Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie toczy się proces, który ma wyjaśnić okoliczności pożaru w escape roomie „To Nie Pokój”. 4 stycznia 2019 roku życie straciło w nim pięć 15-latek - Karolina, Julia, Wiktoria, Małgorzata i Amelia. Jedyne okno w pomieszczeniu gry, w którym zamknięto dziewczęta, było zabite deskami i okratowane. Nastolatki nie mogły wydostać się z obiektu – od wewnątrz w drzwiach nie było klamki. Zmarły z powodu zatrucia tlenkiem węgla.
Akt oskarżenia obejmuje cztery osoby. To 30-letni Miłosz S., projektant i organizator escape roomu; Małgorzata W., jego babcia, która zarejestrowała działalność; Beata W., która współprowadziła lokal i pracownik Radosław D. Wszyscy odpowiadają za umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu dziewcząt, za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
We wtorek, 24 maja, przed barierką dla świadków stanął ratownik medyczny koszalińskiej filii Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, mężczyzna z 26-letnim doświadczeniem zawodowym. 4 stycznia 2019 roku pełnił dyżur w karetce specjalistycznej. Pamiętał, że czas dojazdu na ulicę Piłsudskiego w Koszalinie zajął około 4 minut od przyjęcia zgłoszenia.
- Strażacy wyciągali węże, więc uznałem, że przyjechaliśmy dosłownie chwilę po nich – wskazał. - Na miejscu był duży ogień, sięgający pierwszego piętra. Zostaliśmy w bezpiecznej odległości i czekaliśmy na sygnał strażaka, by przystąpić do akcji. W tym czasie wyjęliśmy nosze ratunkowe i dobraliśmy trochę sprzętu – opisywał świadek.
Więcej szczegółów podawał podczas pierwszego przesłuchania w prokuraturze. - Gdy strażacy ugasili pożar, zaczęli oddymiać pomieszczenia i wynieśli pierwszą dziewczynkę. Lekarz sprawdził czynności życiowe – tętno na tętnicach szyjnych, źrenice, osłuchał serce i pola płucne. Stwierdził zgon i odstąpił od reanimacji - relacjonował. Lekarz miał wskazać, że istotny był czas pobytu ofiary w zadymionym, płonącym pomieszczeniu. - Ciała dziewcząt parowały, ale nie były mocno poparzone – dodał ratownik.
Lekarz stwierdził też zgon drugiej wyniesionej z escape roomu dziewczynki. U trzeciej jeden z ratowników podejrzewał, że wyczuwa tętno. Ratownicy podłączyli defibrylator, ale zapis pokazał na brak czynności elektrycznych serca.
Medyk nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób oceniono czas zgonu dziewcząt. Nie określił też, jaka była widoczność podczas sprawdzania reakcji źrenic. - Robił to lekarz. Na miejscu były reflektory strażaków – powiedział.
- Jak to możliwe, skoro zeznał pan, że przy wyniesieniu ostatniej dziewczynki było zbyt ciemno, by ocenić oparzenia? – zapytał Adam Pietras, tata Wiktorii.
- Niewiele pamiętam. Oświetlenie było już zanim strażacy wynieśli pierwszą dziewczynkę. Może nie w każdym miejscu było widno – odpowiedział ratownik.
- Czy oświetlenie było wystarczające do oceny stanu źrenic?
- Nie ja wykonywałem to badanie. Być może było, być może nie – zeznał ratownik.
Na miejscu były w sumie trzy zespoły ratownictwa medycznego – specjalistyczny i dwa podstawowe. Sześciu ratowników i lekarz. - Dyspozytor podczas zdarzenia masowego, kiedy jest więcej poszkodowanych niż karetek, ma wyznaczyć koordynującego działaniami. Nie pamiętam, jak było tym razem. Nie mogliśmy wezwać dodatkowej karetki, bo to rola dyspozytora – powiedział ratownik. Podczas akcji nie widział też strażaka, który był tzw. KDR-em, czyli Kierownikiem Działań Ratunkowych. Nie zaobserwował też nic szczególnego w związku z kończynami dziewcząt. Przypomnijmy – lekarz zeznał, że miały przykurcze.
- Ciężko mi powiedzieć dlaczego lekarz podjął taką, a nie inną decyzję. Większość badań przeprowadził właśnie on. Gdyby doktor powiedział, że reanimujemy pacjenta, to ja bym to robił – podsumował ratownik medyczny. - Nie wiem, czy inni ratownicy proponowali lekarzowi jakieś działania. Jest taka hierarchia, że doktorowi nie sugeruje się, co należy robić.
Wątek dotyczący przebiegu samej akcji ratunkowej – ocenę działań służb medycznych i straży pożarnej – prokuratura wyłączyła do odrębnego postępowania. Śledztwo wciąż trwa. Na tym etapie nikt nie usłyszał zarzutów.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?