Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar chorej miłości. Śledczy zamykają sprawę tragicznej śmierci Joany z Bytowa

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Pogrzeb Joany odbył się w grudniu ubiegłego roku w Bytowie.
Pogrzeb Joany odbył się w grudniu ubiegłego roku w Bytowie. Fot. Maria Sowisło/Polskapress
To partner 25-letniej Joany celowo podpalił mieszkanie, w którym była młoda kobieta. Pozbawiona drogi ucieczki - wyskoczyła przez okno. Zginęła. Jej oprawca chwilę później rzucił się pod pociąg. Prokuratura w Gdańsku zamknęła śledztwo.

Tragedia, która rozegrała się 13 grudnia ubiegłego roku wstrząsnęła niemal całym Pomorzem, a szczególnie Bytowem, skąd pochodziła 25-latnia Joana.

Skoczyła z drugiego piętra

- Nad ranem policjanci odebrali zgłoszenie o pożarze, do którego doszło w jednym z mieszkań we Wrzeszczu przy ulicy Dekerta – informowała podinsp. Magdalena Ciska, oficer prasowy komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku. - Młoda kobieta uciekająca przed ogniem wyskoczyła przez okno. Pomimo udzielonej pomocy medycznej zmarła w szpitalu.

Na miejscu pod nadzorem prokuratora pracowali policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej, którzy z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa przeprowadzili oględziny, policyjny technik zabezpieczył ślady oraz sporządził dokumentację fotograficzną.

Niespełna godzinę później, również we Wrzeszczu do policjantów wpłynęła informacja o tym, że mężczyzna rzucił się pod pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej.

Niemal natychmiast okazało się, że obie tragedie się łączą. 25-letnia dziewczyna i 25-letni Arek byli parą. Dość szybko powstała hipoteza, że Joana wyskoczyła z okna ratując się przed pożarem, który miał wzniecić jej chłopak. Ustalono też, że młody mężczyzna przyglądał się jak ratownicy reanimowali jego dziewczynę.

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie zabójstwa kobiety. Niestety, przypuszczenia śledczych okazały się prawdziwe, a biegli potwierdzili pierwszą hipotezę.

W pogorzelisku była benzyna

- Biegli sądowi sporządzili dwie opinie - wyjaśnia Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Fizykochemiczną i z zakresu rekonstrukcji pożaru. W materiale z pogorzeliska stwierdzono obecność benzyny. Biegły stwierdził, że przedmioty znajdujące się wewnątrz pokoju od strony drzwi polano łatwopalną substancją. Szybko rozprzestrzeniający się ogień odciął kobiecie jedyną drogę ucieczki.

Wcześniej prokurator wyjaśniała, że kobieta doznała urazu czaszkowo-mózgowego. Miała mieć też nadpalone włosy.

- Pożar był potężny - wyjaśnia prokurator. - Kobieta usiadł na parapecie, ogień był już blisko niej, stąd nadpalone włosy.

Joana prawdopodobnie do końca wierzyła, że ucieknie z płonącego pokoju, że drzwi się otworzą. W pewnym momencie zorientowała się, że nie ma szans i wówczas zdecydowała się wyskoczyć... Ostatnia droga ucieczki, była naprawdę ostatnią...

Sprawca nie żyje

Prokuratura postanowiła umorzyć śledztwo.

- Decyzja jest prawomocna - mówi prokurator Grażyna Wawryniuk. - Po przeanalizowaniu materiałów dowodowych, jakie posiadaliśmy udało nam się ustalić, że winnym podpalenia i śmierci kobiety jest 25-latek. Postępowanie karne w sprawie zabójstwa zostało umorzone z powodu śmierci sprawcy.

Czy śledczy wyjaśnili, dlaczego Arek zdecydował się podpalić mieszkanie?

- Oczywiście przesłuchaliśmy świadków, analizowaliśmy zachowanie mężczyzny w ostatnich dniach przed śmiercią, jednakże jego osobistych motywów nie znamy, bo nie żyje – tłumaczy prokurator.

Jednocześnie nie chce ujawniać do jakich wniosków doszli. Znajomi Joany tuż po śmierci mówili, że mężczyzna był bardzo zaborczy, zazdrosny. Kontrolował Joanę, a nawet odcinał ją od przyjaciół i rodziny.

- W Gdańsku mieszkała od kilku miesięcy – mówi bliska znajoma 25-latki. – Pomieszkiwała u chłopaka, bardzo się kłócili. On był zazdrosny. Wiem, że dzień przed tragedią Joana zdecydowała się od niego odejść, miała spakowane walizki. Jakimś cudem przekonał ją, żeby została na tę jedną noc. Napisała, jeszcze smsa do mamy, że wszystko jest w porządku. A nad ranem stała się tragedia...

Pogrzeb Joany odbył się w Bytowie 18 grudnia ubiegłego roku. 25-latkę pożegnali przyjaciele i rodzina, która poprosiła, aby przynieść białe róże. Podczas ceremonii zbierano też pieniądze na schronisko. - Wiemy, że Joana życzyła sobie, aby jej nieszczęście przełożyć na szczęście zwierzątek, które potrzebują wsparcia finansowego – zaapelowała wówczas rodzina Joany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pożar chorej miłości. Śledczy zamykają sprawę tragicznej śmierci Joany z Bytowa - Głos Pomorza