Kasia Sałankiewicz urodziła się zdrowa. - Rosła w oczach. To było cudowne, uśmiechnięte dziecko - mówi Iwona Sałankiewicz, mama Kasi. Na samo wspomnienie zdrowej córeczki ma łzy w oczach. - Do półtora roczku było wszystko w porządku. Córcia raczkowała, potem zaczęła chodzić. Jak normalne dziecko. Była naszą przylepką, lubiła noszenie na rękach, zabawy ze starszym
bratem. Mieliśmy dwoje wspaniałych dzieci i pewnego dnia świat się zawalił. Coś Kasię zblokowało, przestała reagować na jakiekolwiek bodźce z zewnątrz. Przestała chodzić, nigdy nie zaczęła mówić. Na naszych oczach gasła. - opowiada pani Iwona.
Rodzice Kasi przez lata szukali u specjalistów diagnozy, odpowiedzi na pytanie, co stało się z ich córką, jak można jej pomóc. - Nie wiemy tego do dziś - mówi mama Kasi. I wspomina dalej. - Lekarzom nie udało się ustalić przyczyny uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, niedowładu czterokończynowego. Jedyne, co możemy zrobić dla Kasi, to ją rehabilitować, nie pozwolić, by przez brak ruchu cierpiała fizyczny ból. Wierzymy, że rehabiltacja poprawia jej stan psychiczny.
Więcej przeczytasz w czwartkowym papierowym wydaniu "Głosu Koszalińskiego"
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?