Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porwał mnie wir historii. Rozmowa z Bogusławem Pałką

Piotr Polechoński
Podpis pod zdjęcie: Bogusław Pałka spogląda na siebie sprzed 25 lat. - To było moje pięć minut w wielkiej polityce i i zawsze miałem tego świadomość - mówi. Poseł X kadencji mieszka w Domacynie, pod Karlinem. Ma gospodarstwo rolne, pracuje też jako sekretarz w białogardzkim starostwie powiatowym.
Podpis pod zdjęcie: Bogusław Pałka spogląda na siebie sprzed 25 lat. - To było moje pięć minut w wielkiej polityce i i zawsze miałem tego świadomość - mówi. Poseł X kadencji mieszka w Domacynie, pod Karlinem. Ma gospodarstwo rolne, pracuje też jako sekretarz w białogardzkim starostwie powiatowym. Radek Koleśnik
- Nie było komórek, telefon był jeden na całą wieś. O tym, że "Solidarność" wygrała dowiedzieliśmy się z radia - mówi Bogusław Pałka, który z ramienia opozycji został posłem w Sejmie kontraktowym.

Został odznaczony przez "Solidarność", podczas koszalińskich uroczystości z okazji wyborów 4 czerwca 1989 roku.

- Był pan w drużynie Lecha Wałęsy, która w pełnym składzie wygrała z komunistami w naszym regionie, w czerwcu 1989 roku. Wraz Franciszkiem Sakiem dostał się pan do Sejmu, a dwa miejsca w Senacie przypadły Gabrieli Cwojdzińskiej i Jerzemu Madejowi. Spodziewał się pan takiego wyniku?
- Ten moment wtedy, ciężko jest, przynajmniej w moim przypadku, określać słowami spodziewał się, przewidywał, analizował. Wszystko to było takie zaskakujące, niespodziewane. Nagle historia przyśpiesza, a jej wir porywa mnie, prostego rolnika i rzuca w wielką politykę, w miejsce, gdzie ustawa po ustawie zmienia się Polskę. W tym czasie byłem zaangażowany w odbudowę w regionie struktur "Solidarności" Rolników Indywidualnych. I gdy rozpoczęło się tworzenie list wyborczych Lech Wałęsa zażyczył sobie, że jeden z kandydatów ma reprezentować właśnie to środowisko. I jakoś tak wyszło, że padło na mnie. Potem były spotkania z ludźmi, coś, co można by nazwać kampanią wyborczą, ale z tą współczesną miała niewiele wspólnego. Nie było sondaży, plakatów było jak na lekarstwo. Człowiek zachowywał się instynktownie, ważniejsze od tego jak wyglądał było to, co się mówi. Czy zaskoczył nas wynik? W jakiejś mierze na pewno. Nie wiedzieliśmy, w jakim stopniu ludzie nie dali się zmanipulować komunistycznej propagandzie, którą karmieni byli przez lata. Ale Polacy w większości byli na nią oporni i chcieli zmian.

- Pamięta pan chwilę, gdy dowiedział się pan, że został posłem?
- Ten moment mi jakoś umknął. Pamiętam tylko, że to nie było jak dzisiaj, gdy wstępne wyniki wyborcze znamy już w kilka sekund po zamknięciu lokali wyborczych. Wtedy nikt tego podać nie potrafił. Nie było komórek, a na całą wieś, gdzie mieszkałem, był jeden telefon, z którego próbowaliśmy się dodzwonić do Warszawy. O tym, że "Solidarność" wygrała dowiedzieliśmy się z radia. Pewnie niedługo potem usłyszałem, że jestem posłem. W pamięć zapadła mi taka scena: ludzie z naszego sztabu wyborczego się cieszą, a ja siedzę i myślę. Bo nagle dotarło do mnie, jaka na moje barki spadła odpowiedzialność.

- Jakie były te pańskie dwa lata w Sejmie?
- Trochę to przypominało bokserską walkę. Jeszcze jeden cios i pójście za nim, kolejne uderzenie i jeszcze jeden krok do przodu. Zmieniliśmy Polskę od podstaw i chcieliśmy to zrobić jak najszybciej. Nowe godło, nowa nazwa, zmiany gospodarcze. Zdawaliśmy sobie sprawę, że komuniści są po nokaucie i chcieliśmy ten czas jak najlepiej wykorzystać. Ale muszę przyznać, że za bardzo nam nie przeszkadzali i często głosowania były jednomyślne.

- Jak pan ocenia te 25 lat wolnej Polski? Nie jest panu przykro, że na przykład teraz, podczas uroczystości z okazji czerwcowych wyborów, brakuje związkowców z "Solidarności"?
- Na pewno to takie święto, w czasie którego Polacy, pomimo że na co dzień podzieleni, powinni być razem. I dziwnie to wygląda, że "Solidarności" w takiej chwili nie widać. Ale nie dramatyzowałbym z tego powodu. Tacy już widać jesteśmy, że w czasach pokoju trudno nam działać wspólnie. A te 25 lat oceniam pozytywnie. Dzisiejsza Polska to inny kraj. I z pewnością lepszy kraj.

- Sejm kontraktowy przetrwał dwa lata. Po tym czasie wycofał się pan z polityki. Nie kusiło pana, aby wrócić na Wiejską?
- Nie, nigdy. To było moje pięć minut w wielkiej polityce i zawsze miałem tego świadomość. Starałem się w tym historycznym momencie jak najlepiej służyć Polsce, ale to nie było moje miejsce. Jestem rolnikiem.

Odznaczeni
Wczoraj, w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej, odbyły się uroczystości z okazji 25 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. W ich trakcie odznaczeni zostali działacze opozycji demokratycznej: Tadeusz Groszyk, Ryszard Kamiński (pośmiertnie), Bogusław Pałka, Piotr Pawłowski, Franciszek Sak (pośmiertnie), Gabriela Cwojdzińska, Klemens Bieliński, Zygmunt Wujek, Mirosław Mikietyński (były prezydent Koszalina), Leszek Jęczkowski, Wiesław Romanowski, Roman Tabisz.

Uwaga, Czytelnicy!
Już 18 czerwca ukaże się nasz dodatek specjalny "Wolność jest w nas. Czerwiec 1989 Czerwiec 2014. 25 lat po przełomie".

A w nim: znane i mniej znane fakty z okresu przełomu; jak się rodził nasz kapitalizm; jak ukształtowało się życie polityczne; co się dzieje z ważnymi postaciami tamtych dni.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!