Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomysł na pogotowie dla dzikich zwierząt w gminie Sianów

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
- Chcę, by ośrodek rehabilitacyjny dla dzikich zwierząt był obiektem ekologicznym. Przygotowania projektu podjęła się pracownia z Trójmiasta - zapowiada Katarzyna Lesner. W ośrodku planuje otoczyć opieką chore zwierzęta, głównie ptaki.
- Chcę, by ośrodek rehabilitacyjny dla dzikich zwierząt był obiektem ekologicznym. Przygotowania projektu podjęła się pracownia z Trójmiasta - zapowiada Katarzyna Lesner. W ośrodku planuje otoczyć opieką chore zwierzęta, głównie ptaki. Radek Koleśnik
Katarzyna Lesner chce uruchomić pogotowie ratunkowe dla dzikich zwierząt.

Francuski pisarz Emil Zola 150 lat temu napisał, że los zwierząt jest nierozerwalnie związany z losem człowieka. Od wieków, od początku istnienia, stan ten jest niezmienny. Podobnie jak fakt, że osób, którym los zwierząt nie jest obojętny, nie brakuje. Również lokalnie. Jedną z nich jest Katarzyna Lesner, prezes działającej od września Fundacji dla dzikich zwierząt Larus. Koszalinianka chce zrealizować wielkie marzenie i bardzo ambitny projekt - uruchomić i prowadzić Ośrodek dla dzikich zwierząt. Jej pasją jest przywracanie zwierząt naturze. Zwierząt, które są i powinny pozostać dzikie.

Katarzyna Lesner jest przyrodnikiem, ornitologiem, behawiorystą zwierzęcym, liderem grupy lokalnej Greenpeace, wolontariuszem WWF Polska, gdzie w ramach Błękitnego Patrolu uczestniczyła w regularnym monitoringu polskiego wybrzeża. Pracowała w kilku ośrodkach niosących pomoc dzikim zwierzętom - wszystko, by zdobyć cenne doświadczenie. W życiu zawodowym pracowała m.in. w kancelarii notarialnej, ale miłość do zwierząt zweryfikowała ścieżkę jej kariery. Wkrótce zacznie nową ścieżkę edukacyjną, by zawód technika weterynarii pozwolił jej jeszcze mocniej zaangażować się w projekt życia.

Sanatorium dla skrzydlatych

- Chcę stworzyć ośrodek, do którego będą przyjmowane, leczone i rehabilitowane dzikie zwierzęta z terenu. Głównie ptaki, bo ich na naszym terenie jest najwięcej. Tysiące ptaków wodnych zimuje na morzu. Tego z lądu nie widać, ale ornitolodzy pływają po akwenach i liczą je w ramach akcji - mówi pani Katarzyna. - Często zdarza się, że pomocy człowieka potrzebują mewy, kormorany. Wiele ptaków to ofiary przyłowów rybackich - wylicza. - Jedyny ośrodek w Polsce, który dysponuje niewielkim basenem, znajduje się w Warszawie, w zoo. Tam jednak przyjmowane są ptaki słodkowodne. Chcę, by atutem naszego ośrodka rehabilitacyjnego był właśnie basen.

Ma być to miejsce, gdzie dzikie zwierzęta, ranne w wypadkach drogowych albo wskutek zdarzeń losowych, wymagających rehabilitacji, względnie odchowania, otrzymają pomoc. Gdzie dojdą do zdrowia, nabiorą sił i wrócą do środowiska naturalnego. Nie będą oswajane z ludźmi - obecność człowieka ma być ograniczona do minimum, bo tylko tak pozostaną dzikimi stworzeniami.

- Na Pomorzu podobne ośrodki działają w Szczecinie - tu prowadzi go Fundacja Na Rzecz Zwierząt „Dzika Ostoja” oraz w Pomieczynie niedaleko Trójmiasta - Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” - wylicza miłośniczka przyrody.

Oprócz ptaków drzwi ośrodka mają być otwarte dla drobnych ssaków leśnych. Gdzie ma powstać przystań dla potrzebujących zwierząt? - W gminie Sianów. Samorząd prowadzi rozmowy z nadleśnictwem w sprawie terenu przy Arboretum w Karnieszewicach - mówi pani Katarzyna.

- Jeśli będziemy dysponować gruntem, chętnie użyczymy go pod realizację takiej inwestycji - mówi Maciej Berlicki, burmistrz Sianowa. - Użyczymy, bowiem nie chcemy zarabiać na takim ośrodku. Z drugiej jednak strony nie będziemy do realizacji inwestycji dokładać, bo nie jest to zadanie gminy. Na postawienie ośrodka Fundacja może dostać określony czas, z realizacji projektu będzie oczywiście rozliczana.

Pomoc idzie w parze z edukacją

Ośrodek to najważniejszy, ale nie jedyny cel, który przyjęła Fundacja pani Katarzyny. - Zauważyłam poważny problem w zakresie edukacji ekologicznej. Na spotkaniu z Adamem Wajrakiem w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej padło wiele pytań. Co ciekawe, dotyczyły one najczęściej nie książki przyrodnika, ale tego, jak powinniśmy się zachowywać w kontaktach z dzikimi zwierzętami - zauważyła Katarzyna Lesner. - Chcemy więc dzielić się naszą wiedzą o przyrodzie, by ludzie nieświadomie nie skrzywdzili zwierzęcia.

- Na przykład sarenki. Po urodzeniu leżą w liściach, są zamaskowane. Nie zabierajmy ich - im się nie dzieje krzywda. One nie mają zapachu, żeby nie przyciągać drapieżników. Z pewnością gdzieś w okolicy jest ich mama - przestrzega miłośniczka zwierząt. Co zatem powinniśmy zrobić, znajdując dzikie zwierze w lesie? - Nic - odpowiada koszalinianka. - Dobrym przykładem są puszczyki. Są już ich pierwsze lęgi. Możemy zauważyć malutką sowę na gałęzi albo na ziemi przy drzewie. Fajnie wygląda, ma wielkie oczy. I co dalej? Nic. Po prostu ją zostawmy. Ona nie ma wykształconych skrzydeł, dlatego nie lata. Ma za to świetnie wykształcone skoki, pazury. Nie raz spadnie z drzewa i później będzie się na nie wspinać. Nasze dzieci też nie raz upadają, zanim się nauczą biegać. Nie dotykajmy dzikich zwierząt. Mama tej sówki pewnie gdzieś krąży.

Dzikus chce mieszkać w mieście

Wbrew pozorom, spotkanie z dzikim zwierzęciem to dość częsta sytuacja. Również w... mieście. - Urbanizujemy się i zajmujemy coraz więcej siedlisk zwierzęcych. W efekcie te zwierzaki muszą się gdzieś podziać - mówi pani ornitolog. - W mieście jest cieplej, ludzie notorycznie dokarmiają zwierzęta i tak na przykład ptaki, które z reguły migrują na zimę na południe Europy, decydują się na zimowanie w Polsce. Robią się ptakami miejskimi przez co są podatniejsze na różne wypadki. Na spotkania z kotami, psami.

A jeśli kondycja zwierzęcia jest gorsza? Widzimy, że kuleje, jest zakrwawione? - Jeśli to ptak, można go zawinąć w kurtkę, w bluzę. W przypadku dużych zwierząt trzeba uważać na swoje oczy. Czaple, bociany, czy mewy mogą celować w nie dziobem. I są w tym świetne. Najlepiej zacząć od tego, żeby zakryć zwierzęciu głowę. Można też powiadomić strażników gminnych lub miejskich.

Kopiujmy dobre pomysły, choćby kaczkomaty

Wiele zgłoszeń wynika z troski i dobrej woli, ale też są one zwyczajnie niepotrzebne. Wynikają bowiem z niewiedzy. - Przykładem może być kormoran, który często suszy rozpostarte skrzydła. Namakają mu one podczas nurkowania. To jedyny ptak, który tak robi, dlatego często zdarza się, że ludzie wzywają pomoc, bo „dzieje się coś złego” - mówi Katarzyna Lesner.

Kardynalny błąd to również dokarmianie ptaków chlebem. Co może prowadzić do chorób układu pokarmowego. - W tym tygodniu w Kołobrzegu wylądowały dwa piękne czarne łabędzie. I co my robimy? Zabijamy je, karmiąc chlebem - słyszymy. - Warto zastanowić się nad naśladowaniem dobrych rozwiązań. Takim są na przykład kaczkomaty, drewniane domki, z których można wziąć karmę dla ptaków. Pojawiły się już w Trójmieście - mówi pani Katarzyna.

Pomysłów jest wiele. Podobnie, jak potrzeb. Dlatego też Fundacja pani Katarzyny czeka na chętnych, którzy zechcą wesprzeć jej działania.

Kontakt z Fundacją: tel. 501 086 300, mail: [email protected]

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Zobacz także: Koszalin: hospicjum im. M. Kolbego będzie się rozbudowywać

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!