Przed północą w koszalińskiej komendzie straży pożarnej odebrano zgłoszenie o tym, że spod chodnika, z kratek, wydobywa się dym. Do tego pobliska skrzynka energetyczna topiła się pod wpływem wysokiej temperatury. Na miejsce wezwano strażaków oraz pogotowie energetyczne. Dość szybko oceniono, że pod ziemią doszło do zwarcia. - Można powiedzieć, że paliły się kable energetyczne pod ziemią, ale to był innego rodzaju pożar - mówią strażacy. - Tu nie było żywego ognia. Z powodu braku dopływu powietrza, w wyniku reakcji, wytworzył się metan. Istniało bardzo poważne zagrożenie wybuchem. Dlatego trzeba było ewakuować dwie rodziny z domków w bliskim sąsiedztwie, a pogotowie energetyczne musiało odłączyć dopływ prądu na tej ulicy.
Jak wyglądało gaszenie? Też inaczej niż zwykle. Odłączenie dopływu energii spowodowało, że zagrożenie powoli zaczęło się zmniejszać, kable zaczęły stygnąć. Z tym, że konieczne było jeszcze wietrzenie kanałów pod ziemią, w których przebiegają przewody. Podczas akcji regularnie wykonywano pomiar stężenia metanu, na ile maleje, by można było w końcu stwierdzić brak zagrożenia, a ludzie mogli wrócić do domów. Akcja trwała niemal całą noc. Dla usunięcia awarii konieczne jest jeszcze odkopanie kabla.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?