Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polują na tragedię. Oszust wyłudza pieniądze z odszkodowania

Joanna Krężelewska [email protected]
– Ta firma wykorzystuje ludzką tragedię i niewiedzę. Straciłam pieniądze z ubezpieczenia, które powinny trafić do moich dzieci, a temu człowiekowi wciąż mało – załamuje ręce Katarzyna Drabik.
– Ta firma wykorzystuje ludzką tragedię i niewiedzę. Straciłam pieniądze z ubezpieczenia, które powinny trafić do moich dzieci, a temu człowiekowi wciąż mało – załamuje ręce Katarzyna Drabik. Radosław Koleśnik
Kiedy mąż Katarzyny Drabik zginął w wypadku, jej świat runął. I wtedy pojawił się on. Miał wywalczyć wysokie odszkodowanie. - Zamiast tego zrujnował mnie - mówi kobieta.

Łacińska nazwa firmy sugeruje, że to kancelaria. - Zresztą ten człowiek powiedział mi, że jest prawnikiem, że będzie mnie reprezentował - opowiada Katarzyna Drabik z Koszalina. W październiku 2005 roku jej mąż miał wypadek samochodowy. Mężczyzna zmarł. - To był dla mnie koszmar. Mąż był jedynym żywicielem rodziny. Zostałam z dwiema córkami, które miały wtedy 6 i 12 lat - opowiada kobieta ze łzami w oczach. Na ulicy koszalinianka spotkała koleżankę. Ta powiedziała, że pracuje u mężczyzny, który może pomóc zdobyć duże odszkodowanie od firmy, w której ubezpieczony był sprawca wypadku. - Mężczyzna zadzwonił, umówiliśmy się na spotkanie. Powiedział, że jest adwokatem i zdejmie mi z głowy cały problem. Potrzebowałam takiej pomocy, ubezpieczyciel chciał obniżyć kwotę do wypłaty i sprawa musiała trafić do sądu - opisuje Katarzyna Drabik. Spotkanie było krótkie. Mężczyzna podsunął jej papier. Powiedział, że za nic nie płaci, dopóki nie wywalczą ubezpieczenia. Podpisała umowę, a pełnomocnictwo potwierdził notariusz. Tyle, że "adwokat" wcale nie reprezentował kobiety. Instruował ją, co ma mówić przed sądem, ale sam na rozprawy nie przychodził.

Wtedy nasza Czytelniczka poszła po poradę do innego prawnika. - I dowiedziałam się, że podpisałam cyrograf - mówi. Choć w marcu ubiegłego roku umowę wypowiedziała, do dziś staje przed sądem. W Sądzie Rejonowym w Koszalinie toczy się rozprawa - były reprezentant Katarzyny Drabik żąda od niej i jej córek 49 tys. złotych! W umowie jest bowiem zapis, że od każdej kwoty, którą kobieta otrzyma w związku z wypadkiem, zapłaci firmie swojego reprezentanta aż 35%. Mimo wypowiedzianej umowy mężczyzna nalicza sobie procenty, np. od renty córek. - Powództwo jest bezpodstawne w stosunku do dzieci mojej klientki, bo nie były związane żadną umową z tym panem. Umowa, na którą on się powołuje, była zawarta z Katarzyną Drabik - podkreśla Krzysztof Celiński, adwokat kobiety. - A sama umowa zawierała rażąco niekorzystne dla mojej klientki oraz nieważne z mocy prawa postanowienia i miała na celu jej pokrzywdzenie finansowe.

Do czasu wypowiedzenia umowy, na konto mężczyzny, z którym Katarzyna Drabik podpisała umowę, wpływały wszystkie świadczenia - renty i odszkodowania. W sumie ponad 60 tys. złotych. Z tego zainkasował 21 tys. złotych. Teraz w sądzie domaga się kolejnych 49 tys. wynagrodzenia, czyli łącznie na nieszczęściu Katarzyny Drabik i jej córek chce zarobić ponad 70 tysięcy. I to nie koniec. - W pozwie napisał, że nie zrzeka się prawa do dochodzenia pozostałej kwoty zadłużenia, w tym odsetek - mówi nasza Czytelniczka. - Mam go utrzymywać przez lata? Moje córki mają mu oddawać rentę? - pyta. Chcieliśmy zadać te pytania właścicielowi firmy. Na żadne nie zechciał odpowiedzieć. - Bez komentarza - uciął. Kolejna odsłona procesu w sierpniu. Do sprawy wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!