest, gdy słyszą o pożegnaniu z MiG-29, ale to znak czas. Szef MON zapowiadał to już kilka lat temu, ogłaszając strategię zastąpienia tych myśliwców oraz Su-22 samolotami F-35, a po napaści Rosji na Ukrainę zapadła też decyzja o zakupie FA-50. Rozumie to m.in. wiceburmistrz Malborka, były wojskowy, który pochwala przekazanie MiG-29 Ukrainie.
- To dobry pomysł. Zwłaszcza że polscy piloci szkolą się już na koreańskich samolotach, które mają awionikę taką samą, jak amerykańskie, więc nie muszą się wiele uczyć - mówi Jan Tadeusz Wilk, wiceburmistrz Malborka.[/b
]
Lotnisko w Malborku. Obiekt położony strategicznie
Lotnisko wojskowe w Malborku, obecnie największe w Polsce północno-wschodniej, od dziesięcioleci miało strategiczne znaczenie. Obiekt militarny działał tu już za czasów niemieckich od 1934 r. (wcześniej od 1929 r. lotnisko cywilne), którzy w czasie drugiej wojny światowej produkowali tutaj [b]myśliwce Focke Wulf na potrzeby walki powietrznej z aliantami. Ale to alianci dwukrotnie przeprowadzili skuteczny nalot „latającymi fortecami”, czyli bombowcami B-17, niszcząc zakład i infrastrukturę lotniskową.
Z pierwszych lat powojennych niewiele wiadomo ponad to, że lotnisko we władanie objęli sowieci. Historię polskich „skrzydeł” liczy się tutaj od 73 lat. Minister obrony Konstanty Rokossowski rozkazem z dnia 23 marca 1952 r. polecił sformować m.in. 41 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego (poprzednik dzisiejszej 22 BLT). Wówczas przyczynkiem do budowy armii lotniczej była groźba rozlania się na świat wojny w odległej Korei. Z kolei po przemianach przełomu lat 80. i 90. runęła „żelazna kurtyna” zimnej wojny i rozpoczęły się starania o przyjęcie naszego kraju do NATO.
Polska, Czechy i Węgry otrzymały zaproszenie do członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim podczas szczytu w Madrycie w 1997 r. Ministrowie spraw zagranicznych przekazali dokumenty ratyfikacyjne sekretarz stanu USA Madeleine Albright w amerykańskim mieście Independence 12 marca 1999 r. - przypomniała kilka dni temu Kancelaria Prezydenta RP.
W konsekwencji wejścia Polski do NATO, można powiedzieć, epokowym przedsięwzięciem była modernizacja lotniska w Malborku. Dowództwo lotnictwa Sojuszu Północnoatlantyckiego widziało konieczność posiadania w swoich zasobach obiektu położonego strategicznie, bo bardzo blisko granicy z Rosją. W linii prostej z Malborka do granicy z obwodem kaliningradzkim jest raptem około 85 km. Do 2006 roku powstały m.in. nowe składy na paliwo lotnicze, system precyzyjnego lądowania ILS, modernizacja objęła 2,5-kilometrowy pas startowy. Dostosowanie obiektu do norm natowskich sprawiło, że w 22 BLT mogą stacjonować najnowocześniejsze samoloty, jak choćby obecnie myśliwce V generacji F-35 z Królewskich Holenderskich Sił Powietrznych, a wcześniej m.in. Włosi z Eurofighterami Typhoon, Portugalczycy i Turcy z F-16, Francuzi z Rafale'ami i inni.
Wojsko jest bardzo ważne dla Malborka
Pożegnanie z MiG-29 już teraz czy nawet w perspektywie czterech lat nie niepokoi władz Malborka, bo trudno im sobie wyobrazić miasto bez wojska. Żołnierze i ich rodziny to kilka tysięcy mieszkańców.
- Jestem świadkiem tego, co działo się na początku lat 2000. Był kurs na rozbrojenie, zamykano lotniska. Był wybór: Piła lub Malbork. Praktycznie wytypowano Malbork, uruchomiliśmy taką akcję, że zorganizowaliśmy zlot generałów, którzy się stąd wywodzili. I przyleciało 17, było to bardzo silne lobby. Polska dopiero startowała do F-16. Pocieszano nas i kuszono offsetem. I nic dla nas wtedy nie wyszło. Samoloty poszły do Łaska, nie do Malborka, ale Malbork jako lotnisko uchowało się, a Piłę zamknęli. Bardzo to odczuła jako miasto, bo w jednostce było bardzo wiele miejsc pracy, które zostały zlikwidowane - mówi Jan Tadeusz Wilk.
Biorąc pod uwagę obecne okoliczności, wiceburmistrz uważa, że nikt lotniska z dnia na dzień nie zamknie, więc nie powtórzy się tamten pilski casus.
Trzeba zauważyć jedną rzecz, że tu zostało jedyne tak duże lotnisko wojskowe na Wybrzeżu. Wtedy mówiono: „Po co nam to, jaka wojna?”. A teraz mamy lotnisko, z którego można potencjalnie wykonywać wiele operacji, także w kierunku Litwy, Łotwy, Estonii. I dlatego właśnie u nas ten Air Policing jest. Dlatego myślę, że można nie mieć obaw, że coś się może niepokojącego dla nas zadziać - dodaje Jan Tadeusz Wilk.
W ostatnich latach, a po napaści na Ukrainę już szczególnie, coraz częściej zdarza się, że rosyjscy piloci z obwodu kaliningradzkiego napinają przysłowiową strunę, wlatując nad wody międzynarodowe Bałtyku bez wcześniejszego zgłoszenia planu lotu i z wyłączonymi transponderami. Tym samym są niewidoczni dla samolotów pasażerskich i stwarzają dla nich zagrożenie. Pary dyżurne startują z podmalborskiego lotniska, by „przechwytywać” intruzów i odprowadzać do granicy rosyjskiej przestrzeni powietrznej. Obecnie dyżury bojowe polskich pilotów i sojuszników odbywają się w ramach wzmocnionego nadzoru nieba na wschodniej flance NATO.
Z kolei polskie i słowackie MiG-29 mają pomóc Ukraińcom w kontrofensywie planowanej na wiosnę w Donbasie.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?