Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca nad morzem. Przed letnim sezonem w kurortach trwa intensywne szukanie pracowników

Sześć tysięcy złotych brutto miesięcznie może zarobić osoba sprzedająca lody lub gofry w punkcie gastronomicznym
Sześć tysięcy złotych brutto miesięcznie może zarobić osoba sprzedająca lody lub gofry w punkcie gastronomicznym Katarzyna Świerczyńska
Kiedyś załapanie się na sezonową pracę nad morzem graniczyło z cudem, a młodzi ludzie wędrowali wzdłuż Bałtyku, szukając zarobku. Tak już nie jest. Pracodawcy pracownika szukają już teraz, bez gwarancji, że go znajdą. I bez pewności, że z nimi zostanie do końca sezonu. Boją się też tego, że turyści nie będą wydawać pieniędzy tak lekką ręką, jak jeszcze działo się to niedawno.

Rodzice 16-letniego Tomka z Koszalina wysyłają syna do pierwszej w życiu pracy w Mielnie. Chłopak zarobi ok. 3,5 tys. na rękę za miesiąc, ale nie pieniądze są tu najważniejsze. Jak mówią, nie musi na nic zbierać, bo wszystko ma: komputer, markowe ciuchy, wyjazdy na sportowe obozy i rodzinne wczasy za granicą.

- Nie musi pracować, aby coś mieć jak my w jego wieku. Wysyłamy go do pracy z przyczyn wychowawczych, aby miał zajęty czas, a przede wszystkim, aby poczuł wartość pieniądza, aby zrozumiał, że w życiu nic nie przychodzi za darmo. Ale wśród naszych znajomych mało kto zrobił podobnie. Ich dzieciaki nie muszą pracować i nie pracują. Nie ma już takiego ciśnienia, aby zarobić w wakacje jak kiedyś, gdy człowiek zarabiał na wyjazd w góry, nowe spodnie, rower czy żeby mógł jakoś finansowo wystartować na studiach - mówią rodzice.

Taki trend na rynku nadmorskiej, sezonowej pracy zdają się potwierdzać m.in. realia kołobrzeskie. Skompletowanie załogi to jeden z najważniejszych problemów w gastronomicznym biznesie. Właściciel baru w Ustroniu Morskim mówi nam, że nie ma sezonu, który zakończyłby z tym samym składem pracowników, z którym zaczynał. - Kelnerka czy kelner zarabiają u nas 22 -24 zł brutto za godzinę. Mogą pracować w systemie dwa na dwa - dwa całe dni w pracy, a potem dwa wolne. Napiwki to ich sprawa. Są młodzi ludzie, którzy chcą w sezonie zarobić jak najwięcej i zarabiają dużo. Ale coraz częściej zdarza się, że znikają bez słowa. Nie uprzedzają. Nie przeszkadza im świadomość, że mamy do nich kontakt, mamy dane. Nie jest im zwyczajnie głupio, że zostawiają nas na lodzie. Jakby im było w sumie obojętne, czy pracują, czy nie pracują. Jeszcze z 5 lat temu nie było to tak nagminne. Zdarza się też tak, że rano dzwoni telefon i słyszę od kucharza, że żona musiała wyjechać i on dziś nie przyjdzie. Tak po prostu. Jakby odpowiedzialność, poczucie obowiązku gdzieś się ulotniło.

Ale na pierwszy plan i tak wysuwają się obawy o konsekwencje wysokiej inflacji, podwyżek cen energii, gazu, produktów spożywczych. - Boimy się o to, czy pogoda dopisze i ludzi przyjedzie tyle co zwykle - uśmiecha się gorzko Anna, właścicielka pizzerii z Kołobrzegu. - Niestety, już odczuwamy, że początek maja, w porównaniu do roku ubiegłego, wypada gorzej. Może nawet nie chodzi o to, że mamy mniej gości. Oni po prostu uważniej liczą pieniądze. Już nas nie zaskakuje sytuacja, w której 4-osobowa rodzina zamawia dwie pizze i rezygnuje z czegoś do popicia. A my jeszcze nie wprowadziliśmy nieuniknionych podwyżek. Drożej będzie dopiero od czerwca. I jakby tego było mało, ostatni raz za prąd płaciliśmy w październiku. Nie wyliczono nam dotąd aktualnych rachunków. Ponoć trwa przeliczanie związane z Tarczą Antykryzysową. Ale jak to się zakończy?

W Świnoujściu jeszcze przed majówką rozpoczęło się polowanie na pracowników na sezon 2023. To miasto ma szczególnie poważny problem z personelem potrzebnym do obsługi wakacyjnego turysty. - Bo jesteśmy za blisko Niemiec - mówi Piotr Kośmider, prezes Północnej Izby Gospodarczej, oddział w Świnoujściu. - Do pracy do Niemiec ze Świnoujścia można codziennie dojeżdżać choćby rowerem. A tam stawki za godzinę pracy są co najmniej dwa razy wyższe - podkreśla. Mieszkańcy Świnoujścia ratują się więc, zatrudniając przy swoich biznesach wakacyjnych rodzinę i znajomych, których często ściągają z drugiego krańca Polski.

Na Mierzei Wiślanej, od Mikoszewa do Krynicy Morskiej, brakuje pracowników potrzebnych w usługach hotelarsko-gastronomicznych. Pierwszy kryzys był widoczny przed majówką. Maturzyści siedzieli przy powtórkach do egzaminów, nieletnich nie zatrudniają, pracownicy z Ukrainy szukają stałego zatrudnienia lub mają taką pracę. Rozwiązaniem na początku maja w uruchomionych punktach była pomoc rodziny.

Mówi Anna, właścicielka ośrodka wypoczynkowego w miejscowości Jantar. - Jest problem z pracownikami na sezon. Sama od kilku tygodni umieszczam ogłoszenia związane z zatrudnieniem kucharki i bez odzewu. Do sprzątania to mam nadzieję, że zgłoszą się młode osoby, jak skończą się zajęcia w szkołach. Na razie to porządkujemy ośrodek i teren własnymi siłami. Największa ilość ogłoszeń będzie pod koniec maja i w czerwcu, bo wtedy otworzą się nie tylko ośrodki, ale również prywatne kwatery, apartamentowce, wszelkie bary, puby, pizzerie, knajpki, bary na plaży, punkty z pamiątkami i wszyscy będą szukali pracowników - podkreśla. I dodaje. - A ogóle wiadomo, że ludzie, którzy chcą pracować, to szukają stałej pracy, a nie na dwa miesiące. Wiem, że część ośrodków, tak jak u moich znajomych, zatrudnia serwis sprzątający przy wymianie turnusów. Wpada ekipa na kilka godzin i robi porządek wszędzie przed kolejną turą. No nie wszędzie tak się da, bo najczęściej sprzedajemy pobyt na kilka dni, tak jak chce turysta, a nie na tydzień. Ogólnie będzie problem z ludźmi do pracy - przewiduje.

Nad morzem praca szuka człowieka. Najczęściej kucharzy i sprzątaczki

- Obecnie nad morzem najwięcej mogą zarobić kucharze oraz właśnie osoby, które zajmują się sprzątaniem. Widzimy również, że oferty dla obsługi gastronomicznej są mniej atrakcyjne niż w ubiegłym roku. Może to wynikać z faktu, że przed nami jeszcze druga podwyżka płacy minimalnej w lipcu - podkreśla Anna Sudolska, ekspert rynku pracy IDEA HR Group.

Na przykład kucharz, zatrudniony na „kodeksowych” 40 godzinach w tygodniu, ale pracujący na zmiany, także w dni wolne, może zarobić w Kołobrzegu od 7 tys. zł. Umowa na czas określony, przez sezon, do końca września. Godziny pracy: od 10 do 20. - Tak, oczywiście, to możliwe. Zdarza się nam płacić i więcej - mówi nam Magdalena, menadżerka popularnej restauracji. - Dobry kucharz musi zarabiać dobrze, bo podkupi go konkurencja. A o naprawdę świetnego fachowca, nie jest łatwo.

Do pracy w Ustroniu Morskim jako sezonowa kelnerka, już przystąpiła 22 - letnia Barbara. - Ze studiami nie wyszło. Na co dzień pomagam w biurze zakładu mechanicznego wujka, ale sezon rezerwuje na pracę w zaprzyjaźnionym, nadmorskim bistro. Dostaje 25 zł za godzinę, ale wyżywienie muszę sobie zapewnić we własnym zakresie i to jest słabe. Są oczywiście napiwki. Ale nie ma ich wcale tak dużo, bo ludzie płacą już głównie kartą. Coraz częściej słyszę wtedy: „oj, niestety nie mam przy sobie gotówki, więc następnym razem…” Inna rzecz, że może się zdarzyć klient taki, jak pewna rodzina w ubiegłym roku, od której dostałam 200 zł. To byli zamożni ludzie. Przychodzili regularnie, mocno zaokrąglali „w górę”, a tym 200 złotowym banknotem pożegnali się ze mną przed wyjazdem. Ale takie sytuacje są rzadkie. Mitem są też wielkie napiwki obcokrajowców, zwłaszcza Niemców. Ci najczęściej pięć razy oglądają każdą złotówkę.

Na liście poszukiwanych do sezonowej pracy znajdujemy np. kucharza, do knajpki przy nadmorskim deptaku w Kołobrzegu (ul. Rodziewiczówny). Warunki: praca dwuzmianowa, od 6.30 do 18.30. Umowa o pracę na czas próbny, 40 godzin w tygodniu. Płaca: znów „od” 3,9 tys. zł brutto. Tylko 400 zł mniej proponuje się kelnerowi w dzielnicy zachodniej, blisko plaży. Sprzątaczka - 30 zł brutto za godzinę, na umowę - zlecenie. Inna oferta, znów za sprzątanie - 22,8 zł brutto za godzinę. Pokojowej w hotelu w Dźwirzynie gotowi są płacić od 5 107 zł brutto. - Za posprzątanie apartamentu dwupokojowego po gościach i przygotowanie dla nowych płacimy 180 zł netto - słyszymy z kolei od kołobrzeżan, którzy zainwestowali rodzinnie w zakup mieszkania pod wynajem, w nowych, niewysokich budynkach, 300 m od plaży. - Dlatego nie opłaca się nam przyjmować gości na pobyty krótsze niż 3-dniowe.

W Ustce najbardziej poszukiwane są pokojowe. Sporo jest ofert z branży gastronomii. Prawie wszystkie na umowę - zlecenie. Tylko nieliczni pracodawcy proponują zakwaterowanie. W gminie Ustka pracownicy sezonowi są lepiej opłacani.

W nadmorskim kurorcie pracodawcy oferują zbliżone stawki za pracę sezonową. Kelnerzy czy kelnerki mogą zarobić 22,80 - 26 zł brutto za godzinę. Jednak trafiają się też oferty w wysokości 26 - 30 zł. W Ustce poszukiwana jest też osoba do obsługi baru, która zarobi 4 - 4,5 tys. zł miesięcznie brutto. Na większe wynagrodzenie może liczyć kucharz w bistro - 5,5 - 6,5 tys. zł.

Pokojowe mogą spodziewać się stawki 24 - 26 zł brutto. Jeden z pensjonatów tę pracę wycenia na 25 - 30 zł, a inny, podając ofertę w języku ukraińskim, tylko na 18 - 22 zł, czyli poniżej minimalnej stawki za godzinę.           

W punktach gastronomicznych za pracę zmianową z zakwaterowaniem sprzedawca gofrów i zapiekanek może liczyć na 22 - 25 zł brutto.

Jednak nie tylko sezonowe pensjonaty i budki z goframi potrzebują pracowników. Rozglądają się za nimi też całoroczne obiekty dla kuracjuszy.

- Z uwagi na to, że w sezonie letnim zmieniamy charakter świadczonych usług hotelowych, kierując ofertę do rodzin z dziećmi, poszerzamy naszą kadrę o animatora czasu wolnego, który zadba o wizerunek Resortu i zapewni rodzicom dzieci trochę spokoju - mówi Mateusz Bukato, manager w Pomorze Health & Family Resort (dawniej Energetyk). - Oferowaliśmy pracę także kelnerom, ponieważ otwieramy na sezon dodatkową restaurację oraz pokojowym do pracy w czasie zmiany turnusów. Mamy już skompletowaną załogę.

Pracę sezonową od połowy czerwca do połowy września oferuje też Pierre Rene Professional, który poszukuje sprzedawców kosmetyków. Można zarobić 4 tys. zł na rękę. - W sezonie otwieramy punkty handlowe w pięciu miejscowościach nadmorskich - Ustce, Rowach, Jarosławcu, Darłowie i Mielnie - mówi Violetta Orzechowska, dyrektor działu finansowo-kadrowego. - Poszukujemy sprzedawców na umowę - zlecenie. Ofertę kierujemy do studentów. Nie tylko do kobiet. W tamtym roku mieliśmy jednego pana.

Karol przyjechał do Międzyzdrojów z Gorzowa Wielkopolskiego. Jest tu po raz drugi. W ubiegłym roku miesięcznie był w stanie zarobić nawet 10 tys., zł. - To trochę z napiwków, a trochę z nadgodzin - tłumaczy. Mówi, że dostaje normalną stawkę godzinową jaka obowiązuje.

- Za to właścicielka restauracji, która mnie zatrudnia - dla mnie i mojej dziewczyny, wynajęła pokój - mówi - W weekendy mamy ogrom pracy, ale w dni powszednie, kiedy gości jest mniej, możemy swobodnie korzystać z plaży.

- Branża hotelarska wciąż poszukuje ludzi do pracy, rynek jeszcze się nie nasycił - podkreśla jeden z gdańskich hotelarzy. - Standardowym już wymaganiem, jakie stawiamy przed recepcjonistkami jest znajomość języka angielskiego w stopniu co najmniej komunikatywnym. Zależy nam na komforcie i dobrej komunikacji z naszymi gośćmi, więc w obecnych czasach, jest to umiejętność absolutnie niezbędna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty