Norbert S., kiedy przebywał w koszalińskim areszcie śledczym (teraz odbywa karę w innym mieście), skarżył się do Sądu Okręgowego w Koszalinie, że umieszczono go w celi z osobami palącymi. Twierdził, że zrujnowało to jego zdrowie. Nie znalazł zrozumienia, więc swoje pretensje skierował do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Oprócz zadymienia poskarżył się też na przeludnienie. Polskie prawo gwarantuje skazanemu powierzchnię trzech metrów. Przebywanie w celi z palaczami, które wycenił na 1200 euro nie znalazło zrozumienia u strasburskiego trybunału. Za to sędziowie orzekli, że ma rację skarżąc się na przeludnienie i przyznali mu odszkodowanie. Swoją decyzję uzasadnili tym, że takie warunki odsiadki naruszają Europejską Konwencję Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Sędziowie trybunału tłumaczyli, że zagęszczenie uniemożliwia wykonywanie ćwiczeń fizycznych, co wpływa na godność osobistą i kondycję. W Strasburgu jest 160 podobnych wniosków z Polski, z czego 95 jest na etapie rozpatrywania.
Od kilku lat także polskie sądy rozpatrują podobne pozwy więźniów. W maju 2008 roku Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepis pozwalający umieszczać więźniów w takich warunkach bez określenia czasu pobytu w przeludnionej celi. Dał władzom więziennym czas do początku grudnia tego roku na uporanie się z tym problemem. Od lat mówi się, że więzienia są przeludnione. Kto za to odpowiada?! Pułkownik Olkowicz twierdzi, że nie mamy właściwej polityki karnej. I trudno się z nim nie zgodzić pamiętając, że za kraty trafiają ludzie skazani za alimenty, a nawet pijani rowerzyści. Tymczasem więzienie nie zastąpi pomocy społecznej i socjalnej, kontroli kuratora, możliwości odpracowania grzywien.
- Na szczęście na 4800 osadzonych w naszym okręgu tylko niespełna setka przebywa w celach, które nie spełniają tych norm - zapewnia pułkownik. Dodaje, że do grudnia ten problem na pewno zostanie rozwiązany.
Pułkownik Wiesława Panaszewska, dyrektor koszalińskiego Zakładu Karnego, pokazuje otwarte cele, szerokie korytarze, wylicza kursy zawodowe, które w ostatnim czasie zorganizowano dla więźniów. - Połowa z nich pracuje i wraca do cel po godzinie 17. Rok temu pracowało 80 procent. Musiałam wstrzymać inwestycje, bo nie ma pieniędzy - twierdzi.
Władze więzienne przewidują, że po wyroku, lawinowo posypią się podobne pozwy. Przyznają też, że osadzeni otrzymują gotowe pozwy o odszkodowania, koperty ze znaczkami i karty telefoniczne. Parające się tym stowarzyszenia lub fundacje stawiają tylko jeden warunek: za pomoc prawną muszą oddać pewien procent odszkodowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?