Osoby te zatrudniono na umowy zlecenie z Polskim Holdingiem Rekrutacyjnym i PRG Ankra. Mimo to swe roszczenia byli pracownicy kierują w stronę InPostu, pod szyldem którego dostarczane były przesyłki. - Nie mamy gdzie pójść, nie zostały nam przedstawione żadne alternatywy - mówił Hubert Walosik, przedstawiciel poszkodowanych. - Usłyszeliśmy, że nie ma pracy i tyle - dodał.
Firma InPost ze zdziwieniem komentuje sytuację. - Po pierwsze: zwolnieni nie byli naszymi pracownikami, tylko związanymi umowami z agencjami pracy tymczasowej, sama nazwa więc wskazuje, że była to praca tymczasowa - powiedział Wojciech Kądziołka, rzecznik prasowy InPostu. - Po drugie: część przesyłek faktycznie jest realizowana przez współpracujące z nami firmy, ale nie mamy wpływu na to, w jaki sposób prowadzona jest tam polityka kadrowa. Cały czas przeprowadzamy rekrutację, bo w Koszalinie realizujemy coraz więcej przesyłek i ten rynek jest dla nas ważny - podsumował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?